Właściwie nic w tej powieści nie jest typowe. Począwszy od tego, że trzy główne bohaterki – babcia, matka i córka – mają odpowiednio 45, 30 i 15 lat. Przez niezwykłe „hobby” najmłodszej z nich, Mosey, polegające na... wykonywaniu co chwila testu ciążowego, co ma na celu upewnić ją, że w ciąży nie jest. Co jak dla mnie sprowadza się do sprawdzania, czy tuż przed chwilą nie doszło u niej do niepokalanego poczęcia. Nietypowi są bohaterowie i ich reakcje oraz sposób wysławiania się. A nawet nietypowy jest język całej powieści – ta wątpliwa zasługa, którą powieść zawdzięcza pani Jackson lub pani Kasterce, a która niezmiennie od początku aż do samego końca doprowadzała mnie do szału.
Elementami, które moim zdaniem, wynoszą „Tajemnicę wierzby” na wyżyny literackiej przepaści są: nietuzinkowy problem poruszony w powieści, humor wypływający podczas niektórych dialogów – w szczególności rozmów Mosey i jej przyjaciela – Rogera – oraz romans Big i Lawrenca.
Poważny temat zawarty przez Jackson w książce jest równoważony przez starannie dobrany humor tak, aby bawił, a nie zniechęcał.
Gdybym teraz, już po przeczytaniu książki, miała jeszcze raz wybierać – przeczytać czy nie przeczytać – chyba nie zdecydowałabym twierdząco. „Tajemnica wierzby” to powieść dla odpornych na toporną wrażliwość i kiepski przekład. Jednym słowem – powieść nie dla mnie.„Kiedy minęliśmy sklep, dodałam: - Zapewne ludzie (fragment uznany przez recenzentkę za spoiler;P) wpadają tu po kremówki i tanią whisky.
- Zapijają ciastka wódką? – zapytał Roger ze zgrozą.”
EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA G+J
nasza ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz