tag:blogger.com,1999:blog-31246590185095341922023-11-16T07:05:59.277+01:00Klub Recenzenta KsiążkiWeronikahttp://www.blogger.com/profile/12615637048551539128noreply@blogger.comBlogger141125tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-46866577590353300982015-09-23T23:17:00.000+02:002015-09-23T23:17:05.467+02:00Tomasz Lipko, Notebook<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT1w3F3Mk_JWUO8cfVYOL6lY9-TfFsQ0HamkS1VubPXJhYGjsqJPKB2U6XsnVzCFMxSXls9FClJoioXKdUdiUV7mbwtVwld2lOXF4kj-vfn-pyZZm1S0eATHX0-39x-PWT3_Br9p-lmGo/s1600/11694016_707428496028457_5086404338118497456_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="484" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT1w3F3Mk_JWUO8cfVYOL6lY9-TfFsQ0HamkS1VubPXJhYGjsqJPKB2U6XsnVzCFMxSXls9FClJoioXKdUdiUV7mbwtVwld2lOXF4kj-vfn-pyZZm1S0eATHX0-39x-PWT3_Br9p-lmGo/s640/11694016_707428496028457_5086404338118497456_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Szczerze mówiąc, na
początku nie porwała mnie perspektywa recenzji tej książki. Stało się to z
prostego powodu, nie lubię kiedy autor łączy polskie krajobrazy i zagraniczne
nazwiska. Kiedy więc przeczytałam, że będę czytać o Dagmarze Frost dosłownie zmroziła
mi się krew w żyłach. Po chwili jednak zaintrygowało mnie to
że książka połączona jest z aplikacją. Jak to? Książka mobilna? Książka do
której potrzeba telefonu? Jak już się napaliłam i wyobraziłam sobie że będzie
super okazało się, że życie jednak nie jest takie kolorowe... </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pełna optymizmu
zapakowałam książkę do plecaka i postanowiłam ją przeczytać podczas wyjazdu do
lasu. Pewnie znacie ten klimat, drewniany domek, poranna kawa i książka. Czego jeszcze
chcieć od życia? Cóż moi drodzy, odpowiedź w przypadku tej książki jest prosta:
zasięgu albo WIFI. Moje zaskoczenie było nie do opisania kiedy specjalnie
wstałam o 5.30 żeby mieć pół godziny na
kawę i lekturę. Czytam i okazuje się że aplikacja nie wczytuje pierwszego
zdjęcia, bo przecież nie mam zasięgu. Drugie podejście miałam przed chwilą, jadę
właśnie pociągiem nad morze pohasać trochę po wydmach i nawdychać się jodu.
Jadę z ludźmi który spożywają alkohol i kanapki z kotletami schabowymi i myślę
że zaraz się rozpłaczę albo ucieknę przez okno. Aby nie odpowiadać na kolejne pytania z cyklu „Kaj Pani jedzie?” „Te
włosy to farbowane czy naturalne?” „Może piwka?” zakładam słuchawki, otwieram
książkę, czytam, skanuję obrazek który ma być filmikiem i co? Znowu porażka.
Dziękowałam wszystkiemu czemu mogłam za to, że wzięłam laptopa bo bez niego ta
podróż wykończyłaby mnie psychicznie. To nie tak, że jestem aspołeczna albo mam
problem z nawiązywaniem kontaktu. Nic bardziej mylnego. Problemem był
wszechobecny smród alkoholu który nie dość że był w krwiobiegu moich współpasażerów to jeszcze został rozlany na podłodze. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPuqleIemjXpopCAZEQcOFloGYxH-QRn3G5JzGUQ8V-Rrs1eV1x9qyN2SfLzLRr0lFbrMjOzIn-0Jc_wLGHsrbpxjofCKPftR6ItDXyThALGAUTKBvRUFMu_zwcdwkWd7qojmRqfDEnSg/s1600/unnamed+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPuqleIemjXpopCAZEQcOFloGYxH-QRn3G5JzGUQ8V-Rrs1eV1x9qyN2SfLzLRr0lFbrMjOzIn-0Jc_wLGHsrbpxjofCKPftR6ItDXyThALGAUTKBvRUFMu_zwcdwkWd7qojmRqfDEnSg/s640/unnamed+%25281%2529.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">Aplikacja Viuu czyli skanujemy obrazki.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wracając do książki
postanowiłam, że nie nastawiam się źle. Może to kwestia pecha. ewentualnie los
wystawia mnie na próbę. Jestem w trakcie
kolejnego podejścia do tematu. Siedzę na tarasie z dostępem do WiFi i zaczynam
kolejną rundę. Akcja mnie wciąga, podoba
mi się to że ciągle słyszę myśli głównego bohatera. Poznaję jego psychikę i
sposób rozumowania. Jestem wniebowzięta, czyta się płynnie, aż do kolejnego
obrazka. Za każdym razem boli mnie odrywanie się od historii, od Dagmary i jej
tajemnic. Wiem że obrazki, filmy miały być udoskonaleniem tej powieści, ale dla
mnie okazały się klapą. Jeśli chodzi o treść to książka jest dobra. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Radosław
Bolesta prokurator z Piotrkowa zostaje wezwany do wypadku samochodowego w
którym giną dwie osoby w tym piękna Dagmara Frost. Mężczyznę od początku
intryguje ta sprawa. Na miejscu wypadku znajduję laptopa który należał do
dziewczyny. Już po chwili dowiadujemy się, że nie miała ona rodziny, przyjaciół
a nawet nie istniała w mediach społecznościowych. Jedynym kluczem do
rozwiązania sprawy wydaje się być zniszczony Notebook znaleziony obok
samochodu. Prokurator od początku angażuje się emocjonalnie w śledztwo i pomimo ewentualnych konsekwencji postanawia kontynuować je na własną rękę. Z czasem zwykły wypadek samochodowy
przeobraża się w skomplikowane i pełne akcji śledztwo. Mamy tu do czynienia ze skomplikowaną siecią intryg, które zdają się nie mieć końca.
Autor pokazuje świat z jakim zwykły czytelnik nie spotyka się na co dzień.
Wysoko postawieni ludzie, przestępczy świat i brutalna prawda o tym ile znaczy
człowiek, kiedy w grę wchodzą pieniądze. Lipko dzięki swojemu dziennikarskiemu
doświadczeniu stworzył skomplikowaną i wciągającą fabułę. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pomimo dobrze
prowadzonej akcji książka mnie nie wciągnęła i miałam bardzo duże trudności ze
skończeniem jej. Jak już pewnie zdążyliście się zorientować, w dużej mierze jest
to spowodowane aplikacją. Myślę, że wrócę do Notebooka, ale zrobię to na
spokojnie bez żadnych udziwnień. Może to kwestia mojego tradycjonalizmu lub
zacofania, ale moim zdaniem czasem lepiej jest pewne rzeczy pozostawić wyobraźni
czytelnika. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.</span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08098094806736681341noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-50675163147521298072015-09-06T13:00:00.000+02:002015-09-06T13:00:06.476+02:00Agata Tuszyńska, Narzeczona Schulza<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmEpxbsJm6o0BTWEhaHEck_tBi6ScfI-Kp3SHEKJlm_eQnrLbVx51uGB5BIgPyzNRDRIYIKTSV1UYCOp6VEXJYbvPbddLr3XjuooMGx1DPU3dXJSY0xqFgAuS_gGSVIpiqvfqSVq32Jco/s1600/DSC03742_Fotor2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmEpxbsJm6o0BTWEhaHEck_tBi6ScfI-Kp3SHEKJlm_eQnrLbVx51uGB5BIgPyzNRDRIYIKTSV1UYCOp6VEXJYbvPbddLr3XjuooMGx1DPU3dXJSY0xqFgAuS_gGSVIpiqvfqSVq32Jco/s640/DSC03742_Fotor2.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
O co właściwie chodzi Tuszyńskiej, kiedy zaczyna rozgrzebywać losy Brunona Schulza i Józefy Szelińskiej? Wydawać by się mogło, że znowu o Schulza, artystę-nauczyciela z maleńkiego Drohobycza. O jego życie, twórczość, problemy i rozterki; bardziej ludzką niż artystyczną stronę, bo opowiedzianą przez najbliższą mu osobę. Kto może znać go lepiej od narzeczonej? Tymczasem Tuszyńska nie traktuje Szelińskiej jako sposobu na dotarcie i zrozumienie Schulza (jeśli zrozumienie go jest możliwe), ale traktuje jej historię jako główny motyw swojej książki. Józefa Szelińska na stronach zapisanych przez autorkę mówi o sobie, swoich wspomnieniach i relacji z Schulzem. Poprzez jej historię jest opowiedziana historia drohobyckiego geniusza. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
Poznali się całkiem przypadkiem - on poprosił ją (przez przyjaciela) żeby mu pozowała; ona się zgodziła. Piękna, oczytana, samotna nauczycielka języka polskiego i tajemniczy, wyobcowany nauczyciel rysunku. Ich wspólna historia ma nieoczywiste wzloty i upadki, zatuszowane problemy, przemilczane spory. Książka Tuszyńskiej odkrywa ten związek na nowo, z perspektywy Józefy; miejsca na spojrzenie Schulza jest niewiele - zdjęcie, fragmenty listów do innych ludzi. „Narzeczona Schulza” jest mało obiektywna, bo przecież relacja zakochanej i odtrąconej kobiety nie może taka być. Uczucia przesłaniają rzeczywistość. Pamięta się tylko radość i smutek, może trasę spaceru na pierwszej randce albo kolor sukienki, nic więcej. Taka też jest narracja. Pierwszoosobowa płynnie przechodzi w trzecioosobową. Ja i ona jednocześnie, razem. Opowieść Szelińskiej opiera się na obrazach. Wyobraźnia wyostrza pamięć. Najważniejsze stają się drobne niepewności. Ze spaceru po lesie przynosi się wszystkie gatunki owadów, wiatr i zimną, mokrą ziemię. Ze straganu kukiełki noszące opaski z gwiazdami Dawida i czarne brody, które wiszą na gumowych szubieniczkach. Zawołanie: „Kup pani Żydka! Tanio policzę!”. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„Kładła się na plecach. Oddychała słońcem. Drzewa kołysały niebo. (…) Liczył się nowy świt, oddech mgły nad polaną, smak rosy. Pewność, że to wszystko jest, nie zniknie po zamknięciu oczu”. </span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi90oZDCO93StdZ8iDFBrFYMX3kYXBMLdy2v-O4fBSeyQyIxXCRqhDc0WqQkn6lPM8BlNbYQTjxwt3jZ12ko_JI4zqRwLwKSHo02xlr0fsUzK3DJkSbCCK2tJItEW5_09afpdSB80mYmXY/s1600/Pielgrzymi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="494" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi90oZDCO93StdZ8iDFBrFYMX3kYXBMLdy2v-O4fBSeyQyIxXCRqhDc0WqQkn6lPM8BlNbYQTjxwt3jZ12ko_JI4zqRwLwKSHo02xlr0fsUzK3DJkSbCCK2tJItEW5_09afpdSB80mYmXY/s640/Pielgrzymi.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bruno Schulz, Pielgrzymi</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
Tuszyńska stworzyła niezwykle wiarygodną postać Szelińskiej. Jej słowa są prawdziwe i szczere. Narzeczona Schulza korzysta z jedynej okazji, jaką dostała, aby opowiedzieć swoją historię - bez strachu, bólu, powściągliwości. Szelińska w tej książce kocha Schulza normalną miłością, nieupiększoną frazesami pisarza. Niby kocha bezinteresownie, ale pragnie więcej - trochę więcej uwagi, małżeństwa, przeprowadzki do większego miasta (dlaczego siedzieć ciągle w tym zapyziałym Drohobyczu, w którym nikt nie docenia prozy Bruna i z niego kpi, jeżeli można przenieść się do Warszawy lub choćby do Lwowa, miejsc z lepszymi perspektywami, lepszą posadą, lepszymi ludźmi). Dopiero po latach przyznaje, jak bardzo się myliła, zmuszając Schulza do podejmowania takich decyzji i jak bardzo myliła się w ocenie jego samego. „Narzeczona Schulza” to odkrywanie Brunona Schulza przez lata, z wielu stron, poprzez słuchanie relacji Szelińskiej, oglądanie jego rysunków, czytanie fragmentów jego korespondencji. Składnie ogółu z wielu maleńkich kawałków historii, myśli, opinii. Losy Schulza i Szelińskiej zbyt długo były splatane, żeby mogły zostać opowiedziane zupełnie osobno. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
Czy „Narzeczona Schulza” jest biografią? I tak, i nie - czytać ją można dwójnasób. A właściwie nawet i na trzy sposoby - jako biografię Schulza, Szelińskiej albo pięknie napisaną książkę o kobiecie sławnego artysty. Spod pióra Tuszyńskiej wyłania się czuły, niemal poufały obraz tych dwojga. Ich samotnych i wspólnych zajęć, zwyczajów, charakterów. Czytając „Narzeczoną…” chce się wracać do lektury „Sklepów cynamonowych” (których oczywiście w liceum się nie przeczytało) i „Sanatorium pod klepsydrą”, oglądać w Internecie reprodukcje szkiców Schulza, znajdować te, o których jest mowa tylko przez chwilę. Porównywać twarze kobiet z tych rysunków i sprawdzać, czy rzeczywiście się powtarzają. Tuszyńska zaraża Schulzem i Szelińską, Juną i (jej mitologicznym mężem) Geniuszem. (Schulz wcale nie był taki skromny). A historia drohobyckiego pisarza i jego muzy jest chyba najlepszą rzeczą, jaką można się zarazić. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">*"Narzeczoną Schulza" przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego</span></i></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">315 stron, Wydawnictwo Literackie, 2015</span></i></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-84365344841202365542015-09-02T11:37:00.001+02:002015-09-02T11:37:30.078+02:00książki na które można mnie poderwać - wrzesień/październik 2015<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFg0jG23W5lSau9NwBg56KMM0pQqpI4vGwU6mRokKYBNmjseVxDnbbTqUK-9s72ApK9rMeKg6cuD5qvvQanRPBqFxe4T0C22jC5Nhl_NvgN_Bv-OEV8heWsoKwd8Ien7Bni8p_IQj_t5k/s1600/kaboompics.com_Woman+enjoying+free+time+while+lying+on+the+wooden+pier.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFg0jG23W5lSau9NwBg56KMM0pQqpI4vGwU6mRokKYBNmjseVxDnbbTqUK-9s72ApK9rMeKg6cuD5qvvQanRPBqFxe4T0C22jC5Nhl_NvgN_Bv-OEV8heWsoKwd8Ien7Bni8p_IQj_t5k/s640/kaboompics.com_Woman+enjoying+free+time+while+lying+on+the+wooden+pier.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 20.799999237060547px;"><div>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 20.799999237060547px;"><br /></span></div>
Zaczęło się od "Dymnej", pięknej książki w przepięknej okładce, którą bardzo chciałam mieć i na którą chętnie zostałabym poderwana. Potem okazało się, że książek, na które można mnie poderwać jest całkiem sporo, więc pojawiają się tu cyklicznie, co dwa miesiące, jako zbiór najciekawszych (moim zdaniem) zapowiedzi na nadchodzące miesiące. "Dymną" już mam i czytam, a wszystkim, którzy z jakiegoś powodu chcieliby mnie poderwać na książkę, polecam wybrać którąś z tych. </span><div>
<span style="color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: x-small;"><span style="background-color: white; line-height: 20.799999237060547px;"><br /></span></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgs5BsHNe6ZQ0WChvcdt9A3T6vnqloIdoawmJ4ZBbwwbBUMp1wQWyj7Fi2H_gKwAUpA3G_yaCDQuPuYqtdr11jI40rX9EQSTKsxE6AqrO3QMwD0fluTR0jVg9v20gk3yBdOxdRWFOCkeo/s1600/okladka_final-side.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="186" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgs5BsHNe6ZQ0WChvcdt9A3T6vnqloIdoawmJ4ZBbwwbBUMp1wQWyj7Fi2H_gKwAUpA3G_yaCDQuPuYqtdr11jI40rX9EQSTKsxE6AqrO3QMwD0fluTR0jVg9v20gk3yBdOxdRWFOCkeo/s640/okladka_final-side.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 20.799999237060547px;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<b><a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/hawaikum" target="_blank">pod redakcją Moniki Kozień, Marty Miskowiec i Agaty Pankiewicz, Hawaikum. W poszukiwaniu istoty piękna </a></b></span><div>
Egzotyka kojarzy się raczej z lasami tropikalnymi, nieznanym i nieopisanym, bogactwem kolorów, zwyczajów i kultów. Ale Polska jako kraj egzotyczny? Sam pomysł dość intrygujący, bo mimo przeciągających się upałów nasz kraj nadal nie jest w strefie równikowej. A poszukiwanie istoty piękna między kiczem a tandetą to raczej porywanie się z motyką na słońce. Może "Hawaikum" to po prostu ulepszona "Wanna z kolumnadą" Springera? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/antologia-100-xx-2015" target="_blank">pod redakcją Mariusza Szczygła, Antologia 100/XX</a></span></b></div>
<div>
Nie zdążyłam zebrać funduszy na pierwsze dwa tomy, a Czarne wydaje trzecią część antologii polskiego reportażu. Chyba nie ma nikogo, kto by o niej [antologii] nie słyszał. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/przejezyczenie" target="_blank">Zofia Zaleska, Przejęzyczenie. Rozmowy o przekładzie</a></span></b></div>
<div>
Piękny nie zawsze jest wierny, a wierny nie zawsze jest piękny - debaty o przekładach trwają już bardzo długo i nic nie wskazuje na to, żeby ktokolwiek mógł jednoznacznie zamknąć ten temat. Zofia Zaleska rozmawia o nich z "<i>uznanymi tłumaczami Flauberta, Nabokova, Joyce’a, Woolf, Márqueza, Coetzee’go oraz wielu innych autorów</i>". </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6787,Tajemna-historia" target="_blank">Donna Tartt, Tajemna historia</a></span></b></div>
<div>
Literacki debiut autorki "Szczygła" (o którym szerzej pisałam tutaj). "Tajemna historia" została ochrzczona mianem 'jednej z najważniejszych powieści końca XX wieku'. "<i>Pełna napięcia, intelektualna opowieść o moralności, sztuce, karze i odkupieniu. Ale też o błędach młodości, oczekiwaniach wobec innych i samego siebie. Mroczna i uzależniająca niczym grecka tragedia opowieść o młodych ludziach, którzy odkrywają, jak łatwo jest zabić, a jak trudno jest żyć</i>". Z piękną okładką, subtelnie nawiązującą do "Szczygła". </div>
<div>
<br /></div>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6654,Facecje" target="_blank">Maciej Kaczyński, Patryk Bryliński, Facecje</a></span></b><div>
O ile informacje o kolejnych książkach blogerów i youtuberów przyjmuję z bardziej ironicznymi uwagami, na "Facecje" czekam z nieukrywaną przyjemnością. Czy może być coś ładniejszego niż kłótnie w komentarzach pod zdjęciem "Trumny chłopskiej" Gierymskiego udostępnionej przez fanpage 'Galicja Twoje Magiczne Miejsce'? (Nie ma.) </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ps. Podobno w październiku ma się ukazać także trzecia część "Mojej walki" i "Ścieżki północy" Falangana. #niepotwierdzoneinfo<br /><div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px; text-align: justify;">#cytaty pochodzą w całości z notek wydawniczych, a okładki książek ze stron internetowych wydawnictw</i><br /><div>
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-27833509025186994882015-08-05T14:39:00.000+02:002015-08-05T14:39:12.662+02:00Weronika Murek, Uprawa roślin południowych metoda Miczurina<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghNnpTGAl_63QviZSJq6Q7cZeXD5Q8UeKgP2F1ECDhfkO_98_wLvGKy-PUiG4fc-t_9CU_l7vQWmGmYusNVy3zQDofbttvsXsRuNrguepvjUVpXeNiHwCJrfLqI7NU365A0SQ2SM3wGo4/s1600/DSC03086_Fotor1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghNnpTGAl_63QviZSJq6Q7cZeXD5Q8UeKgP2F1ECDhfkO_98_wLvGKy-PUiG4fc-t_9CU_l7vQWmGmYusNVy3zQDofbttvsXsRuNrguepvjUVpXeNiHwCJrfLqI7NU365A0SQ2SM3wGo4/s640/DSC03086_Fotor1.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
Debiut Weroniki Murek jest tajemniczy. Uwodzi tytułem, okładką i tytułami opowiadań. Nic nie jest tu jednoznaczne, śmierć łączy się z życiem, sen z jawą, tragizm z groteską. Proste zdania okazują się trudne w odbiorze, a lektura wymaga skupienia. Bardzo zgrabnie napisane opowiadania stają się punktem wyjścia do rozmyślań, którym trudno nadać formę (właściwie nawet te teksty nie do końca przyjmują proste, znane kształty). Wszystko jest półpłynne, lepkie i letnie. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
Kiedy przeczytałam te opowiadania pierwszy raz byłam zaintrygowana. Rzeczy, które nie mają prawa się wydarzyć, tutaj funkcjonują jako nieodłączny element wykreowanego świata. Nie chodzi o science-fiction, nie ma robotów i gadżetów przyszłości, tutaj grabarze kradną jedzenie zmarłym i oglądają grające kartki na cmentarzu, w przedszkolu tematem gazetki jest krzywica, a chorzy psychicznie zbierają ziemniaki. Wtedy po lekturze nie miałam czasu napisać nawet akapitu, a kiedy czas miałam znowu zbyt wiele rzeczy mi umknęło i bałam się o Murek pisać. Przy drugim podejściu oglądałam już znany mi świat. Dokładniej wczytywałam się w tekst, dziwiło mnie, dlaczego fragmenty, które zaznaczyłam jako zabawne, tym razem wcale mi się takie nie wydają. Być może to tylko kwestia nastroju, ale mam wrażenie, ze groteska i żarty u Murek podszyte są jakimś dziwnym rodzajem melancholii (to dokładnie to uczucie, kiedy uświadamiamy sobie, że śmiejemy się z czegoś, co tak naprawdę jest strasznie przygnębiające). (I owszem: śmiech przez łzy to dość charakterystyczna cecha groteski, ale tutaj, przez nieoczywistość, proza wydaje się być inna, odwrócona, może bardziej odpowiednie byłoby stwierdzenie ‘łzy przez śmiech’.)</div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„ - Zegarek - powiedział tamten do zawiniątka. - Nie chciałbyś czasem? Trzeba nim potrząsnąć, to wszystko.<br />- Żaroodporny - dodał sprzedawca.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">- Skąd pan wie?<br />- Bo się ostał. </span><div>
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">Sprzedawał bowiem to, co pozostało z pożarów, a co udało mu się wygrzebać z popiołu.”</span><span style="background-color: #999999; color: #4c1130;"> </span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przeglądając ten zbiór można odnieść wrażenie, że opowiadania nie mają nic ze sobą wspólnego, zostały umieszczone tu na chybił-trafił. A podczas czytania to wrażenie się potęguje, bo okazuje się, że tytuły niewiele wspólnego mają nawet z ich treścią. W „Trzecim pochówku generała Sikorskiego z uwzględnieniem koca” nie ma Sikorskiego (ani koca), w „Siwym koniu w plamy kare” nie ma żadnego konia, w „Alergii na pióra pudrowe” ani alergii, ani piór, ani pudru. Ten brak zgodności między tytułem a fabułą sprawia wrażenie niedopracowania. Tymczasem każde z opowiadań jest starannie przemyślane i napisane. Powtarzające się zwroty, wersy, a czasem całe akapity (przy mniej uważnej lekturze trudne do wyłapania) są jak refreny - z jednej strony zdradzają drobiazgowość języka, z drugiej - są (prawie) jedynym akcentem, który wywołuje uczucie czegoś dobrze znanego, oswojonego. (Przecież w piosenkach i tak wszyscy znają tylko refreny.) Najładniej jest w „Ołówku, siekierce, kijku”. Zaczyna się od „Jakże pięknie było na wsi! Jesień była w pełni!”, następnie szybki opis krajobrazu ze złotymi liśćmi, dojrzewającymi jabłkami i przechadzającymi się kobietami. Potem, dokładnie tak samo, o zimie i nocy. „Jakże pięknie było na wsi! Noc już była w pełni!” - liczba sylab też jest jednakowa (!). Opowiadania Murek są gratką dla miłośników takich językowych zabiegów. Zmiany w utrwalonych powiedzeniach, bardzo dobry dobór słów zamieniający zwykłą rozmowę w naszpikowany groteską dialog. Murek sypie żartami jak z rękawa i świetnie się przy tym bawi. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDsa6gCYr-jAAuo2b0OIPtXvdovPuILkWmWRiB5zuvz8OSmfhDoOSGSyEmmiicHXYPYWye-U6WQUF1aOvViDppSbAOj62DmSEnZd2BP0bmJlVsHS3gZZocpgmnXfeS_Csc7tw8_VxlZMI/s1600/103_dudagra.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="616" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDsa6gCYr-jAAuo2b0OIPtXvdovPuILkWmWRiB5zuvz8OSmfhDoOSGSyEmmiicHXYPYWye-U6WQUF1aOvViDppSbAOj62DmSEnZd2BP0bmJlVsHS3gZZocpgmnXfeS_Csc7tw8_VxlZMI/s640/103_dudagra.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jerzy Duda-Gracz, Motyw Polski - górski</td></tr>
</tbody></table>
<div>
W notce wydawniczej na okładce mowa jest o kasztaniarzu, kosmonaucie, Matce Boskiej dziergającej Jezusowe skarpety. „Uprawa roślin południowych…” to dużo więcej: proboszcz podskakujący, żeby ugryźć uwiązaną pod sufitem bułkę; gospodarz, który chce być sfotografowany na tle Akropolu (dużo lepiej mieć zdjęcie na tle plastikowego, wydrukowanego zdjęcia Akropolu niż na tle pola z ziemniakami, nawet jeśli jest się gospodarzem, a zdjęcie jest do artykułu o gospodarstwie, nie?); Basia, laska dyrektora, która projektuje stroje dla polskich kosmonautów. Postacie, jakie prezentuje przed nami Murek, są zabawne i prześmiewcze; wpasowują się w świat, w jakim istnieją. Osoby, które są jedynie cieniem, głosem w telefonie nie odgrywają większej roli. Odstają. Stoją z boku, przyglądają się z daleka i nie mają ochoty mieszać się w sprawy tego szalonego świata. Udają, że ich to wszystko nie obchodzi i nie dotyczy. Kiedy zmarła kobieta dzwoni do swojego narzeczonego, on mówi, żeby dała mu spokój, że przecież nic mu wcześniej nie mówiła i że on ułożył sobie nowe życie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div>
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„Panie gospodarzu, dopuściłam złego! Dopuściłam złego ziemniaka! Jezu, dopuściłam złego ziemniaka! Dopuściłam złego ziemniaka, panie gospodarzu! Dopuściłam złego!” </span></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Być może co drugie zdanie „Uprawy roślin południowych…” nie jest aforyzmem (jak sugeruje to okładka), a autorka nie jest „nadwornym kuglarzem”, ale Murek napisała bardzo dobrą książkę. Z takim samym zapałem czytałam ją za każdym z trzech razów, a przeczytanie tego zbioru trzy razy pod rząd chyba jest najlepszą oceną. Kupujcie i czytajcie (przynajmniej dwukrotnie). </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">"Uprawę roślin południowych metodą Miczurina" przeczytałam dzięki uprzejmości autorki,</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">139 stron, wydawnictwo Czarne, 2015</span></i></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-80443824334504494122015-07-01T13:57:00.000+02:002015-07-01T13:57:28.517+02:00Książki na które można mnie poderwać - lipiec/ sierpień 2015<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjazmpq9ZozuhEhFuxyef0iWF6eOkiPRgwXIKSAmlTLBMsawFtlq9gJ6pAOvYU2iOeecHi9L5GEX426jHQNhbkXeiFsXpBI7sik1MQATtmcpxCLEA01Q6s2VdftBvxdcVuW9of8aslr_aU/s1600/kaboompics.com_Stack+of+magazines.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjazmpq9ZozuhEhFuxyef0iWF6eOkiPRgwXIKSAmlTLBMsawFtlq9gJ6pAOvYU2iOeecHi9L5GEX426jHQNhbkXeiFsXpBI7sik1MQATtmcpxCLEA01Q6s2VdftBvxdcVuW9of8aslr_aU/s640/kaboompics.com_Stack+of+magazines.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: #999999;">Zaczęło się od "Dymnej", pięknej książki w przepięknej okładce, którą bardzo chciałam mieć i na którą chętnie zostałabym poderwana. Potem okazało się, że książek, na które można mnie poderwać jest całkiem sporo, więc pojawiają się tu cyklicznie, co dwa miesiące, jako zbiór najciekawszych moim zdaniem zapowiedzi na nadchodzące miesiące. "Dymną" już mam i czytam, a wszystkim, którzy z jakiegoś powodu chcieliby mnie poderwać na książkę, polecam wybrać którąś z tych. </span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtPew-p19CWNRGfljbQYOhz3UAplXlOscEktIud3KBoqXwRRWntXdimElxuw9o1gNt-bKxEBZI9QCStiBcn93YAzGDeJe5avX3CemfT0psHiJJtVVKMvsbizXK1V-ST7WnO9d2gtJhpUQ/s1600/belfast_99-side.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtPew-p19CWNRGfljbQYOhz3UAplXlOscEktIud3KBoqXwRRWntXdimElxuw9o1gNt-bKxEBZI9QCStiBcn93YAzGDeJe5avX3CemfT0psHiJJtVVKMvsbizXK1V-ST7WnO9d2gtJhpUQ/s640/belfast_99-side.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<div>
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/belfast" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Aleksandra Łojek, Belfast. 99 ścian pokoju</b></span></a><br />
Po <a href="http://klubrecenzentaksiazki.blogspot.com/2015/02/rejmer-bukareszt.html" target="_blank">"Bukareszcie" Małgorzaty Rejmer</a> wiem, że najlepszym sposobem na poznanie człowieka jest poznanie miasta, w którym żyje. Miasto odzwierciedla społeczeństwo, jest jego odbiciem. Belfast z reportażu Aleksandry Łojek to miasto trudne i skomplikowane, podzielone na dzielnice z odrębnymi wyznaniami, zagubione i przerażone. Autorka przedstawia Belfast przez pryzmat swoich relacji z tym miastem; tutaj mieszka, tutaj ma przyjaciół i znajomych. "Belfast" z opisu przypomina więc trochę "Bukareszt", ale to zupełnie inne miejsce i inna historia. Koniecznie do przeczytania. </div>
<br />
<a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6488,Palac-Biografia-intymna" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Beata Chomątowska, Pałac. Biografia intymna</b></span></a><br />
<div>
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/jako-dowod-i-wyraz-przyjazni" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>pod redakcją Magdaleny Budzińskiej i Moniki Sznajderman, Jako dowód i wyraz przyjaźni. Reportaże o Pałacu Kultury</b></span></a><br />
21 lipca Pałac Kultury i Nauki będzie obchodził swoje 60 lecie. Z tej okazji Chomątowska pisze jego "Biografię intymną", a Czarne wydaje zbiór reportaży. Chomątowska opisuje PKiN przez historie ludzi z nim związanych i zmian, jakie zachodziły w Polsce w XX wieku. Antologia reportaży to przede wszystkim dyskusje i polemika z tym, co znaczył i co znaczy Pałac Kultury, budynek, który w naszym kraju budzi chyba największe emocje. Obydwie pozycje przeczytać warto, chociażby po to, żeby o PKiN wiedzieć trochę więcej.<br />
<br /></div>
<div>
<a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6478,Znikasz" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Christian Jungersen, Znikasz</b></span></a><br />
Jungersen - pisarz skandynawski, który - co bardzo dziwne - nie pisze kryminałów ani swojej sześciotomowej autobiografii, ale powieść psychologiczną. <i>"Mia cieszyła się, kiedy jej mąż znów zaangażował się w ich związek, który jeszcze niedawno przechodził poważny kryzys. Jednak gdy Frederik podczas rodzinnych wakacji doznaje ataku nerwowego, okazuje się, że powodem zmian jego osobowości jest guz mózgu. Wkrótce wychodzi na jaw, że mężczyzna w tajemnicy przed rodziną dopuścił się milionowych oszustw." </i>Nie jestem wierną fanką thrillerów psychologicznych, ale czasem lubię poczytać coś innego, a "Znikasz" zapowiada się bardzo ciekawie.<br />
<br /></div>
<div>
<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3498/Narzeczona-Schulza---Agata-Tuszynska" target="_blank"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Agata Tuszyńska, Narzeczona Schulza </span></b></a><br />
Historia najbardziej znanego mieszkańca Drohobycza, Brunona Schulza, opowiedziana z perspektywy jego jedynej narzeczonej, Józefiny Szelińskiej. Tuszyńska śledzi korespondencję Szelińskiej z biografem Schulza, Jerzym Ficowskim, sprawdza nieoczywiste tropy, stara się odpowiedzieć na pytania, które wciąż nurtują ludzi zgłębiających życie i twórczość Brunona Schulza.<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px; text-align: justify;">#cytaty pochodzą w całości z notek wydawniczych, a okładki książek ze stron internetowych wydawnictw</i></div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-56657443116859365892015-06-19T15:35:00.000+02:002015-06-19T15:35:48.384+02:00Coraz więcej zaskoczeń: konkurs <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBVzXpNUY_UZdPLOVAfFHIsdrd4A6q03gxfTf9BMK6WnEXqY-JaRWQ8wway3xIYNj1gEm53Rncvjo45Sby1BaQWiuhxLeRzkQEeZeGN08XBTuMt8IpSBDbLP2t5JfS5kdOHyBzbZQQm14/s1600/DSC03080_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBVzXpNUY_UZdPLOVAfFHIsdrd4A6q03gxfTf9BMK6WnEXqY-JaRWQ8wway3xIYNj1gEm53Rncvjo45Sby1BaQWiuhxLeRzkQEeZeGN08XBTuMt8IpSBDbLP2t5JfS5kdOHyBzbZQQm14/s640/DSC03080_Fotor.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Sprzedajemy się razem z nowymi egzemplarzami powieści Ałbeny Grabowskiej-Grzyb, wznowieniem "Coraz mniej olśnień", które przygotowało wydawnictwo Zwierciadło. O książce pisałam już bardzo dawno - na początku 2013 roku, recenzję można przeczytać na blogu (<a href="http://klubrecenzentaksiazki.blogspot.com/2013/02/abena-grabowska-grzyb-coraz-mniej.html" target="_blank">tutaj!</a>), ale tylko na własną odpowiedzialność i z przymkniętym jednym okiem. Można oczywiście recenzji nie czytać, ale warto wiedzieć, że "Coraz mniej olśnień" jest bardzo przyzwoitą i nieco zaskakującą książką. Zaskoczyła mnie już wtedy, dwa lata temu, kiedy okazało się że mimo schematyczności opisu na okładce i niewiele mówiącemu żółtemu zdjęciu (sic!), przełamuje pewne konwencje i ma w sobie świeżość i oryginalność. Podobała mi się na tyle, że polecam ją, kiedy ktoś prosi mnie ej, Asia, masz jakieś fajne książki do pożyczenia? I z tego co wiem: pożyczający są zachwyceni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na tylnej okładce nowego wydania (z okładką która również niczego nie mówi) są nasze pochlebstwa, a nigdy nie kłamiemy jeśli chodzi o książki, więc warto "Coraz mniej olśnień" przeczytać. (Tym bardziej że zbliżają się wakacje, a Grabowska pisze tak, że książka idealnie nadaje się na letni wyjazd). Żeby ułatwić jej przeczytanie, mam dla Was jeden egzemplarz powieści, a <b>wszystko, co musicie zrobić, to napisać tytuł i autora wiersza, który lubicie</b>. W powieści Grabowskiej poezji jest całe mnóstwo, jeden z wierszy cytowałam nawet na początku recenzji. Wasz wybór będzie subiektywny, a ja nie narzucam żadnego tematu czy gatunku, mam tylko nadzieję, że mnie zaskoczy, w końcu nie bez przyczyny w tytule stoi 'coraz więcej zaskoczeń'.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odpowiedzi (czyli wybrane wiersze) wpisujcie w komentarzach pod tym postem (i tylko tutaj). Oprócz tytułu proszę też o adres mailowy, a w przypadku anonimowych użytkowników imię i nazwisko albo nick. </div>
<div style="text-align: justify;">
Konkurs potrwa od dzisiaj (19 czerwca) do przyszłej niedzieli (28 czerwca). Zwycięzcę wylosuję w poniedziałek po zakończeniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Jeśli ktoś ma talent i wiersz potrafi napisać sam, zapraszam, znajdę więcej książek do rozdania. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOT9M90z3lie9-S4Q6tc5Uu4w9s-YoK7yRHdIdQwfX0icSpam2vrk828Slmlm9HwUM77UVSRBZezPzly9rIn1NaCr84zltp-AApg3H6HFyD2LKt0WdICd8rsD18Rl8158FLzl7IMpXpvc/s1600/DSC03082_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOT9M90z3lie9-S4Q6tc5Uu4w9s-YoK7yRHdIdQwfX0icSpam2vrk828Slmlm9HwUM77UVSRBZezPzly9rIn1NaCr84zltp-AApg3H6HFyD2LKt0WdICd8rsD18Rl8158FLzl7IMpXpvc/s640/DSC03082_Fotor.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Krótki regulamin:<br />
1. Organizatorem konkursu jest Klub Recenzenta Książki.<br />
2. Adres wysyłki musi znajdować się na terenie Polski.<br />
3. Każdy uczestnik może pozostawić jedno zgłoszenie, ale jeśli nie moglibyście zdecydować się na jeden wiersz - może być więcej, przyjmiemy to na klatę.<br />
4. Wszystkie wiersze zostaną przez nas przeczytane, więc tytuł i autor muszą być prawdziwi, zmyślenia wyjdą na jaw.<br />
5. To, na ile wiersz nam się spodoba, nie będzie brane pod uwagę podczas losowania zwycięzcy.<br />
6. Rozwiązanie konkursu znajdzie się na facebooku KRK i prawdopodobnie tutaj, na blogu, a zwycięzca zostanie powiadomiony mailowo.<br />
<br />
Powodzenia i wielu zaskoczeń!Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-52913149759252236722015-06-16T11:41:00.000+02:002015-06-16T12:02:07.151+02:00Jak skutecznie i bezboleśnie popełnić samobójstwo?<h4 style="text-align: justify;">
<b>Jakby to było...</b></h4>
<h4 style="text-align: justify;">
<b>Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się jakby to było skończyć już z tym wszystkim? Zapomnieć o problemach, kompleksach? Czy znalazłeś się kiedyś w kropce, w miejscu gdzie bardziej skupiałeś się na śmierci niż na życiu? </b></h4>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiswDrCNOaOUTMqx7BfRrGXyOeV7x7EP2wRbOXI82pURsSU7kaq8KOwl_mstxfd12fMHsiydXcu42ixYzO706wRf20bK7cBqYvtGZCF0t8XGMuOwKJuiwTw_Q_voeeMU7wWwW16PcgbIJI/s1600/tumblr_mnuy2509yl1stv0m6o1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiswDrCNOaOUTMqx7BfRrGXyOeV7x7EP2wRbOXI82pURsSU7kaq8KOwl_mstxfd12fMHsiydXcu42ixYzO706wRf20bK7cBqYvtGZCF0t8XGMuOwKJuiwTw_Q_voeeMU7wWwW16PcgbIJI/s640/tumblr_mnuy2509yl1stv0m6o1_500.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy z Nas ma gorsze momenty. Każdy z Nas ma prawo do chwili słabości. Jesteśmy przecież tylko ludźmi. Co jednak gdy nadchodzi taki moment w którym decydujemy się na ostateczność? </div>
<div style="text-align: justify;">
Kochany czytelniku, samobójstwo nie jest wyczynem bohaterstwa, nie jest też jakimś podniosłym aktem, samobójstwo to ucieczka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Samobójstwa często są następstwem depresji, choroby która jeszcze niedawno była bagatelizowana <br />
a obecnie stała się globalnym problemem. Problemem z którym można walczyć, o którym trzeba rozmawiać z bliskimi, a co najważniejsze z którym należy iść do lekarza. </div>
<div style="text-align: justify;">
W Polsce każdego dnia zabija się 16 osób. Każdego jakaś rodzina ponosi stratę, każdego dnia matka traci dziecko, żona męża lub brat siostrę. Zastanów się co robisz by sobie pomóc? Czy przypadkiem nie idziesz na łatwiznę? Nie oceniam Cię, proszę żebyś sam to zrobił. Każdy efekt który widzisz <br />
w swoim życiu jest rezultatem, czasem wystarczy przełożyć jedną cegiełkę aby Twoje życie nabrało nowego sensu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxf9WD71RwpoDRFFUMhQYUdsljRkQA6w1qIr9SxEM1Bw7JYSL4MeALUU4FKKiRu1ryWUBDeWLjCmmAB3_GFGaDK6mwjpXARMDwJOsScEoYS_Y7n7Dwz0zQHsCAj5FsemNhXZgQ6WWpNDg/s1600/tumblr_m9l9do1yIS1rx6ac4o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxf9WD71RwpoDRFFUMhQYUdsljRkQA6w1qIr9SxEM1Bw7JYSL4MeALUU4FKKiRu1ryWUBDeWLjCmmAB3_GFGaDK6mwjpXARMDwJOsScEoYS_Y7n7Dwz0zQHsCAj5FsemNhXZgQ6WWpNDg/s640/tumblr_m9l9do1yIS1rx6ac4o1_500.gif" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałabym Ci coś przekazać. Kiedyś podczas doła usłyszałam: Nie możesz się poddać, musisz walczyć, musisz walczyć o siebie. Nie pozwól by to się złamało. Ty też nie daj się złamać. <br />
Na świecie jest 7 miliardów ludzi i każdy jest wyjątkowy. Jeśli jeszcze mi nie wierzysz to pomyśl. Każdy z Nas jest niepowtarzalny, jesteśmy mieszanką cech charakterów, mamy różne maniery, pieprzyki, blizny czy znamiona. Jesteś cudowny. Jesteś niepowtarzalny. Co świat bez Ciebie zrobił? Co my bez Ciebie zrobimy? Co jeśli dasz sobie szansę? </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli znalazłeś mnie myśląc żeby z sobą skończyć. Przystań proszę na chwilę, zaufaj komuś, opowiedz swoją historię. Jeśli nie czujesz się pewnie, zadzwoń pod któryś z tych numerów. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugiej stronie czeka człowiek który chcę Cię wysłuchać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<strong style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;">116 123</strong><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;">– Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;">emocjonalnym</span><br />
<strong style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;">22 425 98 48</strong><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;"> – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna</span><br />
<strong style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;">116 111</strong><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;"> – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży</span><br />
<strong style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;">801 120 002</strong><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;"> – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”</span><br />
<strong style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;">800 112 800</strong><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Georgia; line-height: 26px; text-align: justify;"> – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08098094806736681341noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-9426545907923248342015-06-13T16:58:00.001+02:002015-06-14T16:50:38.829+02:00Marta Dymek, Jadłonomia<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas temu, prawdopodobnie podczas picia kawy i rozmowy
z Asią narodziła się myśl, żebym podzieliła
się z Wami swoimi przemyśleniami na temat książek. Mój wywód należy
zacząć od dwóch faktów: po pierwsze nie jestem doświadczonym pisarzem, a po drugie wypełniam pewnego rodzaju niszę,
dlatego się tu znalazłam. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o książki to pochłaniam wszystko w tempie
godnym Usaina Bolta, nie należę do książkowych niejadków i wybrzydzaczy, po
prostu muszę czytać. Taki freak odkąd
wzięłam do ręki pierwszą lekturę. Czasem
wstyd się do tego przyznać, bo podczas książkowej suszy przerobiłam wiele
pozycji o które sama bym siebie nie podejrzewała. Gdy jednak mam dostęp do
różnej literatury wybieram fantastykę, dynamiczną akcję lub książki kulinarne.
To ostatnie związane jest z tym, że gotuję prawie tak samo nałogowo jak czytam.
Śmieszna sprawa, kiedy garnki, łyżki i tony jedzenia są jednocześnie
antydepresantem jak i sposobem na wyrażenie euforii.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYpRDd15LJOLSHxsDFaK9bhroM4NyeMvTQUf1LAtyIxpEVXZR3qAMpCf9ta3yPvROTiWRzmVsLRPpD23LMCcwTeJd1zW1iGYNdQKuxydgeGLkvZnlBH3KioQYXu8-a-2wtczY4AsGDLZM/s1600/11418241_818293574906595_678403186_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYpRDd15LJOLSHxsDFaK9bhroM4NyeMvTQUf1LAtyIxpEVXZR3qAMpCf9ta3yPvROTiWRzmVsLRPpD23LMCcwTeJd1zW1iGYNdQKuxydgeGLkvZnlBH3KioQYXu8-a-2wtczY4AsGDLZM/s640/11418241_818293574906595_678403186_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze więc do rzeczy: <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Stali bywalcy bloga na pewno kojarzą cykl na który można
poderwać Asię. Mnie też można tak poderwać i udało się to mojemu chłopakowi.
Podczas którejś z kolei wizyty w Empiku Wojt zauważył że dostaje ślinotoku na
widok książki Jadłonomii, której bloga śledzę od dłuższego czasu. Chwilę później
źródło ochów i achów znalazło się w mojej kuchni. Jako cel postawiłam sobie
przetestowanie przynajmniej dwudziestu
przepisów których do tej pory nie robiłam. Jak wcześniej wspomniałam jem i
gotuje dość dużo i raczej bezmięsnie, choć nie nazwałabym siebie wegetarianką. <o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Do testowania zabrałam się z entuzjazmem, wstałam wcześnie i
postanowiłam, że dziś jest wielki dzień. Problem zaczął się po wypiciu kawy i
był dość prozaiczny. Po co gotować górę jedzenia, skoro przez cały następny
tydzień jestem sama w domu? Ratunkiem okazała się babcia. Po telefonie pełnym
obiecanek cacanek babcia przybyła na kawę i obiad. Przed kawą obiad już powoli
kończył się gotować, rozsiewając woń orientalnych przypraw. A! Zapomniałam
wspomnieć, kuchnia poleca Aloo Goobi czyli curry z kalafiora. </div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż mogę rzec, babcia zjadła i poprosiła o
dokładkę. Ja rozpłynęłam się w sosie i ocknęłam się dopiero przy szwedzkim
cieście rabarbarowym (swoją drogą też polecam <a href="http://www.mojewypieki.com/post/szwedzkie-ciasto-z-rabarbarem---rabarberkaka">klik</a>). <o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiImZEfGsXafUKXOB9HY3Q6DsbUXxZ-l4XFVbjgLfzA3-3nSCX9gG1JzLx7l0VzhPOyTzOworxEReFI3_S5eJQZInMmOBmU1Mt51_FY3fGUOtWrUaMUTIEKK0s94a0WAWMwW2Js280Fmgo/s1600/11329573_818300038239282_623169232_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiImZEfGsXafUKXOB9HY3Q6DsbUXxZ-l4XFVbjgLfzA3-3nSCX9gG1JzLx7l0VzhPOyTzOworxEReFI3_S5eJQZInMmOBmU1Mt51_FY3fGUOtWrUaMUTIEKK0s94a0WAWMwW2Js280Fmgo/s640/11329573_818300038239282_623169232_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Następnymi testerami zostali Asia, Pachuta i Wojt. Zupę krem
z buraka z mlekiem kokosowym pomimo sceptyzmu mojego lubego będę wspominać jako
piękną (ze względu na kolor) i cudownie kremową. Później było curry z kalafiora i ciasto
rabarbarowe (chyba pierwszy raz w życiu upiekłam pięć takich samych ciast w
przeciągu tygodnia).<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Kiedy przyjechali moi rodzice postanowiłam poszaleć,
zrobiłam trzy smarowidła do kanapek. Smalec z fasoli, pastę z pieczonego
czosnku i pastę z zielonego groszku. Tutaj czas przyznać się do błędu, tak to
jest jak się trzyma dwie sroki za ogon, nie dogotowałam groszku. Po czasie
jednak mogę stwierdzić, że nikomu to nie przeszkadzało, bo wszystko zniknęło ze
stołu. Nie byłabym jednak sobą gdybym nie powiedziała więcej o smalcu. Zawsze
to słowo mnie obrzydzało, nie byłam w stanie przemóc się żeby spróbować, więc
moje wyprawy na jarmark zawsze kończyłam jedząc chleb ze smalcem i ogórkiem
kiszonym bez smalcu (czasem też bez ogórka, albo bez chleba, możecie wybrać
jedno z tych dwóch). Ku mojemu zaskoczeniu smalec z fasoli stał się potrawą
która zmieniła moje życie. Aksamitna konsystencja fasoli z wyczuwalnymi
kawałkami cebuli i jabłka/śliwki, do tego ogórek i jestem w niebie. <o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-0gG2oenKZXyDK9572_3tc5o-iz_qkcmUHm6IrqAjZ6ZXNTeahJ3GvoAXha7fRudjQMvfe7WTK3_b7g8Pb1ubXUAk62qpkxE1UiWGLpS05fFHny0Ot0lHI-m1lrh0C2pOHf698Feh9Rc/s1600/11414750_818293571573262_2000225234_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-0gG2oenKZXyDK9572_3tc5o-iz_qkcmUHm6IrqAjZ6ZXNTeahJ3GvoAXha7fRudjQMvfe7WTK3_b7g8Pb1ubXUAk62qpkxE1UiWGLpS05fFHny0Ot0lHI-m1lrh0C2pOHf698Feh9Rc/s640/11414750_818293571573262_2000225234_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Mogłabym pisać tak jeszcze bardzo długo, ale nie jesteście tutaj
by czytać o ekstazach mojego podniebienia. Udało mi się przetestować dwadzieścia przepisów. Czy wszystkie były godne polecenia? Nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie dlatego, że były
złe czy niedobre, po prostu nie wszystkie mi pasowały. Dwadzieścia przepisów to nie
cała książka, przede mną jeszcze długa droga w towarzystwie tego pięknie
wydanego egzemplarza. A co do samej autorki: Marta Dymek jest inspiracją dla
wielu początkujących wegetarian/wegan. Ja zawsze traktowałam jej bloga jako
koło ratunkowe kiedy mój mózg się przegrzewał (to ten moment w którym masz
ochotę coś zjeść ale nie wiesz co). Tak też poznałam potrawy które na stałe
zagościły w moim jadłospisie. (zobacz: <a href="http://www.jadlonomia.com/2013/09/rozpustny-budyn-jaglany.html">czekoladowy budyń jaglany</a>, <a href="http://www.jadlonomia.com/2013/09/cannelloni-z-dynia-i-kasza-jaglana.html">canneloni dyniowe</a>, <a href="http://www.jadlonomia.com/2013/08/czipsy-z-jarmuzu.html">czipsyz jarmużu</a>). <o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Jeśli miałabym to wszystko podsumować, sama książka jest
zbiorem wszelkich cudowności, nie tylko dla tych którzy nie jedzą mięsa, również
dla osób otwartych na ciekawe połączenia smaków, czy odkrycie dobrze znanych
warzyw w innym wydaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
PS. Jeśli będę
grzeczna, to może mnie jeszcze tu spotkacie, opowiadającą o magicznych krainach
albo o wyjątkowym jedzeniu. Bo o czym
jak o czym ale o jedzeniu mogę mówić wiele.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #741b47;"><i>288 stron, Wydawnictwo Dwie Siostry, 2015</i></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08098094806736681341noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-63578303806435912012015-06-10T22:46:00.000+02:002015-06-14T23:20:25.928+02:00Erin Kelly, Broadchurch<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpU59ofG-hhLri1RboYAeVJJOaZT03s0TjxNC-MCYPhdlpLhVtEEbjOpRfiz9tKK9jiJpka_6dRCpGao6ID2HxC1dORMYaNkRhD7rC7PHggQt8rKjySdDXL8W7ED-Q9a6HZsJPHuonGok/s1600/DSC03053_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpU59ofG-hhLri1RboYAeVJJOaZT03s0TjxNC-MCYPhdlpLhVtEEbjOpRfiz9tKK9jiJpka_6dRCpGao6ID2HxC1dORMYaNkRhD7rC7PHggQt8rKjySdDXL8W7ED-Q9a6HZsJPHuonGok/s640/DSC03053_Fotor.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
"Broadchurch" zaczęłam oglądać oczywiście tylko i wyłącznie dlatego, że Ólafur Arnalds robił muzykę. Szybko okazało się, że serial ma nie tylko świetną ścieżkę dźwiękową, ale cała reszta również mocno daje radę. Przepiękne, sielskie krajobrazy, powolna akcja, skupienie się na emocjach zamiast na - typowym dla kryminałów - jak najszybszym rozwiązaniu sprawy, fantastyczny akcent Tennanta, naprawdę zaskakujące zakończenie i równie dobry drugi sezon. Wszystko to sprawia, że "Broadchurch" jest wyjątkowy i zupełnie nie dziwi wielkość publiczności, jaką zgromadził przed telewizorami. Książce Erin Kelly jednak wszystkiego tego brakuje. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
Miasteczkiem Broadchurch wstrząsa niespodziewana śmierć jedenastoletniego Danny’ego Latimera. Policja stwierdza, że chłopak został zamordowany i rozpoczyna poszukiwania zabójcy, który z pewnością jest jednym z mieszkańców Broadchurch. Uczuciowa sierżant Ellie Miller i opryskliwy, nieufny komisarz Alec Hardy podejrzewają wszystkich mieszkańców, którzy na tę noc nie mają zagwarantowanego alibi, ale każdy dzień - zamiast zbliżać ich do zakończenia śledztwa - podsuwa nowe tropy i weryfikuje ich teorie. Nie zobaczymy tu nowoczesnej technologii i badania próbek pobranych w miejsca zbrodni w sterylnych laboratoriach. Policjanci w Broadchurchu borykają się z całkiem przyziemnymi problemami - brakiem pieniędzy, kłopotami zdrowotnymi, nieufnością mieszkańców i próbami zatajenia niewygodnych faktów. Odnalezienie mordercy nie jest zadaniem na czterdzieści minut, nie trwa przez jeden odcinek i nie wystarczą do tego zaawansowane programy i dwa przesłuchania. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
Nie spodziewałam się, że lektura powieści zagwarantuje mi takie same emocje jak oglądanie serialu. Znałam zakończenie i kolejność wydarzeń. Czytając, odtwarzałam w głowie poszczególne sceny, bohaterowie mówili głosem aktorów i mieli ich twarze. Moja uwaga skupiła się na warstwie językowej. Niezwykle pozytywne opinie dotyczące stylu Kelly i tego, jak świetnie oddała charakter serialu (a nawet że książka jest od niego lepsza) niestety są tylko frazesem na okładce i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Piękne krajobrazy i malownicze widoki znikają gdzieś między banalnymi porównaniami a brakiem opisów. Bardzo prosty język nijak ma się do tajemniczości, jaką te zdjęcia wprowadzają do serialu. Czasem wiatr zaplata bohaterce włosy w dredy, a czasem ktoś porównuje coś do detrytusu. Zdarza się, że postacie wypowiadają się jak nastolatkowie, łatwym językiem, który aż razi w ich ustach. Kelly unika mocnych słów, narracji brakuje ostrzejszego tonu. Owszem, fabuła skupia się na morderstwie jedenastoletniego chłopca, ale, na boga, nie jest to książka dla dzieci. Dlaczego zamiast uprawiać seks dwójka dorosłych ludzi „na swój sposób zasiedziała się do późna”? Przez to że warstwa językowa jest tak uboga, akcja biegnie dużo szybciej niż w serialu. Znika urok powolnego odkrywania kolejnych kart, przedłużającego się milczenia, akcentu Hardyego, który nadaje wszystkim jego wypowiedziom charakterystycznej ostrości. Nie widać grymasów twarzy, bezsilności i zrezygnowania, rozrywającego serce cierpienia, tych chwil tuż przed rozpłakaniem się, kiedy oczy są pełne łez. Pozostaje to, co łatwo oddać słowem - dialogi, czynności, bójki, krzyki, załamywanie rąk i wydawanie rozkazów. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjztDXw5x7xSuc5UtdvCxe8sxwzUSYkHxvVvG_0XEZCorX2TsTzky_WvHJYV_y3ne6rt_r2Yrs0uqu5ln13QmKi8MCJ4o2ACPhWfwj2ciLvACuNWF5RQLbfSF6s4q9U1SqpCh9F3UQqQIA/s1600/olivia-colman-david-tennant-broadchurch-s2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjztDXw5x7xSuc5UtdvCxe8sxwzUSYkHxvVvG_0XEZCorX2TsTzky_WvHJYV_y3ne6rt_r2Yrs0uqu5ln13QmKi8MCJ4o2ACPhWfwj2ciLvACuNWF5RQLbfSF6s4q9U1SqpCh9F3UQqQIA/s640/olivia-colman-david-tennant-broadchurch-s2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z "Broadchurch", reż. Chris Chibnall</td></tr>
</tbody></table>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
Kelly pogłębiła trochę psychologizację postaci, ale myśli bohaterów stanowią dość trudny element do pokazania w filmie, więc nie dodawałabym tego do jej zasług. Poza tym głębszy wymiar zyskuje tylko kilka postaci: Beth (matka Danny’ego), Ellie i Hardy. Komisarz, w filmie mało sympatyczny i skryty, tutaj nagle traci swoją tajemniczość - dostajemy czysty zapis jego myśli, rozterek i problemów. Dobrze chociaż, że myśli bohaterów nie są sztampowe, wymykają się schematom (chociaż czasem robią to aż do przesady), czasem ocierają się o tandetę i kicz, co jest ciekawą przeciwwagą dla poruszanego trudnego, poważnego tematu, ale obawiam się, że to przypadek i nie takie było zamierzenie. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
Książka Erin Kelly nie jest zła, bo bazuje na bardzo dobrej historii. Warsztat pisarski autorki strasznie mnie zawiódł, ale nie można powiedzieć, że nie da się tego czytać. Czyta się nieźle - to kryminał ze świetnie skonstruowaną fabułą i bohaterami. Sukces powieści jest jednak tylko odcinaniem kuponów od popularności serialu, więc jeżeli ktoś ma wybór między książką a serialem: zdecydowanie polecam "Broadchurch" obejrzeć. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">*"Broadchurch" przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego</span></i></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">429 stron, Wydawnictwo Literackie, 2015</span></i></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-83055026012151178462015-06-02T19:29:00.000+02:002015-06-02T19:29:12.755+02:00Dlaczego nie czytasz lektur? <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ5pYeAWd9kZ8NYDdhlPEpTy_4wU3QcZlqBIOLuEHhj5rIV6lqvOcFZV-vmr4hBI53o9RUK7RG0VlwZfhupOYRXPsRtOPntzr5FyYVrm577YFx7Kcskx4nsHt-O6dnpF4CGcULzGimO3Y/s1600/kaboompics.com_Shelf+with+old+books2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ5pYeAWd9kZ8NYDdhlPEpTy_4wU3QcZlqBIOLuEHhj5rIV6lqvOcFZV-vmr4hBI53o9RUK7RG0VlwZfhupOYRXPsRtOPntzr5FyYVrm577YFx7Kcskx4nsHt-O6dnpF4CGcULzGimO3Y/s640/kaboompics.com_Shelf+with+old+books2.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px;">
<br /></div>
Gdybyście mieli stworzyć listę najgorszych rzeczy w szkole, co umieścilibyście jako pierwsze? (Jeżeli już nie jesteście uczniami, to wyobraźcie sobie, że znowu nimi jesteście, chociaż nie czarujmy się, nikt w swoich wyobrażeniach jakoś specjalnie nie chce wracać do szkoły). Prawdopodobnie na samym szczycie, obok wstawania cztery razy w tygodniu na zerówkę i wuefu na pierwszych godzinach, znalazłyby się sprawdziany z lektur. Może dlatego że nikt nie lubi sprawdzianów, a może dlatego że te sprawdziany nie są układane dla normalnych ludzi. <br />
<br />
Bohaterowie, którzy w książce istnieli przez trzy zdania, kolor włosów i oczu, kto to powiedział i inne szczegóły, na które nikt nie zwraca uwagi - to pytania, które dowiodą, że nie przeczytałeś lektury, nawet jeśli ją przeczytałeś. Wiedzę świetnie sprawdzają także szczegółowe plany wydarzeń z powieści, których akcja nie jest linearna. W innych szkołach działa to w odwrotną stronę: brak jakichkolwiek klasówek, pobieżne omawianie lektur, praca w grupach. Znalezienie złotego środka nigdy nie było łatwe, ale w tym przypadku wydaje się być niemożliwe. Przyczyna nieczytania lektur nie leży tylko w lenistwie i nieczytaniu ‘dla zasady’, a omijanie szkolnej biblioteki jest coraz prostsze. (Omijanie biblioteki oczywiście nie obowiązuje jeśli w bibliotece jest darmowe wifi albo strony z opracowaniami nie są zablokowane). <br />
<br />
Dlaczego nie czytasz lektur? Odpowiedzi jest wiele, ale często po prostu nie ma na to czasu. Jeśli nie jest się na profilu humanistycznym, to brakuje doby nie tylko na czytanie lektur, ale także na wyrobienie się z obowiązującym materiałem. A jeśli ma się rozszerzony polski to tempo przerabiania lektur jest takie, że bez kursu szybkiego czytania przeczytanie wszystkich książek jest niemożliwe. Nie ma też po co. Pytała mnie ostatnio, więc teraz już nie zapyta, jak będzie sprawdzian to zawsze można ściągnąć, a jak będzie trudny to przeczytanie lektury właściwie niczego nie zmieni. Przeczytanie streszczenia szczegółowego nie różni się za bardzo od przeczytania lektury, a przynajmniej nie trzeba się męczyć z dwustronicowymi opisami przyrody i nudnymi dialogami. Właściwie streszczenie krótkie też się nada, żeby tylko wiedzieć mniej więcej, o co chodzi. A czasami nie trzeba nawet czytać streszczeń (sic!). Do matury potrzebne są motywy, a pytania z ustnego są w internecie. <br />
<br />
Nieczytanie książek zaczyna się od nieczytania szkolnych lektur. Nie ma się co dziwić, że młodzi ludzie nie czytają, skoro jeszcze w podstawówce muszą przeczytać śmiertelnie nudne „Wspomnienia niebieskiego mundurka” albo „W pustyni i w puszczy”, które - oprócz przeraźliwie długich opisów wszystkiego - jest bardzo ciekawą powieścią. Zaraz potem „Stara baśń” Kraszewskiego, „Krzyżacy” (do tej pory się nie lubię z Sienkiewiczem), wszystkie części „Dziadów” przez które nie przebrnęłam, „Kordian” (i podróże na chmurze), „Wesele” (najlepszy przykład że przeczytanie lektury zupełnie nic nie daje, chyba nikt tego nigdy nie przeczytał), „Nad Niemnem”, „Cierpienia młodego Wertera”. Jeżeli ktoś porwie się na czytanie dramatów romantycznych to przestanie się zastanawiać, dlaczego wszyscy wtedy chcieli się pozabijać. <br />
Takie książki są w programie, a program trzeba zrealizować. Aż przykro to stwierdzić, ale scena z „Ferdydurke” w której Bladaczka przekonuje, że „Słowacki wielkim poetą był” do złudzenia przypomina rzeczywistość, w szkole brakuje tylko akcentów humorystycznych. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiV5MqEigHS8b2bE8GkzpKQkFG5FUaq2yVI2eUdcJq5HKdHBtZ6TjhMzSOzr_d8RHyX-z_rH3F9_RcdJP6lSDrRRBM9SxuBAdej9Dynmn1mQ0JCM4RNA2qqWbrhcxKkj95NH0K4mbA24t0/s1600/tumblr_mo0tcsTlM91r5tg6do1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiV5MqEigHS8b2bE8GkzpKQkFG5FUaq2yVI2eUdcJq5HKdHBtZ6TjhMzSOzr_d8RHyX-z_rH3F9_RcdJP6lSDrRRBM9SxuBAdej9Dynmn1mQ0JCM4RNA2qqWbrhcxKkj95NH0K4mbA24t0/s1600/tumblr_mo0tcsTlM91r5tg6do1_500.gif" /></a></div>
<br />
Mówi się, że lektury czyta się dla samego siebie, a nie dla nauczycieli i ocen. To oczywiste, wiadomo, ile korzyści niesie ze sobą czytanie, ale nikt nie lubi czytać nudnych rzeczy, z których nic nie można zrozumieć. A jeśli do tego wszyscy mówią o matko jakie to nudne, beznadziejne i w ogóle i zupełnie nie można przez to przebrnąć, usnęłam jak czytałam to zapał do przeczytania czegokolwiek wyparowuje zaraz po tym jak powstanie. Nikt natomiast nie wspomina, że owszem, może czasami przynudza, ale tym ludzie zachwycali się ileś-tam lat temu, to było ‘bestsellerem’ i gdyby wtedy istniały empiki to byłoby na półeczkach najlepiej sprzedających się książek. Nie musi ci się spodobać, nie musisz przeczytać do końca ani wiedzieć, że Sonia Marmieładowa była blondynką. Nikt też nie mówi, jak pięknie niektóre te książki są napisane. Prus w „Lalce” przepięknie hejtuje, Schulz robi takie porównania, że można się go czytać w kółko i w kółko, „Zbrodnia i kara” jest po prostu super, a „Tango” można poczytać tak sobie, dla przyjemności. Najgorsze podczas ich czytania jest to, że ktoś potem będzie odpytywał ze wszystkich szczegółów, więc lepiej wziąć porządne streszczenie i skupić się na faktach niż czytać książkę, przy której tyle rzeczy może rozproszyć uwagę i dużo bardziej prawdopodobne jest to, że zapamięta się, że Rzecki pod pachą niósł poduszkę pneumatyczną albo bigos*, niż to w jakim hotelu mieszkał Wokulski w Paryżu. <br />
<br />
Nie próbuję usprawiedliwiać innych ani siebie. Wiem też, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim sposób omawiania lektur w szkole ulegnie zmianie, ale nie znam ani jednej osoby, która przeczytała wszystkie (albo prawie wszystkie) lektury, a przecież znam ludzi obytych i zdolnych. Jeśli takie jest promowanie czytelnictwa, to szkoło, robisz to źle. <br />
<br />
<br />
<i>*mowa o scenie, w której Rzecki przynosi do teatru album dla Rossiego (tom I, rozdział 18) </i>Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-10054041878641061922015-05-27T15:25:00.000+02:002015-05-27T15:25:10.732+02:00Lucjan i Maciej, Make Life Harder<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyWSEznxPcpaZXLG4HkWWiEF9_GGfPi-IX3HAKVsW6OR7rxNb0F3tIqspya0w5a4fyyEgnPuYpaDMTuTDaJZgX5Qw_x4n9FIcUcfJg3-4nZnVVehLFjqn02659tm0CkKMKlZ5a88xafC8/s1600/nI7j2_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="450" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyWSEznxPcpaZXLG4HkWWiEF9_GGfPi-IX3HAKVsW6OR7rxNb0F3tIqspya0w5a4fyyEgnPuYpaDMTuTDaJZgX5Qw_x4n9FIcUcfJg3-4nZnVVehLFjqn02659tm0CkKMKlZ5a88xafC8/s640/nI7j2_Fotor.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 13px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książki zwykle dzieli się ze względu na gatunek, niektórzy mówią, że jeżeli w ogóle wprowadzać jakiś podział to tylko na dobre i złe (kontrowersyjność tego podziału pozwala na jego stosowanie jedynie przy ustawianiu książek w domowej biblioteczce), ale dla mnie jedyną słuszną kwalifikacją jest podział na: 1) książki typu ‘polska komedia romantyczna’ (generalnie nie warto); 2) książki, które poleca Michał Nogaś; 3) książki noblistów; 4) książki z suspensem i jakąś tajemnicą do rozwiązania (Dan Brown i inni pisarze skandynawscy); 5) książki, których nie powinno czytać się w miejscu publicznym. W rozwinięciu punktu piątego są dwa powody - dlatego że wstyd albo dlatego że ludzie dziwnie patrzą na osoby płaczące ze śmiechu podczas czytania. „Make Life Harder” zdecydowanie zalicza się do piątej kategorii.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #4c1130;"><span style="background-color: #cccccc;">„Ostatnia niedziela marca to czas, kiedy wszyscy przesuwamy wskazówki zegara do przodu z trzeciej na czwartą i tym samym podróżujemy w czasie. Oczywiście są Polacy, którzy w czasie podróżują regularnie. To Grzegorz Skawiński, którego zdradza nie tylko opływowy kształt czaszki sugerujący częste przemieszczanie się w tunelach czasoprzestrzennych, ale również okulary z 3080r.”</span></span><br />
<span style="color: #4c1130;"><span style="background-color: #cccccc;"><br /></span></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Lucjan i Maciej to jedyni ludzie, którzy się nie sprzedali i nawet w ddtvn występują w maskach. (Albo po prostu nikomu się do wydania książki nie przyznali i teraz im głupio.) W „Make Life Harder” obnażają wszystkie aspekty życia w Polsce, obgadują wszystko, co można obgadać i komentują wszystko, co można skomentować. Odsłaniają hipokryzję, wyśmiewają ‘cebulactwo’, spoglądają na Polskę odbitą w krzywym zwierciadle, które wyolbrzymia wady. Tworzą karykaturę typowego Polaka - bardzo groteskową, ale mimo wszystko niezwykle trafną. Potrafią spojrzeć na polską rzeczywistość z przymrużeniem oka, ocenić typowe przywary, wykpić tradycje, zwyczaje, poglądy. Nie ma święta, grupy społecznej czy instytucji, której się „nie dostaje”. Obrywa typowy Janusz i Wieśka, służba zdrowia, studenci, Wielkanoc, Halloween, Sylwester i zmiana czasu. Na szczęście Lucjan i Maciej nie pozostawiają Polaków osamotnionych i zagubionych, oferując im wiele przykładów i porad na temat tego, jak zachować się w kinie, jak chodzić do teatru, jak pić alkohol i jak być szczęśliwym.</div>
<div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
„Make Life Harder” nie miało być i nie jest literaturą wysoką i patetyczną. Przekleństwa w co drugim zdaniu, suche żarty i komentarze dotyczące znanych osób nadają całości specyficznego smaczku, charakterystycznego dla tej części internetu, gdzie można znaleźć <a href="https://www.facebook.com/pages/Polska-szko%C5%82a-dizajnu/413731338709709?fref=ts" target="_blank">Polską Szkołę Dizajnu</a>, <a href="https://www.facebook.com/pages/Polska-szko%C5%82a-dizajnu/413731338709709?fref=ts" target="_blank">Faszyn from Raszyn</a> i <a href="https://www.facebook.com/przecietnemarzenia?fref=ts" target="_blank">Przeciętne cele w życiu</a>. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsPPY4AuE9dnHpb0Gnbo0wj3Cxt_-AUBZAzGUW5I5_ToXD9dz3eMaEUZ8FJQ36yJzicnMZLTjVgN9NJQXsKEXg9OWuwHyylcgg3ZruJZv0CGGohxJhrzgS-lcifzN3RUJaq9jtpG3V7SU/s1600/gallery_1424540124_769619.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsPPY4AuE9dnHpb0Gnbo0wj3Cxt_-AUBZAzGUW5I5_ToXD9dz3eMaEUZ8FJQ36yJzicnMZLTjVgN9NJQXsKEXg9OWuwHyylcgg3ZruJZv0CGGohxJhrzgS-lcifzN3RUJaq9jtpG3V7SU/s640/gallery_1424540124_769619.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
„Make Life Harder” czyta się szybko, to książka na wieczór lub dwa. Tak naprawdę im dłużej się ją czyta, tym mniej śmieszna się staje. O ile pierwsze rozdziały lepiej przeczytać samotnie w domu, żeby nie narazić się na nieprzyjemne spojrzenia innych uczestników komunikacji miejskiej, tak dalsze rozdziały smakują trochę jak kilkukrotnie odgrzewany kotlet. Podział książki jest dosyć prosty - rozdziały to miesiące, wszystko jest ułożone i (wydawać by się mogło) przemyślane. Kilka części zostało jednak wrzucone na zasadzie 'nigdzie nie pasuje, więc może być wszędzie'. Niektóre elementy codziennego życia zostały opisane szczegółowo, opatrzone trafną ripostą, dopracowane do ostatniego szczegółu. Inne zostały napisane na odwal się, autorzy niby odnoszą się do poruszanego tematu, ale ich przemyślenia grzęzną gdzieś w meandrach rozpatrywanego problemu. Trącają je z daleka kijem, wykręcają się i unikają odpowiedzi. Owszem, jest to ciekawy zabieg, przywodzący na myśl odpowiedzi polityków na niewygodne pytania, ale śmieszy raz, drugi, trzeci i w końcu zaczyna przeszkadzać. I tak samo dzieje się niestety z większością żartów: ich przewidywalność ujmuje im świeżości i oryginalności. W ostatnich rozdziałach zamiast śmieszyć, nudzą i irytują, a chyba nie takie było zamierzenie twórców. Niestety nie lajkuję MLH na facebooku i nie jestem w stanie powiedzieć, czy moje spostrzeżenia są słuszne, ale podczas czytania niektórych części miałam wrażenie że były one publikowane jako posty i wrzucone do książki jako kopiuj-wklej (sformułowanie ‘dzisiaj jest’ narzuca czas teraźniejszy a nie bliżej nieokreślony, który obowiązuje w pozostałej części książki). </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #4c1130;"><span style="background-color: #cccccc;">„każdy, kto kiedyś był chory, wie, że takim najbardziej przykrym punktem chorowania jest wizyta u lekarza. Ktoś inny powie, że w chorobie gorsza jest śmierć, ale widocznie nigdy nie próbował zarejestrować się w przychodni rejonowej do dermatologa” </span></span></div>
<span style="color: #4c1130;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lucjan i Maciej tworzą pastisz Polski i Polaków. „Make Life Harder” nie zmienia życia ani nie otwiera oczu na jakieś kwestie, wszystko to dobrze znamy z mediów, rozmów ze znajomymi, obserwacji rzeczywistości, ale podczas czytania można się pośmiać z Darka i Marioli i trochę z samego siebie. Niektóre fragmenty powinny być lekturą obowiązkową dla wszystkich, żeby nabrać dystansu do życia, którego nieustannie i wciąż nam brakuje. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;"> 350 stron, Prószyński i S-ska, 2015</span></i></div>
</div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-19648157796921946532015-02-26T16:00:00.000+01:002015-02-26T16:00:01.529+01:00książki na które można mnie poderwać - marzec/ kwiecień 2015<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5t1LXyvJ8ptnTCsa6Skdxr-GkfeKXeUwS_wT_2BqgcCSdpaCb4WVtWSBfJ3vA3mzJJ-zij53EyS79NQ6kZuyMgPHNfkOorCeUqzulr__-puRU_t8e8DtG4IHopcUGd2UBcILi6xQcD1I/s1600/kaboompics.com_Young+woman+relaxing+at+home+and+reading+a+book.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5t1LXyvJ8ptnTCsa6Skdxr-GkfeKXeUwS_wT_2BqgcCSdpaCb4WVtWSBfJ3vA3mzJJ-zij53EyS79NQ6kZuyMgPHNfkOorCeUqzulr__-puRU_t8e8DtG4IHopcUGd2UBcILi6xQcD1I/s1600/kaboompics.com_Young+woman+relaxing+at+home+and+reading+a+book.jpg" height="366" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Po tym, jak biografia Dymnej znalazła się we wszystkich księgarniach, za każdym razem, kiedy ją widziałam, wywoływała u mnie wielki smutek, bo zawartość mojego portfela nigdy nie pozwalała mi jej kupić. Kiedy kolejny raz żaliłam się, że znowu widziałam "Dymną" i znowu nie było mnie na nią stać, Kaśka pocieszyła mnie, że może ktoś mi ją sprezentuje. Od</span><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">parłam: </span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">"Mógłby mnie ktoś poderwać na "Dymną". Chętnie bym się dała poderwać" </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">(nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy o facetach)</span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">. </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Okazało się, że 'książek, na które można mnie poderwać' jest więcej, bo co miesiąc wychodzi kilka ciekawych tytułów. Kaśkę zawsze można poderwać na "Beksińskich", mnie w tym miesiącu na jedną z tych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">(edit: "Beksińscy" już nieaktualni, na "Beksińskich" sama ją poderwałam)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAF7GY2rYJfYs70_GJsyAb3B0pvXfqKJFfLcXRC5uEsA_J8BG_ViRbvgVI7wXqn9OaMWtX_1fzyyLqBigD6weDde4Xt3ZceiaxuF_OxU7_1Be0BDHEdzmouokSGHjOCBkzKO9ZyFktOsI/s1600/dziwne_kamienie-side.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAF7GY2rYJfYs70_GJsyAb3B0pvXfqKJFfLcXRC5uEsA_J8BG_ViRbvgVI7wXqn9OaMWtX_1fzyyLqBigD6weDde4Xt3ZceiaxuF_OxU7_1Be0BDHEdzmouokSGHjOCBkzKO9ZyFktOsI/s1600/dziwne_kamienie-side.jpg" height="160" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/dziwne-kamienie" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Peter Hessler, </b></span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Dziwne kamienie. Opowieści ze Wschodu i z Zachodu</b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Moja miłość do wszelkich reportaży rozkwita i mam wrażenie, że niedługo będę czytać tylko ten gatunek (oprócz kolejnych części autobiografii Kanusgarda). Książka Hesslera to opowieści o Chinach i Ameryce i ich wzajemnych relacjach. Podróż po Wschodzie i Zachodzie bardziej jako zbiór zasłyszanych ludzkich historii niż relacji z wyprawy, a poza tym lekko filozoficzne rozważania o samotności człowieka w obcym świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.karakter.pl/zapowiedzi/jak-przestalem-kochac-design" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Marcin Wicha, </b></span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Jak przestałem kochać design</b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Eseje o obliczu Polski ostatnich czterdziestu lat, czyli o brudzie, niespójności, peerelowskiej brzydocie i współczesnym "upiększaniu" krajobrazu. <i>"„Zakochaj się w designie” – zachęcają ekrany w warszawskich tramwajach. Starannie zaprojektowane wnętrza dyscyplinują gości skuteczniej niż ochrona przy wejściu. Ktoś kiedyś mówił, że design miał zmieniać świat na lepsze?". </i>Przeglądam właśnie "Wannę z kolumnadą" Springera i coś mi mówi, że Wicha będzie świetnym uzupełnieniem. Poza tym ma przepiękną okładkę, prawda? </div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3313/Listonosz---Charles-Bukowski" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Listonosz, Charles Bukowski </b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black;"><a href="http://klubrecenzentaksiazki.blogspot.com/2014/10/charles-bukowski-najpiekniejsza.html" target="_blank"><span style="color: black;">Moje pierwsze spotkanie</span></a> </span>z Bukowskim było bardzo emocjonujące i chociaż bardzo wątpię, czy Bukowski-listonosz zaszokuje mnie bardziej niż Bukowski-erotoman-i-pijak (sic!), to chętnie z nim pozaglądam do domów obcych ludzi. <i>"Bukowski, choć szczerze nienawidził swej pracy, trzymał się jej jednak przez kilka lat. Ta mieszanka fascynacji i niechęci musiała przynieść książkę pełną pasji, chwilami przypominającą reportaż. Listonosza czyta się niczym powieść sensacyjną, element niepewności tkwi tu niemal za każdymi drzwiami, do których puka bohater, przyjmowany euforycznie lub wrogo, nagabywany lub odpędzany".</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/rosjanin-to-ten-kto-kocha-brzozy" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Olga Grjasnowa, </b></span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Rosjanin to ten, kto kocha brzozy</b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka pod tym bardzo tajemniczym tytułem okazuje się być opowieścią o poszukiwaniu własnej tożsamości i miejsca dla siebie na świecie. Niby rozwałkowany temat - wzdłuż i wszerz - ale mimo to nadal aktualny, pokolenie kosmopolitów mieszkające wszędzie i w efekcie nie znające swojego miejsca, próby zrozumienia drugiego człowieka i samego siebie; tak naprawdę historia w której nie ma granic wiekowych i etnicznych. <i>"Dostrzega obcość jako warunek bliskości, a osamotnienie jako sposób na życie."</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6174,Dzienniki-japonskie" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Piotr Milewski, D</b></span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>zienniki japońskie</b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Znów podróż na wschód. Tym razem bardziej o podróżowaniu niż ludziach. Samotna wędrówka bez planu, autostopem, sen pod gołym niebem, obcy ludzie i możliwość odkrycia tego, czego nie można zobaczyć, oglądając z przewodnikiem wielkie miasta. "<i>Opowieść o podróżowaniu jako takim: o jego filozofii i sensie, a także piętnie, jakie odciska na świadomości wędrowca". </i>Jestem niespełnionym podróżnikiem, lgnę do takich historii (a potem jeszcze bardziej jestem niespełnionym podróżnikiem i planuję, jak zwiedzić cały świat). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6138,Szczygiel" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Donna Tartt, Szczygieł </b></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego? O tym pisałam <a href="http://klubrecenzentaksiazki.blogspot.com/2014/11/the-goldfinch-donna-tartt.html" target="_blank"><span style="color: black;">tutaj</span><span style="color: #444444;">.</span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">#cytaty pochodzą w całości z notek wydawniczych, a okładki książek ze stron internetowych wydawnictw</i></div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-68225703514734157602015-02-16T15:58:00.000+01:002015-02-28T14:41:26.608+01:00nadstaw drugi policzek, Bukareszcie<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtQ1kcbhlNqHHSI3u_mfOl6lkT1ZTK82xtGYIe02yxieETlvyun6YySwOVjd2XT9a4lXWEMNExVKakgn-NijOBQ2NA15jcY8J2blrqp_NMfb73VYk0BEVGZjTJwasn_uDovZWb5IDQ7-s/s1600/DSC02558_Fotor1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtQ1kcbhlNqHHSI3u_mfOl6lkT1ZTK82xtGYIe02yxieETlvyun6YySwOVjd2XT9a4lXWEMNExVKakgn-NijOBQ2NA15jcY8J2blrqp_NMfb73VYk0BEVGZjTJwasn_uDovZWb5IDQ7-s/s1600/DSC02558_Fotor1.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;">Oglądam Bukareszt. Nie stać mnie na podróż, więc wsiadam w żółtego ludzika na wirtualnej mapie. Spaceruję po mieście, wybieram małe uliczki, podglądam jednorodzinne domy z ogródkami i zaniedbane bloki z wielkiej płyty. Patrzę na obsypany tynk i na fasadę Domu Ludu. Razem z falą samochodów płynę przez bulwar Zjednoczenia, "udający nowojorską aleję" bulwar Brătianu, z przechodniami wędruję niespiesznie Bukaresztem biednym i zniszczonym, z betonowymi podwórkami, na których stoją niechciane, zepsute meble. I czuję, jakbym oglądała go oczami Magłorzaty Rejmer. Czuję, jak biegnie za mną chmara bezpańskich psów w nocy, jak podróżuję taksówką, jak poznaję ludzi, którzy spędzili tu całe życie. Mam w głowie komunistyczną historię z Ceauşescu, pamiętam o bezimiennych ludziach, którzy zginęli przy budowie pomnika rumuńskiego dyktatora, sześćdziesięciopięciotysięcznej powierzchni Pałacu Parlamentu. Pamiętam o więźniach politycznych, bitych do krwi i na śmierć w Piteşti, o pogromie rumuńskich Żydów w Jassach. Pamiętam o kobietach, które wykrwawiając się w szpitalu, nie podawały nazwisk ludzi, którzy pomogli im przeprowadzić aborcję. Komunistyczny Bukareszt się dusi, nie da się żyć w tym mieście. Cicha wegetacja, myśl wybiegająca najdalej do następnego dnia, zastanawiająca się nie nad tym, jak obalić władzę, ale jak zdobyć jedzenie i nie zamarznąć w zimnym mieszkaniu, którego władza nie pozwoliła grzać. </span><span style="color: #444444; font-family: inherit;">Myślę o tym, kiedy Rumuni (jeśli w ogóle) zapomną o komunizmie. Czy można normalnie żyć z takim balastem historycznego doświadczenia? </span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;">Ilu dzieciom matki w złości wykrzyknęły, że wcale ich nie chciały, że są na tym świecie przez przypadek, z powodu dekretu Ceauşescu? Ilu ludzi straciło cały dobytek i musiało przenieść się do ciasnych klitek na obrzeżach miasta, bo dyktator potrzebował miejsca pod budowę Domu Ludu? Ilu ludziom zakatowali bliskich? Tak duże liczby są abstrakcją, szybko zamieniają się w zera na karce papieru. </span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;">A gdyby teraz wprowadzono komunizm? Naszpikowani propagandą, wypełnieni słodkimi słowami, rzucilibyśmy kamieniem? Komu uwierzylibyśmy bardziej, skoro teraz bardziej wierzymy temu, co wisi w internecie niż prawdziwym ludziom? Ślepi i głusi, wzięlibyśmy pałki w dłoń i jako obrońcy władzy ruszylibyśmy na ulice. Podglądalibyśmy sąsiadów, pisali donosy, zazdrościli, oskarżali, prychali z dumy; to wszystko siedzi gdzieś w środku naszej mentalności, pozostałość z poprzedniego systemu niełatwo wyplenić. A przecież tak często słychać, że "kiedyś było lepiej, inaczej, łatwiej". Historia tak bardzo lubi się powtarzać, a my nie potrafimy uczyć się na swoich błędach.</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: inherit;">Jeśli są książki, których recenzji się nie pisze, to "Bukareszt" jest jedną z nich. </span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
_________________________________________________________________________________</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #999999;">W Piteşti cierpienie odkleja się od ciała i od człowieczeństwa. Umierający ludzie wyją jak umierające zwierzęta. Ściany katowni są wytłumione, strażnicy ogłuchli od krzyków. Więźniów bije się tak, aż przestają widzieć i słyszeć. Zostają po nich plamy z moczu i krwi, ukruszone zęby, kępki włosów, krwista plwocina. W kałuży zostaje trochę człowieka. To, co się wywleka, ten przelewający się kształt, to też trochę człowieka</span></div>
<div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<div>
<span style="color: #999999;">Nicolae i Elena wracają helikopterem z podróży zagranicznej</span></div>
<div>
<span style="color: #999999;"><i>– Ach, jakie mamy piękne rzeki </i>– zachwyca się Elena.</span></div>
<div>
<span style="color: #999999;">– <i>To nie rzeki, to drogi </i>– odpowiada Nicolae.</span></div>
<span style="color: #999999;">
</span>
<br />
<div>
<span style="color: #999999;">Pilot odwraca się:</span></div>
<span style="color: #999999;">
</span>
<br />
<div>
<span style="color: #999999;">– <i>To nie drogi, to ludzie w kolejkach.</i></span><br />
<span style="color: #999999;"><i><br /></i></span></div>
<span style="color: #999999;">
</span>
<div>
</div>
<span style="color: #999999;">
</span><span style="color: #999999;">Prababcia nie zdążyła się z nim pożegnać, jego córka, a moja babcia, też nie. Dlatego za każdym razem, gdy babcia żegna się ze mną albo z moją mamą, przyciska nasze głowy do piersi i całuje, jakby miała nas więcej nie zobaczyć. Wtedy wydawało mi się, że jest w tym jakaś teatralność. Teraz widzę, że jest w tym tylko cierpienie.</span></div>
<span style="color: #999999;">
</span></div>
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #999999;">Można cierpieć na wiele sposobów, ból ciała jest tylko jednym z nich. W więzieniu pytają, kim była twoja matka. Była dobrą, pracowitą kobietą, włosy splatała w warkocz i troszczyła się o mnie. Strażnicy walą metalową pałką, dopóki więzień nie powie: gwałciłem swoją matkę. Gwałciła mnie moja matka. Była kurwą, rżnął ją pies. Nie mam matki.</span></div>
<span style="color: #999999;">
</span></div>
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #999999;">W nowej Rumunii prawda jest towarem deficytowym i sprzedawanym pokątnie, nie ma na nią dużego popytu. </span><br />
<span style="color: #999999;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<span style="color: #999999;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #999999;">Claudiu Crulic wytoczył polskiemu wymiarowi sprawiedliwości wojnę. On w jakiś niepojęty, idealistyczny sposób wierzył, że skoro jest niewinny, to prawda zwycięży, ktoś wreszcie połączy wszystkie fakty i okaże się, że zaszła pomyłka. (...) To, co nam zrobił, to straszna głupota, nigdy nie pojmę, czemu był tak uparty, że postanowił zostawić wszystko. Był młody, był piękny, był silny. Nawet gdyby go skazali, to wyszedłby w końcu z więzienia i przyjechał do nas, i wszyscy żylibyśmy dalej, jakby nic się nie stało. Co z tego, że był niewinny, skoro jest martwy?</span></div>
<span style="color: #999999;">
</span></div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-13549112900197174052015-02-12T17:03:00.000+01:002015-02-12T17:03:43.807+01:00Sławomir Mrożek, Słoń<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOpFtqrkXXZIRtPLS0HU30jBmQ-XQ-DcvN9H7_ypJJsgd_pbg1Ak9wUomYp18cD8fBr8kAvbJ-p2RvhPev8VjulaEVBbDxlYLtDAH-iivA_clYQ7e-6cJsK1Tm9ta9KOxlM4Bmv999gZ8/s1600/DSC02554_Fotor1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOpFtqrkXXZIRtPLS0HU30jBmQ-XQ-DcvN9H7_ypJJsgd_pbg1Ak9wUomYp18cD8fBr8kAvbJ-p2RvhPev8VjulaEVBbDxlYLtDAH-iivA_clYQ7e-6cJsK1Tm9ta9KOxlM4Bmv999gZ8/s1600/DSC02554_Fotor1.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="p1">
Z Mrożkiem polubiłam się od samego początku. Najpierw było tytułowe opowiadanie z tomu „Wesele w Atomicach”, które przerabiałam w podstawówce i tak naprawdę niewiele z niego wtedy rozumiałam; w głowie miałam jedynie niejasną definicję groteski, a mimo to podobało mi się na swój sposób. Gdzieś potem dorwałam się do „Śpiącej królewny” (we fragmentach? a może całości?). Podobało mi się tak bardzo, że przeczytałam ją (na pewno) kilka razy. W zeszłym roku „Tango”, a teraz „Słoń” i nic nie wskazuje na to, żebym Mrożka w moim uwielbieniu miała porzucić. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
„Słoń” to podobno klasyka twórczości Mrożka. Nie wiem, na ile prawdziwe jest to stwierdzenie, bo w każdym z przeczytanych przeze mnie wcześniej opowiadań (lub dramatu) można odnaleźć te same cechy. Mistrzowskie posługiwanie się groteską, bardzo treściwa forma, narracja, w której łatwo się odnaleźć. Każdemu, kto Mrożka już czytał, nie trzeba tego tłumaczyć - ten styl albo się lubi albo nie (ale na szczęście więcej jest zwolenników). </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„- To ja byłem chorążym piątego pułku.</span></div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">- Aha”</span><br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">(Mrożek jest absolutnym mistrzem dialogów)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<span style="font-size: x-small;">
</span>
Opowiadania w „Słoniu” są przerażająco krótkie; dwie, cztery strony bez wyraźnej puenty. Zaskakują, ale nie są szokujące, treść niczym w przypowieściach kryje w sobie drugie dno, które można odczytać, jeśli dysponuje się właściwym kluczem. Jeśli takiego klucza się nie posiada, można po prostu zachwycać się zewnętrzną warstwą tych opowieści - kreacją bohaterów, dobieraniem słów, balansem między śmiesznością a kiczem. <br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div class="p1">
Po raz pierwszy mam ochotę mówić o każdym z opowiadań, które znajdują się w tomie (oznacza to, że albo wszystkie wzbudziły we mnie wyraźne i łatwe do nazwania odczucia, albo jestem sadystką, bo w „Słoniu” opowiadań jest aż czterdzieści jeden). W moim ulubionym, które właściwie powinno być etykietką tego tomu, dzieci lepią bałwana. Wieczorem wracają do domu zadowolone, z czerwonymi policzkami. Po kolacji do drzwi puka puka sprzedawca gazet, oskarżając dzieci o to, że, lepiąc bałwana, chciały go ośmieszyć, bo tak jak on bałwanek ma czerwony nos (a czerwony nos u gazeciarza to nie skutek nadużywania alkoholu, gwoli ścisłości, ma on czerwony nos bo stoi na zimnie i mrozie). Dzieci oczywiście zaprzeczając jakoby chciały urazić czerwonym nosem bałwanka sprzedawcę gazet, ale ich ojciec na wszelki wypadek stawia je do kąta. Chwilę później z pretensjami przychodzi prezes gminnej spółdzielni, mówiąc, że stawiając śniegową kulę na kuli dzieci chciały pokazać, że w spółdzielni jeden złodziej siedzi na drugim. Ostatni wpuszczony przez ojca gość, przewodniczący Rady Narodowej, twierdzi, że dzieci ulepiły bałwanka z guziczkami, śmiejąc się z tego, że on chodzi porozpinany (a przecież może sobie chodzić jak chce i dzieci nie mają prawa się z niego śmiać). Dzieci znowu zostają zrugane przez ojca i zmuszone do klęczenia na twardej podłodze. Puenta? Kiedy następnego dnia wychodzą na dwór, wcale nie chcą lepić zwykłego bałwanka („takiego zwykłego bałwanka to nie jest żadna zabawa. Lepią zatem pana, który ma czerwony nos (bo pije wódkę) i guziczki (bo chodzi porozpinany).<br />
<br /></div>
<div class="p1">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh95Pev0tXstR-QhGcN9m58m8ZKQILrvjok2jz1HKD-aqC6M5OcFtwo_WBBjsjTowhCYYOVngEkaYdNl2GX-TTLG14yKzhnE1ov7ZyI0KIvZID1oIpHNELeYWN3fv9YbZd9zuKrOYmp2Ok/s1600/Zrzut+ekranu+2015-02-07+o+13.30.34.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh95Pev0tXstR-QhGcN9m58m8ZKQILrvjok2jz1HKD-aqC6M5OcFtwo_WBBjsjTowhCYYOVngEkaYdNl2GX-TTLG14yKzhnE1ov7ZyI0KIvZID1oIpHNELeYWN3fv9YbZd9zuKrOYmp2Ok/s1600/Zrzut+ekranu+2015-02-07+o+13.30.34.png" height="268" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z filmu "Frank", reż. Lenny Abrahamson</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„Stryjek nigdy nie wychodził z pokoju. Siedział stale przy wysokim pulpicie i pisał. Musiało to być coś interesującego, skoro pisał już od lat czterdziestu jedno i to samo”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Osadzone w nieokreślonej czasoprzestrzeni, w bezimiennych miastach opowiadania Mrożka ośmieszają komunistyczną propagandę. Groteska odsłania fałsz, pod nosem obśmiewa zakłamanie, chciwość, bezmyślność. Próżno szukać tu smutnych albo mrożących krew w żyłach opowieści, nie o to chodzi. Zamiast historii prawdziwych ludzi, opowieści w wersji komiksowej, czarny humor odsłaniający rzeczywistość. Aż chciałoby się powiedzieć, że "Słoń" to najprawdziwsza książka jaką można byłoby napisać. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">*"Słonia" przeczytałam dzięki uprzejmości Noir Sur Blanc</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">212 stron, Noir Sur Blanc, 2014</span></i></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-7132034120664223782015-02-01T15:10:00.000+01:002015-02-03T12:23:29.393+01:00Marek Hłasko, Piękni dwudziestoletni <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi4KULWpLM0aUgraOdeT-dx2NJjb_oFuP6sdlGpZt9n2TCSvXNCwRU0rNVOtO9E8IbvmgZoNExF_WYplIKRZk_Hi-ArAlGPdsaBrgjxdJyC1O4aD2giyjpOQToct77ZCGtYRCuTu8tkjo/s1600/DSC02405_Fotor2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi4KULWpLM0aUgraOdeT-dx2NJjb_oFuP6sdlGpZt9n2TCSvXNCwRU0rNVOtO9E8IbvmgZoNExF_WYplIKRZk_Hi-ArAlGPdsaBrgjxdJyC1O4aD2giyjpOQToct77ZCGtYRCuTu8tkjo/s1600/DSC02405_Fotor2.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<br />
Jaką ilością autoironii dysponuje polska oświata, skoro w jednej z lektur dla klasy maturalnej ze stron bije pogarda autora mówiącego, że: „nauczanie literatury w szkole powinno być karane kryminałem”? <br />
<br />
<div class="p1">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„Ludzie wciąż jeszcze nie wiedzą, że w uczuciu wdzięczności jest piekielnie dużo nienawiści.”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
„Piękni dwudziestoletni” to z jednej strony autobiografia Hłaski, a z drugiej akapity luźno płynących myśli, skojarzenia, słowotok charakterystyczny dla stanu ‘po kilku głębszych’. Z tych opowieści, zasłyszanych - wydawać by się mogło - w jakimś barze, wyłania się portret stereotypowego peerelowskiego Polaka i stereotypowej peerelowskiej rzeczywistości. Jeśli nie można czegoś załatwić legalnie, trzeba znaleźć na to sposób; „Piękni dwudziestoletni” to ‘pochowała’ Polaka sprytnego i „zaradnego”, napisana nieco prześmiewczo, trochę z nostalgią, a trochę z dystansem. <br />
<br />
Hłasko ma fantastyczne poczucie humoru. Potrafi nagle z filozoficznych traktatów o moralności przejść w rozmowę między nauczycielem i uczniami o chusteczce, która kojarzy się z katarem albo matką machającą na peronie na pożegnanie, albo z dupą („Bo mnie się wszystko z dupą kojarzy”). Wspomina o więźniach sowieckich łagrów, a potem daje kilka rad, jak przeżyć, kiedy jest się głodującym pisarzem (po pierwsze: udawaj obłęd. Traf do szpitala psychiatrycznego, gdzie nie będziesz musiał martwić się o jedzenie, a dodatkowo uzyskasz dach nad głową; po drugie: zostań sutenerem. Zdobędziesz pieniądze; po trzecie: daj się zaaresztować, w więzieniu słabo karmią, ale przynajmniej będziesz miał trochę czasu, żeby wymyślić nowe opowiadanie i sprzedać je po wyjściu z kicia). (Tak, to trochę spoiler, ale przy ilości i jakości komizmu w „Pięknych dwudziestoletnich” właściwie nie ma to większego znaczenia, zwyczajne wprowadzenie w klimat). <br />
<br />
Wcale nie jest tak, że zbiór siedmiu opowiadań Hłaski to lekka, przyjemna lektura, którą potocznie można byłoby określić „czytadłem”. Nie należy zapominać, że „Piękni dwudziestoletni” to proza autobiograficzna, a osobista historia autora nieszczególnie obfituje w komiczne momenty. Przy tym wszystkim Hłasko co rusz wspomina o innych pisarzach, cytuje, odwołuje się do ich dzieł. Nie zawsze to, co ma na myśli jest zrozumiałe dla czytelnika nieposiadającego gruntownej wiedzy z zakresu literaturoznawstwa (którego ja reprezentuję). Hłasko mówi, że kiedy zaczynał pisać, chciał czytać wszystko, a kiedy czytał niektóre książki, musiał przerywać lekturę aby przeczytać inną, o której autor tylko wspominał, aby poprzeć swoje argumenty. Świadomie czy nie, Hłasko robi dokładnie do samo i ja również miałam ochotę naśladować młodego pisarza. Lektura „Pięknych dwudziestoletnich” zajęłaby mi wtedy jednak miliony lat świetlnych, bo ilość odwołań i przykładów jest tak ogromna i różnorodna, że ich odszukanie i przeczytanie jest praktycznie niemożliwe do wykonania przy czytaniu tych opowiadań. Sam „Zły” Tyrmanda (wspomniany w jednym albo dwóch miejscach) liczy prawie osiemset stron.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkx_pb8XdEakJtX8DIpmvVNnrxcHDyn7PnmcA299DOsV5UbOOjMH_ijOq2fnBceE0wcdnyUXukWSKuG2A5Fp1PU5W99cOC4xhQ1sW-3WExTNwFtQr647QPe5xsLsLZVNrs3RkxbNXjREU/s1600/dom_zly1576x384.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkx_pb8XdEakJtX8DIpmvVNnrxcHDyn7PnmcA299DOsV5UbOOjMH_ijOq2fnBceE0wcdnyUXukWSKuG2A5Fp1PU5W99cOC4xhQ1sW-3WExTNwFtQr647QPe5xsLsLZVNrs3RkxbNXjREU/s1600/dom_zly1576x384.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z filmu "Dom zły", reż Wojciech Smarzowski</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #cccccc; color: #4c1130;">„O tym, iż ludzie bici nie unikają uderzeń, wiedziałem od siedzących w naszych więzieniach. „Nie trzeba rozwścieczać swojego kata - mówili. - Raczej trzeba mu pomóc”. Na moje pytanie, czy to pomaga, odpowiadali rozmaicie; ale zgadzano się na ogół z tym, iż to nie może zaszkodzić. Wiadomo było, że pomóc nie może nic; cała sztuka życia polegała na maksymalnym wyeliminowaniu rzeczy, które mogłyby pogorszyć los bitego. Ale skąd mógł o tym wiedzieć Jezus zalecający w czasie kazania na Górze, aby nadstawiać policzek swemu oprawcy; i czy wiedział, iż słowa jego zalecające miłosierdzie staną się czymś w rodzaju niepisanego prawa w więzieniu; i czy mówił to, przeczuwając swój własny los; czy też znał już na tyle ludzi, aby im móc poradzić coś, co przydawać im się będzie do końca świata”. </span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
Ciągle podkreślam, że Hłasko napisał książkę autobiograficzną, ale - gdyby głębiej się nad tym zastanowić - więcej w tych opowiadaniach historii innych ludzi niż historii autora. Czasem są to osoby wymienione z imienia i nazwiska, przyjaciele i współpracownicy z „Po prostu” (gdzie Hłasko drukował swoje opowiadania), czasem jego bohaterowie są bez twarzy, przedstawieni na chwilę, pośrednio związani z opowieścią, którą snuje autor. Na ile te znajomości ukształtowały Hłasko? na tyle aby zająć linijkę w opowiadaniu i mnóstwo miejsca w życiu, czy istniały (istnieją) tylko dzięki jednej anegdocie, zapomnianej i odtworzonej po latach? Ile z tego wszystkiego jest prawdą, a ile wyobraźnią i koloryzowaniem faktów? Sam Hłasko napisał przecież, że nie warto pisać niczego opartego na faktach, najważniejsze jest „prawdziwe zmyślenie”. A jeśli cali „Piękni dwudziestoletni” są prawdziwie pozmyślani, to Hłasko jest naprawdę świetny. </div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">250 stron, Wydawnictwo Agora, 2014</span></i></div>
<div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br /></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-53477726595123135972015-01-06T09:51:00.000+01:002015-02-03T12:23:44.859+01:00Marta Sapała, Mniej<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH7mYhSSb9BGIL3Yzrq3Ay4ixOJarnJGcxagxSXhNwErYy8TmRSNZkVhspPDOFKirJwJDC5iUIdCv0X4iATCzTPilr4n3UKWXRqUa26tDc8OmKQIuOkRcqYSioedaPsvrX7tLkrVc3IzU/s1600/DSC022591l.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH7mYhSSb9BGIL3Yzrq3Ay4ixOJarnJGcxagxSXhNwErYy8TmRSNZkVhspPDOFKirJwJDC5iUIdCv0X4iATCzTPilr4n3UKWXRqUa26tDc8OmKQIuOkRcqYSioedaPsvrX7tLkrVc3IzU/s1600/DSC022591l.jpg" height="480" width="640" /></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="p1">
O ile można ograniczyć roczne wydatki podczas rocznego eksperymentu antykonsumpcyjnego? Jaką granicę postawić między kupowaniem a niekupowaniem i czy kupowanie rzeczy absolutnie niezbędnych jest niezbędne? Mniej - ale mniej niż co? Sąsiedzi z klatki, średnia krajowa, przeciętny mieszkaniec Europy, inni uczestnicy eksperymentu? Czytając książkę Marty Sapały, czasami trudno jednoznacznie ocenić czy to, co uprawiają jej bohaterowie to świadomy konsumpcjonistyczny minimalizm czy bicie rekordów w kupowaniu mniej i mniej, całkowite odcięcie się od zakupów i ciągłe popychanie granicy samowystarczalności.</div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #eeeeee; color: #4c1130;">„Czy da się opisywać świat, nie używając ekonomicznych określeń?”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Rok 2012. Rok bez Zakupów. Marta Sapała zamieszcza w sieci ogłoszenie: „szukam zakupowych ascetów/skąpców/finansowych minimalistów”. Udział w dwunastomiesięcznym eksperymencie deklaruje dziesięć rodzin i dwójka singli. Jedenastka z nich jest rozsiana po większych i mniejszych miasteczkach w Polsce, jedna rodzina mieszka na Islandii. Od 1 kwietnia do końca marca następnego roku odmawiają sobie wszelkich przyjemności, ograniczają zakupy do minimum i testują samych siebie. Sapała nie narzuca właściwie żadnych sztywnych reguł - rzuca hasło „kupujmy jak najmniej” i każdy z uczestników wdraża je na własny sposób. Obok podejścia racjonalnego: kupowanie lokalnych produktów w małych, osiedlowych sklepach, wybieranie roweru zamiast samochodu i komunikacji miejskiej, przygotowywanie prostych posiłków, zakładanie ogródków na działkach i balkonach; w „Mniej” nietrudno doszukać się wręcz chorobliwych prób odsunięcia się od zakupów: zupełne cięcie w kategorii ‘ubrania i buty’ to zmechacone rajstopy, skarpety ‘na dotarciu’, dziurawe majtki, ubrania (dla kobiety) w spadku po koledze z pracy. Znak równości między minimalistą i człowiekiem niechlujnym. Kody kulturowe najwyraźniej nie dotyczą uczestników Roku bez Zakupów. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Eksperyment to okres wyzbywania się konsumpcyjnych zachowań, nauki życia od nowa, inaczej, jak gdyby stały dostęp do produktów, które można kupić, nie istniał. Poszukiwanie alternatyw dla czasu spędzanego na wydawaniu pieniędzy - spacery po parku, korzystanie z bibliotek (do ciągłego kontaktu z literaturą) i czytelni (do pracy), uczestniczenie w miejskich wymianach ubrań, sztuki, przeszukiwanie ofert ‘oddam za darmo’ i ‘wymienię się’. Olx, Thingo, Wymiennik - internet przychodzi z pomocą minimalistycznym nowicjuszom, radzi jak zakładać balkonowe ogródki, podrzuca książki Loreau, Babauty, Petriniego, Cline. Choć to określenie ani razu nie pada w książce, bohaterowie książki Sapały nagle wpadają w ideologię freeganizmu i nieźle się w niej odnajdują. Wewnętrznie czują, że ideały którymi kierują się freeganie, są im niezbędne w czasie tego roku. Społeczność, pomoc znajomych, dzielenie się, wymienianie towarami, usługami, umiejętnościami. Rezygnacja z tego, co łatwo dostępne na każdej sklepowej półce na rzecz budowania relacji, tworzenia mikrospołeczności. Wymierne korzyści? Osiedlowa grządka z warzywami, zażegnanie wielopokoleniowego konfliktu między sąsiadami, wewnętrzny spokój i coś, co w chemii określa się stanem dynamicznej równowagi, a w przełożeniu na ten temat oznacza zaspokojenie, porządek między potrzebą a posiadaniem.</div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Zbyt piękne byłoby to wszystko, gdyby antykonsumpcjonizm był tak prosty. Dwa kroki w przód, jeden w tył. Albo odwrotnie. Bombardowani codziennie tysiącami reklam, które generują potrzeby, bohaterowie książki ulegają luksusowemu wymiarowi zakupów. Pieniądze, które udało im się zaoszczędzić, wydają bezsensownie na kremy Diora, koszulki od Tommy’ego Hilfigera, wakacje, remonty. Rezygnują tuż przed, zaraz po albo po kilku miesiącach zakupowej ascezy. Najbardziej przerażające jest jednak to, jak bardzo zależni stają się od innych. Prezenty od rodziny, od znajomych, pożyczenie tego i tamtego, ‘<i>oddasz wiosną’</i> - bilans między samowystarczalnością a niesamodzielnością wypada zdecydowanie na minus. Sapała właściwie niewiele wspomina o wypływie jej eksperymentu na osoby zupełnie z nim niezwiązane. Lepiej im, gorzej, tak samo? Niełatwo siedzieć przy kawie i ciastku obok zadeklarowanego antykonsumpcjonisty, równie niełatwo go zrozumieć - po co przeszukiwać tysiące ofert w internecie, uruchamiać siatkę znajomych w poszukiwaniu rajstop dla dziecka spoko można iść do sklepu i je kupić. Za parę złotych. Nasuwa się pytanie, czy to nadal jest unikanie niepotrzebnych zakupów, czy już coś więcej. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJPtHldtaWZvK0mmiAPvJrFxxxDkX9naWFsfods6C-TmCV5_OYXJSgIPlWjAowJytSkUeulVFCqoutDyR-t7rEcrRqGuiAsg5tMaMmaoNnbh_5tagr4-TB2QChcXrONBH3ZCh0dTOCOSk/s1600/Zrzut+ekranu+2015-01-05+o+19.28.57.png" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJPtHldtaWZvK0mmiAPvJrFxxxDkX9naWFsfods6C-TmCV5_OYXJSgIPlWjAowJytSkUeulVFCqoutDyR-t7rEcrRqGuiAsg5tMaMmaoNnbh_5tagr4-TB2QChcXrONBH3ZCh0dTOCOSk/s1600/Zrzut+ekranu+2015-01-05+o+19.28.57.png" height="286" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z filmu "Szukając Vivian Maier", reż John Maloof</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
Więc znowu rok 2012. Razem z Rokiem bez Zakupów zaczyna istnieć blog <a href="http://nie-kupuje-tego.blogspot.com/">nie-kupuje-tego.blogspot.com</a> na którym Sapała opisuje swoje i cudze doświadczenia. Szkoda, że skończył się razem z eksperymentem, ale dłuższe istnienie chyba nigdy nie było planowane przez autorkę. Blog a potem na jego podstawie książka. Przejrzysty podział treści na miesiące, odnośniki na końcu książki, miękka okładka ze zdjęciem wykonanym przez autorkę, minimalizm w czystej postaci. Język jest mocno literacki i choć jest to chyba najmniej ważna rzecz w tej książce, temu językowi „Mniej” bardzo dużo zawdzięcza. Sapała pisze niewinnie, nie wstydzi się swojej subiektywności, raczej boi się skrzywdzenia ludzi, których przedstawia. Przez ten reportaż przebija się wytłumiona miłość, widać, że autorka zżyła się z uczestnikami jej projektu. Spogląda na nich z troską, nie ocenia, nie zamyka w ramach, nie szufladkuje. To - jak mówi podtytuł - „intymny portret”. Każda rodzina zajmuje równie ważne miejsce w tej książce, niezależnie od tego, czy dotrwała do końca Roku bez Zakupów, czy nie. Sapała wraca także do tych, którzy zrezygnowali; porównuje, czy po kilku miesiącach udziału w eksperymencie coś w ich życiu się zmieniło, czy antykonsumpcjonizm jest możliwy także po zakończeniu tego roku bez narzuconego rygoru. I zwykle okazuje się, że tak, że ci, którzy zrezygnowali, dużo wynieśli z zakupowego postu, że nie wrócili do bezmyślnych zakupów. To najbardziej pozytywne przesłanie, jakie płynie z tej książki. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p2">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #eeeeee; color: #4c1130;">„Gdy skupiałam się na «mieć», nie miałam czasu «być». Banał, no nie?”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="p1">
Sapała nie mówi ‘musisz tak postępować, tylko ten sposób jest dobry’. Podsuwa przykłady polskich rodzin, z naszego podwórka; rodzin, które biorą udział w Roku bez Zakupów bo zwyczajnie trudno im powiązać koniec z końcem. Zwraca uwagę na kilka ważkich kwestii, bez których nie można mówić o świadomym konsumpcjonizmie: odcisk węglowy, fast fashion, wykorzystywanie taniej siły roboczej przez wielkie koncerny. „<i>Życie z raz zyskaną świadomością jest niewygodne. (…) Świadomość konsekwencji (…) odbiera kupowaniu niewinność”</i>. Może więc zamiast organizować roczne eksperymenty dla kilkunastu rodzin, lepiej skupić się na edukacji. Zachłyśnięci tym, co oferują nam producenci, zapominamy o tym, co nasz wybór powoduje. Popyt kształtuje podaż, reklama popyt, reklamę tworzy się na potrzeby podaży. Wszyscy mówią o tym, jakie mamy prawa jako konsumenci, ale nikt nie skupia się na nauce świadomego kupowania. Dla mnie ta książka jest trochę wyrwana z kontekstu, Rok bez Zakupów to bardziej wyzwanie niż ideologia na stałe. Warto spojrzeć na pewne rzeczy z perspektywy Sapały, ale czy warto się na coś takiego decydować?</div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">405 stron, Wydawnictwo Relacja, 2014</span></i></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-83078951598505981802014-12-30T22:29:00.000+01:002014-12-30T22:29:17.975+01:00Książki na które można mnie poderwać - styczeń/luty 2015<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj03Y8pDWVfsE01zfvsfqpOJOMjG40k-2SMkG2Xz4I3Hb0ox9RUujMsNZkylZ5lgaQ0bcrTsDw382L5ldlK7FS7P9S2GNSR5YxoVdaR9ZKLeqWqc953TEdeRmU2Jacv58bPuNKlegOzCaA/s1600/_DSC3746_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj03Y8pDWVfsE01zfvsfqpOJOMjG40k-2SMkG2Xz4I3Hb0ox9RUujMsNZkylZ5lgaQ0bcrTsDw382L5ldlK7FS7P9S2GNSR5YxoVdaR9ZKLeqWqc953TEdeRmU2Jacv58bPuNKlegOzCaA/s1600/_DSC3746_Fotor.jpg" height="328" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Po tym, jak biografia Dymnej znalazła się we wszystkich księgarniach, za każdym razem, kiedy ją widziałam, wywoływała u mnie wielki smutek, bo zawartość mojego portfela nigdy nie pozwalała mi jej kupić. Kiedy kolejny raz żaliłam się, że znowu widziałam "Dymną" i znowu nie było mnie na nią stać, Kaśka pocieszyła mnie, że może ktoś mi ją sprezentuje. Od</span><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">parłam: </span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">"Mógłby mnie ktoś poderwać na "Dymną". Chętnie bym się dała poderwać" </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">(nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy o facetach)</span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">. </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Okazało się, że 'książek, na które można mnie poderwać' jest więcej, bo co miesiąc wychodzi kilka ciekawych tytułów. Kaśkę zawsze można poderwać na "Beksińskich", mnie w tym miesiącu na jedną z tych. </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjawLTQPmsd3o1zfa9AovflULiYNmbU5pkDVveU0smRSQfO3sS3L8CnlpwxD4Bo6-ndOK6jDmE90L9Vj-Ucy40f6b6aSP1A_EucLdslNhUVRJ0v1rh_X_7rhVtDwHAHFq__qms8w85Zc2E/s1600/Munro_Kocha_m-side.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjawLTQPmsd3o1zfa9AovflULiYNmbU5pkDVveU0smRSQfO3sS3L8CnlpwxD4Bo6-ndOK6jDmE90L9Vj-Ucy40f6b6aSP1A_EucLdslNhUVRJ0v1rh_X_7rhVtDwHAHFq__qms8w85Zc2E/s1600/Munro_Kocha_m-side.jpg" height="162" width="640" /></a></div>
<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3132/Kocha-lubi-szanuje---Alice-Munro">Alice Munro, Kocha, lubi, szanuje</a></b></span><br />
Munro znowu o miłości, a wiadomo, że właśnie o miłości Munro pisze najlepiej. Bez zbędnych fajerwerków, cukierków i kwiatków, chyba bardziej brutalnie niż romantycznie - dla nie-romantyków i romantyków, którzy są wielbicielami kanadyjskiej pisarki.<br />
<br />
<a href="http://www.karakter.pl/zapowiedzi/wspomnienia-jezozwierza"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Alain Mabanckou, Wspomnienia jeżozwierza</b></span></a><br />
Afrykańskie wierzenia i legendy uginające się pod piórem Mabnackou w jego najnowszej powieści. Jeżozwierz zwierzający się ze swoich problemów, czarna magia, afrykański ląd i wydawnictwo Karakter to zdecydowanie niezłe połączenie.<br />
<br />
<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3118/Anatomia-chwili---Javier-Cercas"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Javier Cercas, Anatomia chwili</b></span></a><br />
Trzy w jednym: dokument, esej i powieść stawiająca pytanie i szukająca odpowiedzi na temat nieudanego zamachu stanu w Hiszpanii w '81 roku. Historia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem, ale po Cabre i "Głosach Pamano" historia Hiszpanii okazała się wyjątkowo zajmująca. A mówią, że Cercas w "Anatomii..." "<i>osiągnął doskonałość</i>", a "<i>jego przenikliwość, warsztat pisarski i intelektualna szczerość są godne podziwu"</i>.<br />
<br />
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/uprawa-roslin-poludniowych-metoda-miczurina"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Weronika Murek, Uprawa roślin południowych metodą Miczurina</b></span></a><br />
Szaleństwo w literaturze, debiutancka powieść Murek niebezpiecznie balansująca na granicy między groteską a niesmakiem. "<i>Kasztaniarz i kosmonauta, trumna z generałem Sikorskim i przygłucha Matka Boska w blasku telewizora dziergająca Jezusowe skarpety.</i>" Do tego wychodzi tuż przed walentynkami, więc pomysł na prezent z głowy.<br />
<div>
<br />
<a href="http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6026,Wyspa-lza"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Joanna Bator, Wyspa łza</b></span></a><br />
Wprawdzie nie czytałam żadnej z powieści zeszłorocznej laureatki Nike (aż wstyd), ale Bator zwyczajnie musi być dobra. Poszukiwanie zaginionej bliźniaczki, opowieści i próby autobiografii. <i>"Czytałam po raz pierwszy i miałam wrażenie, że poddaję się narratorce jak sile przypływu: raz odciąga mnie od zaginionej Sandry i przyciąga do Bator, raz z impetem pcha na wyspę, by po chwili wrzucić na sam środek oceanu"</i>. Całość opatrzona zdjęciami Adama Golca (od tej strony też będzie dobrze).<br />
<br />
<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2942/Odplyw---Lars-Saabye-Christensen"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Lars Saabye Christensen, Odpływ</b></span></a><br />
Trzy splecione ze sobą historie. Dzieło równie zabawne co melancholijne i tajemnicze. Ogłoszone arcydziełem i najlepszą powieścią Christensena, a do tego polecane tym, którzy zachwycili się Knausgårdem, czyli dla mnie.<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">#cytaty pochodzą w całości z notek wydawniczych, a okładki książek ze stron internetowych wydawnictw</i></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-84685870698484233712014-12-08T15:50:00.000+01:002014-12-08T15:50:37.763+01:00Łukasz Modelski, Piąty smak<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigLlU-wOaRP8EeqxnQGJQok4_jM0jYA7ZtIuUEBdluuf-avyaPsMVsJwIJALnQJkqP7aPjahotTootGoFy7PE1V5ybfwxtB9I5ls5l7Z8BAdG5sD3ZxuOHjbWahtg4ox6JxGBmuN4ti10/s1600/DSC02173.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigLlU-wOaRP8EeqxnQGJQok4_jM0jYA7ZtIuUEBdluuf-avyaPsMVsJwIJALnQJkqP7aPjahotTootGoFy7PE1V5ybfwxtB9I5ls5l7Z8BAdG5sD3ZxuOHjbWahtg4ox6JxGBmuN4ti10/s1600/DSC02173.JPG" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="p1">
Podtytuł dużo mówi o tej książce. „Piąty smak” to nie przepisy kucharskie, rozprawy filozoficzne o jedzeniu czy dyskusje na jego temat - Modelski rozmawia z ludźmi, którym jedzenie jest bliskie, ale rozmawia tak, jak rozmawia się przy obiedzie ze znajomymi: tematy tych rozmów dotyczą bardziej życia i przeszłości przedstawianych osób, a mniej konsumowania i przygotowywania posiłków. Wiadomo, nie są to kwestie całkowicie ze sobą niepowiązane, w końcu Modelski rozmawia ze świetnymi kucharzami, dziennikarzami kulinarnymi, światowej sławy koneserami wina i whisky, jednak zawiedzeni będą ci, którzy będą szukać w tej książce kulinarnych ciekawostek i genialnych przepisów. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p2">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #f3f3f3; color: #4c1130;">„Warto patrzeć na jedzenie jako na całość - wspólnota stołu, hojność, dzielenie się, wspomaganie, wspólna radość. Człowiek nie jest stworzony do jedzenia w samotności”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Na okładce tekst: „lektura do powolnego smakowania”, w środku rozmowy o slow food, o prostych przepisach, wolnym życiu. Modelski porusza tematy, które mnie interesują, ruch ’slow food’ dostaję właściwie w bonusie, spodziewałam się tylko rozmów o jedzeniu. Tymczasem mam okazję przeczytać kilka interesujących wywiadów; z Carlo Petrini, założycielem międzynarodowego ruchu slow food, człowiekiem, który był ’slow’ kiedy jeszcze nikt o tym nie mówił, a przed pierwszym włoskim McDonaldem rozdawał kawałki domowej pizzy i makaronu, stając w opozycji do fast foodu dla masowego odbiorcy; Carlem Honore, autorem „Pochwały powolności”; Aleksandrą Seghi, Polką mieszkającą we Włoszech, piszącej o włoskiej kuchni po polsku, żyjącej zgodnie z duchem slow, jej mąż założył grupę bezpośredniego zakupu zrzeszającą kilkanaście rodzin - kupują produkty u rolników, ekologiczne, prosto z pola, z ich okolicy. Mniej związane ze slow food, ale nie mniej interesujące są rozmowy o winie z Patricią Atkinson (właścicielce winnicy we Francji) i Tomaszem Koleckim-Majewiczem. Tematy, o których zupełnie nie mam pojęcia (oprócz tego, że wino jest, czasem całkiem niezłe, ale zwykle ‘nie wchodzi’) nagle ożywają w długich monologach bohaterów o smakowaniu wina, robieniu wina, rozpoznawaniu smaków i zapachów, tworzeniu karty win w restauracjach, dobieraniu wina do potraw. Konkursy, tytuły, które słyszę pierwszy raz w życiu, bo nigdy wcześniej mnie to aż tak nie interesowało, są na szczęście przedstawione w taki sposób, że nawet laik (czyt. nawet ja) jest w stanie bez problemu połapać się o co chodzi. Modelski rozmawia z Elizabeth Gilbert o „Jedz, módl się, kochaj”, jej bestsellerowej autobiografii, ale przede wszystkim… o jej prababce, autorce książki kucharskiej, której drugie wydanie ukazało się z przedmową Elizabeth. („Piąty smak” warto przeczytać chociażby dla historii prababki Gilbert, niezwykłej kobiety, jednej z tych, o których robi się filmy.)(Warto ją przeczytać także dla historii Auguste’a Escoffiera, autora „La guide culinare” - biblii kucharzy, opowiedzianej przez jego prawnuka.)</div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #f3f3f3; color: #4c1130;">„Są dwa rodzaje kucharzy: tacy, którzy lubią z przepisu coś wyrzucić, coś zmienić, i tacy, którzy lubią piec” </span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Rozmowy Modelskiego są takie, jacy są jego rozmówcy. Toczą się powoli, leniwie, jakby bez naszkicowanego wcześniej konspektu, zależne od tego, co powie jego gość. Z jednej strony pozostawia to dużo miejsca dla ludzi, z drugiej: rozmowy są zdecydowanie zbyt krótkie i jest ich zbyt dużo, aby takie rozwiązanie było sensowne. Modelski zadaje dobre pytania i wszystko jest dopracowane, i research jest dopieszczony, i osoby, z którymi autor rozmawia są ciekawe, niebanalne, ciepłe i rzeczywiste, ale sam Modelski pozostaje całkowicie z boku. Spogląda na nich z dystansem, czasami z nutą sarkazmu w zadawanym pytaniu, często nieprzekonany odpowiedzią. Wydaje się, że mruczy ’ach tak…?’ niczym niezadowolona ciotka na przyjęciu rodzinnym przy przepytywaniu bratanka, niezainteresowana tym, co powie. Brakowało mi jego autentyczności, sztuczność zestawiona z prawdziwością bohaterów książki, on - dociekliwy, nieufny dziennikarz, oni - ludzie z kości i mięsa, z przeszłością i życiem. Cechy dobrego reportera niestety nie pozostawiły miejsca na prawdziwą, szczerą rozmowę z tymi prawdziwymi, szczerymi ludźmi. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBkPzGaJIu6b6RyriKf6yoSHNWh6uyL6v54UEMGOlhE0B6VQU9TtBz3CPGYn9C0GQf22J1iGPoRbwU5TjflHlU8psdaKPUUM_phITYJnEUhmV_OTm2bCnoTPBKnQXSJCBRwETxzDvh-8/s1600/73c03729b00fdeacdf317385ac95aa2d.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBkPzGaJIu6b6RyriKf6yoSHNWh6uyL6v54UEMGOlhE0B6VQU9TtBz3CPGYn9C0GQf22J1iGPoRbwU5TjflHlU8psdaKPUUM_phITYJnEUhmV_OTm2bCnoTPBKnQXSJCBRwETxzDvh-8/s1600/73c03729b00fdeacdf317385ac95aa2d.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ratatuj (2007), reż. Brad Bird</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
Razem z książką dostałam dość niespodziewany prezent. 50 gram glutaminianu sodu. I mimo tego, że Agnieszka Kręglicka w wywiadzie określa glutaminian sodu jako dopełnienie, wzmocnienie smaku - to, co oznacza piąty smak, umami, jakoś nie potrafię zrozumieć tego chwytu marketingowego. Modelski zwraca uwagę na ruch slow food, naturalne, zdrowe produkty, gotowanie z pasją, więc jak ma się do tego kilkadziesiąt gram najpopularniejszego konserwantu, którego wstydzą się nawet producenci zupek instant? Pomijam fakt, że glutaminian sodu jest szkodliwy, a w takiej ilości to już pewnie trucizna. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div class="p1">
Poza ‘przygodą’ z glutaminianem sodu, który leży na mojej półce, podczas gdy ja zastanawiam, co mam z nim zrobić (rozważam propozycję podarowania komuś, kogo nie lubię), „Piąty smak” to generalnie bardzo dobry zbiór rozmów. Całość czyta się lekko i przyjemnie, dokładnie tak, jak chciałoby się czytać o jedzeniu. Rozmówcy Modelskiego, jak przystało na miłośników kuchni, potrafią pięknie mówić o jedzeniu, a do wywiadów dołączają autorskie przepisy, których same składniki sprawiają, że ma się ochotę coś ugotować, nawet jeśli się gotować zupełnie nie umie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<i><span style="color: #741b47;">*"Piąty smak" przeczytałyśmy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego</span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<i><span style="color: #741b47;">282 strony, Wydawnictwo Literackie, 2014</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-12638680836456293632014-11-23T18:00:00.000+01:002015-02-03T12:23:59.249+01:00Donna Tartt, The Goldfinch<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDq6X890zBnvAzJ5nnXViLLxwaxEDFDQJ8s0KoFqKjJOxStfq92MpKtrUjN_TCygkyhRPG4x5vxmxyHxjqPHQRSziGeNEH_ck78fGtlEEP0X0XeWYtFarA0Wvutqf3zM9laph_o33UKcA/s1600/DSC01447_Fotor1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDq6X890zBnvAzJ5nnXViLLxwaxEDFDQJ8s0KoFqKjJOxStfq92MpKtrUjN_TCygkyhRPG4x5vxmxyHxjqPHQRSziGeNEH_ck78fGtlEEP0X0XeWYtFarA0Wvutqf3zM9laph_o33UKcA/s1600/DSC01447_Fotor1.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
„The Goldfinch” jest jak rzeka; w niektórych miejscach nurt jest rwący, mulista woda nie pozwala zobaczyć dna, mówią, żeby nie przepływać tędy na drugą stronę; czasem zwalnia, nanosi piasek, spłyca koryto, porusza się leniwie, tak leniwie, że trudno ten ruch dostrzec. Donna Tartt meandruje między przeszłością a przyszłością, płynie i zawraca, niezdecydowana, zagubiona. Rozlicza się ze światem. Kreśli postaci z miłością, niewyraźną kreską, bez konturów, w nieokreślonych odcieniach, zostawia im dużo miejsca. Zastanawia się, gdzie jest (jeśli jest) granica między dobrem a złem. Mówię o autorce, opisując narrację - pewnie nie powinnam, narrator nie jest autorem i tak dalej - ale Theo w pewnym momencie mówi, że każde wielkie dzieło jest w jakiejś części autoportretem twórcy, a „Goldfinch” ma w sobie dużo rozważań i przemyśleń, które czasami przysłaniają całą akcję. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Theodor Decker wchodzi w posiadanie obrazu Fabritiusa w dniu, w którym w wybuchu bomby podłożonej pod budynek Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku ginie jego matka. Obcy człowiek, który powierzył mu pierścień, aby przekazał go jego przyjacielowi, daje mu "Szczygła" aby ocalił go od zniszczenia, jednak kiedy Theo odwiedza sklep 'Hobarta i Blackwella', oddaje adresatowi pierścień, a obraz zatrzymuje dla siebie. Jego życie nagle zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, jest zdany na pracowników socjalnych, nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby. Zaczyna traktować skradzione dzieło sztuki jak swoją własność, ukrywa je, potem płaci za skrytkę, której może go bezpiecznie trzymać. Jest przestraszonym przestępcą, jakaś wewnętrzna siła nie pozwala mu jednak zwrócić obrazu, tłumaczy sobie, że po tylu latach jest już za późno. Przez swoje decyzje trafia do świata handlarzy sztuką, przestępców i korupcji. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #eeeeee; color: #4c1130; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">good doesn’t always follow from good deeds, nor bad deeds result from bad, does it?</span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
„Szczygieł” jest osią wydarzeń powieści, ale nie oznacza to, że to książka o przemycaniu dzieł sztuki. Sensacyjny charakter jest gdzieś w tle, niewiele jest scen trzymających w skręcającej niepewności, nie ma pościgów, porwań, strzelanin. Dla Tartt ważniejsze są nieuchwytne emocje niż zapewnienie rozrywki. „The Goldfinch” to pamiętnik Theo, jego myśli, wyrzuty sumienia, wspomnienia, trudne do zapisania odczucia. Niedokończony portret, który wyłania się z tych zapisków jest pełny smutku, strachu, nieodwzajemnionej miłości, źle dobranych przyjaciół. Mimo sporej objętości tekstowej, Theo rysuje się jako skryty nastolatek, bardzo zamknięty w sobie, nieufny wobec innych ludzi i samego siebie. Wyrzuty sumienia po śmierci matki gryzą go bardzo długo, stale zadaje sobie te same pytania, uparcie rozgranicza świat na dobry (czyli ten przed jej śmiercią) i zły (po). Nie chce zapomnieć, jest pewny, że jedyne czego potrzebuje to zachowanie jej obrazu w pamięci, ciągłe pielęgnowanie rany, która mu po niej została. Ucieka w alkohol i narkotyki, im częściej ma we krwi używki, tym większa jest jego depresja. Kradnie, opuszcza szkołę, robi rzeczy, których nie powstydziłby się stary degenerat, a on ma zaledwie kilkanaście lat. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
„The Goldfinch” to wnikliwe studium żałoby, próba zrozumienia świata na nowo, bez wyrzutów sumienia i gdybania, co by było gdyby spotkanie w szkole, na które musiała iść nie miało się odbyć, gdyby ostatnio w kinie wybrał ten film na który ona chciała pójść gdyby to nie była jego wina, gdyby. Theo nie ma optymistycznego spojrzenia na świat, czasem denerwuje go, że ludzie zachowują się, jakby nic się nie stało, że tkwią w swoim zwykłym, nudnym życiu i zachwycają się, i narzekają, i otaczają się mnóstwem niepotrzebnych rzeczy, ludzi, doświadczeń, prac, domów, organizacji, zapominając, jak okrutne jest życie. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="background-color: #eeeeee; color: #4c1130; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">for humans - trapped in biology- there was no mercy: we lived a while, we fussed around for a bit and died, we rotted in the ground like garbage </span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Pod wieloma względami „The Goldfinch” przypominał mi „Moją walkę” Knausgårda. Theo też stacza walkę ze sobą, traci rodziców, jego wrażliwość przytłacza go, nie potrafi poradzić sobie z nadmiarem wspomnień. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9rpvHAJyxtpQGOF__ZVf7yNGMsrKtL8dW6vGbcdry8qAJnwH-gtjNhCynb0r6h8jX131U2wAkAqpYb_-Yo4dGeZNC3rpmcz2U1_LTeJ-IM_iSbEAuuZ5E1ElLZv97ArNWa4fqRYUutfA/s1600/THUMB.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9rpvHAJyxtpQGOF__ZVf7yNGMsrKtL8dW6vGbcdry8qAJnwH-gtjNhCynb0r6h8jX131U2wAkAqpYb_-Yo4dGeZNC3rpmcz2U1_LTeJ-IM_iSbEAuuZ5E1ElLZv97ArNWa4fqRYUutfA/s1600/THUMB.jpg" height="178" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="background-color: white; color: #404040; font-family: arial; font-size: 11px; line-height: 13px; text-align: start;">ilustracja do książki, Wesley Merritt</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
Powieść Tartt można odbierać dwojako: jako dobrze napisaną książkę z niezłą fabułą, dobrze napisanymi postaciami i suspensem, albo jako książkę o dorastaniu, mocno emocjonalną, ważną i trudną, zadającą pytania i oczekującą zastanowienia. Jakkolwiek by jej nie postrzegać, zostaje na dłużej. Dużo o niej myślałam w trakcie (a był to dość długi okres) i już po lekturze. Raczej nie jest to powieść do przeczytania od razu, bardziej do powolnej, wnikliwej lektury. (Być może to tylko moje subiektywne odczucia, po prostu wolę czytać niż mówić, że przeczytałam.) </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Bardzo warto. </div>
<br />
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">775 stron, Little, Brown and Company, 2013</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br />Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-78063966169654540382014-11-13T16:29:00.000+01:002014-11-13T16:29:04.088+01:00Na dywaniku. Liebster Blog Award od Owcy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijEl-pwf2cuJpGrqHvvX1EDhQXHjZYjfB73Peag3W-YDThWP-3Zf41SWRdrVuuJNPPOjc2MTewmsUOmCiwyQ97pjBK2sug2IvsF1-TfrFxCe2IjfmIdGdOzd2xcx0vbBtlhk7wVLH30H0/s1600/libster.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="184" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijEl-pwf2cuJpGrqHvvX1EDhQXHjZYjfB73Peag3W-YDThWP-3Zf41SWRdrVuuJNPPOjc2MTewmsUOmCiwyQ97pjBK2sug2IvsF1-TfrFxCe2IjfmIdGdOzd2xcx0vbBtlhk7wVLH30H0/s640/libster.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tak naprawdę zanim <a href="http://www.owcazksiazka.pl/" target="_blank"><b>Owca</b></a> nie wymyśliła swoich pytań byłam przekonana, że nie ma nic gorszego na świecie niż "łańcuszki". Tym bardziej cieszę się, że nominowała mnie do zabawy i mogłam odpowiedzieć na jej świetne pytania. Miałam niezłą radochę odpowiadając i tworząc kolaż powyżej (szczególnie malując groźnego barana-zorro - mimo moich starań nie przypomina niestety owcy-ninja). (Bawiłam się tak dobrze, że przez przypadek zdublowałam zdjęcie Wielkiego Buka, zorientowałam się za późno.)<br />
<div>
<br />
Gonią Cię Niemcy!</div>
<div>
<i>A właściwie Norwegowie, bo ze względu na moje senne koszmary (które dotyczą zawsze tylko tego, że gonią mnie Niemcy, w różnych, różnych sytuacjach) Owca trochę nagięła dla mnie pytania. Co prawda Norwegów mam bez negatywnych skojarzeń, ale mnie gonią jak Niemcy w tych koszmarach, więc uciekam co tchu. </i><br />
<div>
<br /></div>
<div>
<b>1. Pierwsza książka, jaką zabierasz z półki przed ucieczką to...?</b></div>
<div>
Pierwsza z brzegu. (zawsze pierwsze z brzegu stoi "Wyznaję"- just in case)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>2. Będziesz biec w stronę gór, czy raczej w stronę morza?</b></div>
<div>
Na oślep biegnę! Albo na tak zwany azymut, ale w moim wypadku to też oznacza, że na oślep, bo czasem nie odróżniam prawej strony od lewej. Wolałabym w stronę gór (bo mam bliżej i łatwiej się tam ukryć), ale nie ma pewności, że nie wyląduję gdzieś nad Bałtykiem (albo Oceanem Atlantyckim).</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>3. Odwracasz się, by sprawdzić, czy są już blisko, czy zaciskasz powieki i po prostu pędzisz?</b></div>
<div>
Zaciskam powieki i biegnę, popędzana adrenaliną, ale co trochę otwieram jedno oko (lewe, tylko prawym umiem mrugać) i sprawdzam, czy nie wpakuję się w krzaki i czy "Wyznaję" nie wypadło mi z rąk. </div>
<div>
<br />
<b>4. Uratujesz po drodze jakieś zwierzę? Jeżeli tak, to jakie i dlaczego będzie to owca?</b><br />
Uf, dobrze, że otwierałam co trochę lewe oko, bo inaczej nie zauważyłabym tej biednej, małej owieczki (i nie mogłabym jej uratować). (I jaka owca byłaby wtedy na wełniastym?) <br />
<br />
Niemcy (Norwegowie) odpuścili, jest już bezpiecznie i leniwie.</div>
<div>
<i>(Miła odmiana po moich koszmarach, hihi)</i></div>
<div>
<br />
<b>5. Chciałabyś/chciałbyś spisać kiedyś swoje lub cudze przygody - być może zupełnie zmyślone, ale jednak sygnowane Twoim nazwiskiem?</b></div>
<div>
Gdy byłam młodsza, chciałam być pisarzem, skąd wzięła się moja miłość do książek. Teraz zapał na pisanie chyba minął, ale nadal chciałabym po cichu - może niekoniecznie wzięłabym się za coś przygodowego, ale dobra książka z moim nazwiskiem byłaby super. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>6. Gdy zamykasz oczy i wyobrażasz sobie "spokój", to co widzisz?</b></div>
<div>
Widzę ciszę z wiatrem w wysokiej trawie, chłodne słońce, ciepłe stopy, lekkie zmęczenie, powietrze w płucach.</div>
<div>
<b><br />7. Dokończ: nie wyobrażam sobie leniwej niedzieli bez...?</b></div>
<div>
(Nie wiem, jak wygląda leniwa niedziela, więc mogę tylko zgadywać jaka by była, gdyby mi się trafiła) Pewnie nie wiedziałabym, co zrobić z nadmiarem wolnego czasu. Kawa, spacer, kino, książka? Tricky dilemma. </div>
<div>
<b><br />8. Dostajesz ode mnie jednorazowy wehikuł czasu. I co z nim zrobisz?</b></div>
<div>
Upłynnię :D Nie jestem typem sentymentalnego "wspominacza", chyba nie chciałabym na własnej skórze poczuć, jak żyło się w średniowieczu, spotkania ze zmarłymi też jakoś mnie nie bawią, a pieniędzy na książki wiecznie mi mało. Swoją drogą, ile można dostać za wehikuł czasu, wie ktoś? </div>
<div>
<b><br />9. Wodzisz palcem po mapie świata. Zatrzymujesz go. Dlaczego akurat w tym miejscu i gdzie ono jest?</b></div>
<div>
Tam u góry, na Islandii. Bo jest piękna, po prostu. </div>
<div>
<b><br />10. Twój wzrok częściej przyciągają okładki w kolorze...?</b></div>
<div>
Mój wzrok najczęściej przyciągają okładki w mocnych, ostrych kolorach. Co nie jest jednoznaczne z tym, że mi się podobają.<br />
<br />
<b>11. Odpowiadasz na te pytania z własnej woli, a za Twoimi plecami wcale nie ma żadnej owcy-ninja z gotowymi do użycia shurikenami, prawda?</b></div>
<div>
Skądże! Za moimi plecami nie ma nikogo (tylko dziwnie patrzy się na mnie ten baran-zorro, ale to nie owca-ninja, prawda?). </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie nominuję nikogo, ale jeśli ktoś chciałby odpowiedzieć na te pytania, a nie został przez Owcę wybrany: proszę, zachęcam, weźcie sobie :) </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dzięki, Owco, fajnie, że jesteś na Wełniastym. </div>
<div>
<b><br /></b></div>
</div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-23832584690028309572014-11-10T11:11:00.000+01:002015-02-03T12:24:19.868+01:00Emmanuel Carrère, Wąsy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixAV1CPO1RkacQkz3LHQDV7gjKjzDL_5OU7xpCUnTeQ5fzCluwxMv-DSzPXuzlLtldhwlqktRQnzoKluKrm3xfOXHhz9005lrOTNZIcP5ILloNhN0GwYMO6Btq3Ne2O48UbrJnIOhaTXo/s1600/dsc02091.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixAV1CPO1RkacQkz3LHQDV7gjKjzDL_5OU7xpCUnTeQ5fzCluwxMv-DSzPXuzlLtldhwlqktRQnzoKluKrm3xfOXHhz9005lrOTNZIcP5ILloNhN0GwYMO6Btq3Ne2O48UbrJnIOhaTXo/s1600/dsc02091.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Trochę zbyt miałkie jak na thriller, trochę zbyt oszczędne jak na powieść psychologiczną - „Wąsy” są ciekawym zabiegiem stylistycznym, ale wyglądałyby chyba lepiej na ekranie niż papierze. Wszystkie sceny są bardzo plastyczne, niemal wyrywają się, żeby pokazać je przed kamerą; dużo niemych scen, w tle krajobrazy Paryża i Hongkongu, spirala wydarzeń i pogrążanie się w szaleństwie, urwane stop-klatką. Carrère jest z pewnością świetnym scenarzystą, ale „Wąsy” jako powieść raczej mu nie wyszły. (Książka została sfilmowana w 2005, w jego reżyserii.) </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Główny bohater (na okładce, w nocie od wydawcy, jest napisane, że miał na imię Marc, ale nie przypominam sobie, żeby to imię pojawiło się w książce, więc pozostanę przy nieco ogólnym ‘głównym bohaterze’) pewnego dnia postanawia zgolić wąsy - traktuje to bardziej jak żart niż faktyczną zmianę swojego wizerunku. Jest ciekawy, co powie na to jego żona, Agnès - w końcu nigdy wcześniej nie widziała go bez zarostu nad górną wargą, chociaż są małżeństwem już kilka lat. Gdy patrzy w lustro stwierdza, że nie był to najlepszy pomysł, przyzwyczaił się do siebie z wąsem, teraz w ich miejscu jest blady ślad, jedyne nieopalone miejsce. Agnès jednak zachowuje się, jakby niczego nie zauważyła. Tak samo patrzą na niego ich przyjaciele i współpracownicy. Czy to możliwe, że wszyscy z nim pogrywają? Dlaczego nikt nie zauważa, że się ogolił? I dlaczego wszyscy uparcie wmawiają mu, że nigdy wcześniej nie miał wąsa? </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">- Jeśli Agnès do ciebie zadzwoni, proszę cię, powiedz mi o tym, to ważne. </span></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">Pokiwała głową.</span></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">- Masz kłopoty z Agnès? Dziwnie wyglądasz. </span></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">- Nic nie zauważyłaś?</span></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">- Owszem. Dziwnie wyglądasz. </span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Główny bohater wpada w obłęd; jest przekonany że został wplątany w jakiś spisek, że wszyscy obrócili się przeciwko niemu, a chwilę później obawia się, że sam jest szalony. „Wąsy” to właściwie zapis jego myśli, narracja prowadzi przez jego szaleństwo (ale czy naprawdę jest szalony?). Próby zrozumienia, odrzucenia, tysiące nowych, coraz bardziej nieprawdopodobnych wydarzeń i kilkanaście różnych odpowiedzi na to samo pytanie. Czytając, razem z głównym bohaterem zastanawiamy się, co tu jest grane, dlaczego im dalej w las tym więcej drzew i jak się to wszystko skończy. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Poza głównym bohaterem postacie są zaledwie szkicami, bez nazwiska i twarzy, nakręcają szaleństwo głównego bohatera, ale same zostają z boku. Są przekonane o jego chorobie, starają się mu uświadomić jego stan. Angès pokazuje mu zdjęcia z wakacji, powtarza nigdy nie miałeś wąsa, zobacz, a główny bohater widzi wąsatego siebie. Pyta skąd mają wiszący na ścianie kilim? z Jawy? - nie, nie byliśmy nigdy na Jawie. Nigdy nie byliśmy na Jawie, a pamiętam te kilka słów, których nauczyliśmy się w języku indonezyjskim. Selalt siang, selamat sore, terimah kasih. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTiQX4XX7ojuXMjHXUB4WJz_gOmfTYXzI8kcL8AUXT5pVeORG0k9RV2udkEE4a4iYo5BoBeZjXK3VhOItsGk8Dpfx9hHEvB_8YXrw0P18DqIymquvpc-mn3i7HPCF56yipSGj67Pddk0c/s1600/137648.1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTiQX4XX7ojuXMjHXUB4WJz_gOmfTYXzI8kcL8AUXT5pVeORG0k9RV2udkEE4a4iYo5BoBeZjXK3VhOItsGk8Dpfx9hHEvB_8YXrw0P18DqIymquvpc-mn3i7HPCF56yipSGj67Pddk0c/s1600/137648.1.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption">kadr z filmu <i>La Moustache</i> (2005), reż. Emmanuel Carrère</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
Główny bohater trwa w szaleństwie, ale poza tym „Wąsy” jako thriller są bardzo nudne. Niewiele ponad dwieście stron zamiast trzymać w ciągłej niepewności, w pewnym momencie zaczyna nużyć, te same rozmyślania w kółko i w kółko, brak działania, pogrążanie się w sobie. Zarys fabuły na początku bardzo przypominał mi „Ślubną suknię” Pierra Lemaitre, niechcący zaczęłam je ze sobą porównywać i miałam wrażenie że dostaję znowu to samo, to już było. (Poza tym, że „Ślubna suknia” jest naprawdę niezłym thrillerem i niestety nieporównywalnie lepszym pod względem suspensu do „Wąsów”.) </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Otwarte zakończenie pozostawia wolną rękę w interpretacji. Tak naprawdę Carrère nic nim nie wyjaśnia, pozostawia czytelnika jeszcze bardziej skonfundowanego niż był wcześniej. Biorąc pod uwagę, że cała powieść nie upiera się przy jednej wersji wydarzeń, może to i lepiej? </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Pozostawia spory niedosyt. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">209 stron, Wydawnictwo Literackie, 2013</span></i></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-78879460180931355882014-10-31T17:57:00.000+01:002015-02-14T12:31:11.913+01:00Książki na które można mnie poderwać - listopad/grudzień* 2014<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj03Y8pDWVfsE01zfvsfqpOJOMjG40k-2SMkG2Xz4I3Hb0ox9RUujMsNZkylZ5lgaQ0bcrTsDw382L5ldlK7FS7P9S2GNSR5YxoVdaR9ZKLeqWqc953TEdeRmU2Jacv58bPuNKlegOzCaA/s1600/_DSC3746_Fotor.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj03Y8pDWVfsE01zfvsfqpOJOMjG40k-2SMkG2Xz4I3Hb0ox9RUujMsNZkylZ5lgaQ0bcrTsDw382L5ldlK7FS7P9S2GNSR5YxoVdaR9ZKLeqWqc953TEdeRmU2Jacv58bPuNKlegOzCaA/s1600/_DSC3746_Fotor.jpg" height="328" width="640" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Po tym, jak biografia Dymnej znalazła się we wszystkich księgarniach, za każdym razem, kiedy ją widziałam, wywoływała u mnie wielki smutek, bo zawartość mojego portfela nigdy nie pozwalała mi jej kupić. Kiedy kolejny raz żaliłam się, że znowu widziałam "Dymną" i znowu nie było mnie na nią stać, Kaśka pocieszyła mnie, że może ktoś mi ją sprezentuje. Od</span><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">parłam: </span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">"Mógłby mnie ktoś poderwać na "Dymną". Chętnie bym się dała poderwać" </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">(nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy o facetach)</span><i style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">. </i><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">Okazało się, że 'książek, na które można mnie poderwać' jest więcej, bo co miesiąc wychodzi kilka ciekawych tytułów. Kaśkę zawsze można poderwać na "Beksińskich", mnie w tym miesiącu* na jedną z tych. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigSymah0OL41NgcMytK-_Y7sDynm1Glh2dudkbiEmupTAgpQvmUWMsYm486rVyuM3nQA56ZVhSRpasrmySH_k13Jh5Fhylxh1XyuZVV0lbRHCY3IRLj_cv1romzl9QdtWJBfdeiSkmJcs/s1600/zloty-notes-390-side.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigSymah0OL41NgcMytK-_Y7sDynm1Glh2dudkbiEmupTAgpQvmUWMsYm486rVyuM3nQA56ZVhSRpasrmySH_k13Jh5Fhylxh1XyuZVV0lbRHCY3IRLj_cv1romzl9QdtWJBfdeiSkmJcs/s1600/zloty-notes-390-side.jpg" height="178" width="640" /></a></div>
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: x-small;"><br /></span></i>
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: x-small;">*mało fajnych książek w listopadzie, dorzuciłam jeszcze grudzień</span></i><br />
<br />
<a href="http://www.wielkalitera.pl/zapowiedzi/id,84/zloty-notes.html" target="_blank"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Doris Lessing, Złoty notes</span></b></a><br />
"Złoty notes" jest złoty i gruby (na starcie dostaje dwa plusy), a Lessing dostała w 2007 roku Nagrodę Nobla. Polski przekład ukazuje się z lekkim poślizgiem (powieść została opublikowana w 1962). Wielowątkowa, koncentrująca nie tylko na bohaterach, ale także na ówczesnej sytuacji politycznej i dobrze napisana.<br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #999999; font-family: Verdana, sans-serif; line-height: 19.2000007629395px;"><a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3102/Drach---Szczepan-Twardoch" target="_blank"><b>Szczepan Twardoch, Drach</b></a></span><br />
Nowa powieść autora "Morfiny". <i>"Saga rodzinna? Wielka opowieść o Śląsku? A może powieść totalna, która wymyka się wszelkim kategoryzacjom?" </i>Twardoch <i>"w szczytowej formie"</i> (z opisu książki na stronie wydawnictwa) - brzmi trochę jak typowy opis książki, ale Twardoch <a href="https://www.youtube.com/watch?v=SGMEV6QPWWw" target="_blank">mówił</a>, że warto pisać tylko takie książki, które są lepsze od poprzednich, więc może na "Dracha" naprawdę warto się skusić.<br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<a href="http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/najlepsze-buty-na-swiecie" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Michał Olszewski, Najlepsze buty na świecie</b></span></a><br />
Olszewski o Polsce pominiętej i ukrytej, o dramatycznych wydarzeniach rozgrywających się na obrzeżach codziennej, zwykłej egzystencji. Historie, o których się nie mówi albo wplata się w wieczorne wydanie wiadomości i szybko o nich zapomina. <i>"Bolesne, choć napisane oszczędnym tonem teksty na szczęście nam na to nie pozwolą". </i><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<a href="http://www.proszynski.pl/Przebudzenie-p-32961-.html" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Stephen King, Przebudzenie</b></span></a><br />
<span style="font-family: inherit;">Nowa powieść mistrza horroru. Ja pasuję, za bardzo boję się horrorów, ale może Wy się skusicie. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=YClJkU2c-sU">https://www.youtube.com/watch?v=YClJkU2c-sU</a> (zawsze bawią mnie zwiastuny książek, ale podrzucam, może tylko do mnie nie przemawiają)</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<a href="http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/prod-jadlonomia.html" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Marta Dymek, Jadłonomia </b></span></a><br />
<span style="font-family: inherit;">Nie czytam i nie recenzuję poradników ani książek kucharskich, ale "Jadłonomia" jest tak piękna i </span><br />
<span style="font-family: inherit;">tak wege, że musi się znaleźć w tym zestawieniu. Można się najeść samymi zdjęciami. Smacznego.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 19.2000007629395px;">#cytaty pochodzą w całości z notek wydawniczych, a okładki książek ze stron internetowych wydawnictw</i><br />
<br />Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-25307276674349963532014-10-26T18:23:00.000+01:002015-02-03T12:24:59.802+01:00Charles Bukowski, Najpiękniejsza dziewczyna w mieście<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyMLLMmqvmwvCmjxPwqtT4CqRVuuY0KBnXXxm0ADpow4vaeLA4Cd23iJJsTKfxkr1ezxSITNvWCDZq7pmuP-4nFJoqZNB3XQQ-Q6tQB_VGSQbIfL5KN0VW7a3nEV3d3-pT0BPkCXg_l2Y/s1600/DSC02009.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyMLLMmqvmwvCmjxPwqtT4CqRVuuY0KBnXXxm0ADpow4vaeLA4Cd23iJJsTKfxkr1ezxSITNvWCDZq7pmuP-4nFJoqZNB3XQQ-Q6tQB_VGSQbIfL5KN0VW7a3nEV3d3-pT0BPkCXg_l2Y/s1600/DSC02009.JPG" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
„Najpiękniejsza dziewczyna w mieście” porządnie deprawuje. Wszystko kipi seksualnością, głuchym, płytkim pożądaniem, seksem i alkoholem. Na pierwszy plan wysuwają się litry piwa, whiskey i nagie ciała kobiet. Każde opowiadanie można sprowadzić do dość prostej konkluzji, o czym i czym myślą mężczyźni. Czasami trudno oddzielić literacką fikcję fantazji erotycznych od elementów biografii, które Bukowski często i otwarcie wprowadza. Czasami bardzo chciałoby się potrafić to rozdzielić. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">"- Gdzie ja, kurwa, jestem? - pytam. - Macie coś do picia? - Oho, wylądowałem w złym towarzystwie, nie mają"</span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Bukowski podrzuca szokujące obrazy zamknięte w bardzo prostą, prawie potoczną formę. Wulgaryzm zamienia w środek artystyczny, oszczędną narracją wyolbrzymia treść. Żyje tak jak pisze (czy raczej: pisze tak jak żyje); klnie, upija się do nieprzytomności, chodzi na dziwki. Jego bohaterowie zaspokajają jedynie potrzeby seksualne i piją. Dużo. Nikt nigdzie nie wyjeżdża, nikt nie pracuje dłużej niż kilka dni, nikt się nie zakochuje, nikomu nikt nie umiera. Wszyscy są na chwilę, na teraz, bez przeszłości i przyszłości, bez wyborów. Po co komu wspomnienia, skoro są ‘cipki’ i kilka kwart piwa? Po co jutro? Zalani w trupa nie zadają takich pytań. Ludzie z opowiadań „Najpiękniejszej dziewczyny w mieście” to ludzie pijani, szaleni, odrzuceni i samotni. Na niepostawione pytania szukają odpowiedzi w kieliszku, trwają, poszukując zrozumienia i miłości wśród innych outsiderów, w krótkim seksie i w jakimś barze. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWVGAG0k_ghyphenhyphenEI0NwXaPdSM468YG9ip44MDthkUCsWVpiNK4HdDhvjiaf6YfuFORCD-qg60M8M8FXkVbCULGDu-g7hvF2ygh58JK8GTRq0XZ98vIe5EedKMEIGJyuwdqK5prs95tm2Znk/s1600/angus+julia+stone.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWVGAG0k_ghyphenhyphenEI0NwXaPdSM468YG9ip44MDthkUCsWVpiNK4HdDhvjiaf6YfuFORCD-qg60M8M8FXkVbCULGDu-g7hvF2ygh58JK8GTRq0XZ98vIe5EedKMEIGJyuwdqK5prs95tm2Znk/s1600/angus+julia+stone.png" height="310" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z teledysku do "A Heartbreak", Angus & Julia Stone</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
To nie lektura dla poszukiwaczy erotyki i porno, chociaż w tych opowiadaniach można znaleźć (właściwie nie trzeba nawet specjalnie szukać) dużo scen wypełnionych pornografią po brzegi. Seks we wszystkich możliwych konfiguracjach, przemoc na tle seksualnym, pedofilia, nekrofilia; od opisów ‘gdzie kto komu co wkłada’ do motywów, które wywołują skrajne obrzydzenie. (Dla każdego coś miłego, jak to mówią). Dla tych, którzy nie bardzo wczuwają się w taką literaturę jest jakieś jedno opowiadanie, jak obstawiać wyścigi konne. I inne, o Hitlerze. (Tak naprawdę trochę ironizuję, a wszystko czyta się bardzo dobrze, tylko trzeba mieć mocne nerwy.)</div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p2">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">"dopiero co go zabili, pomyślałem, zabili tego cholernika. jak odróżniają człowieka od wołu? skąd wiedzą, że ja to nie wół?"</span></div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Bukowski wcale nie pisze, jakby umarł kilkadziesiąt lat temu. Właściwie to mam chyba bardziej konserwatywne poglądy niż on, a zawsze wydawało mi się, że jestem dość otwartą i liberalną osobą. Może to kwestia geniuszu. Albo wódki. W każdym razie Bukowski to postać kultowa, której prozę się czyta, a „Najpiękniejszą dziewczynę w mieście” trzeba poczuć na własnej skórze. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Dosadna, ale nie przesadzona. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">*"Najpiękniejszą dziewczynę w mieście" przeczytałyśmy dzięki uprzejmości Noir Sur Blanc </span></i></div>
</div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">274 strony, Noir Sur Blanc, 2014</span></i></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<br /></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-44906930695952987542014-10-16T15:12:00.000+02:002014-10-16T15:12:43.328+02:00Agnieszka Kaluga, Zorkownia <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtA3Egv1mndLRwZ58XYnPQ0qqVhV_vgL_lNgnm3YZKRfk_-w9FethGvC2IH4RjuX_j4Rsc4_O9vqA9nH03Ww6RPJJ1fNe14LsfMEzlbkt3vwKRr46yH2-sDRiE3I6nHMBUAZ_5JAX0RYk/s1600/dsc01947.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtA3Egv1mndLRwZ58XYnPQ0qqVhV_vgL_lNgnm3YZKRfk_-w9FethGvC2IH4RjuX_j4Rsc4_O9vqA9nH03Ww6RPJJ1fNe14LsfMEzlbkt3vwKRr46yH2-sDRiE3I6nHMBUAZ_5JAX0RYk/s1600/dsc01947.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="p1">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">W „Zorkowni” jest coś mistycznego, jakieś sacrum przez które zaginanie rogów z pięknymi słowami wydawało mi się barbarzyństwem (a przecież zawsze zaginam rogi, lubię do nich wracać). Nie mam więc wiele ‘oślich rogów’, mam za to wiele stron z lekko rozmiękłym papierem i czcionką. I ciężko mi pisać o tej książce, bo większość moich emocji zlewa się i miesza. Oczy zachodzą mgłą. Chcę i nie chcę. Szukam sposobu; tak jak Kaluga od kilku lat szuka sposobu, żeby emocje, których doświadcza w hospicjum, przenieść na wirtualny papier bloga. „Zorkownia” to właściwie przeniesienie jej postów na papier tradycyjny, a ja kolejny raz przekonuję się, że takie książki (książki blogerów) mają sens.</span><br />
<br />
<div class="p1">
Kaluga na Zorkowni publikuje od 2011 roku, przez ten czas poznała w hospicjum tysiące ludzi, z niektórymi żegnała się już po kilu dniach. Ilość cierpienia, bólu i braku odciska na niej duże piętno. Na początku wpisy są bardzo idealistyczne, pełne cierpienia, ale też miłości, wiary, wewnętrznej potrzeby pisania o stracie, (nie)obecności. Ten pierwszy rok to rok najbardziej emocjonalny, bardzo przytłaczający smutkiem, ale też niewymownie piękny. Opowieści o ludziach, chorobie, bliskich. Kaluga mocno przeżywa śmierć każdej osoby, którą poznała w hospicjum. Spędza tam kilka dni w tygodniu, często przyjeżdża w nocy. Chce być, pomagać, rozmawiać. Uczy się życia i umierania. Kolejne lata są na blogu krótsze. Zamiast historii są obrazki, ujęcia niektórych dni. Kaluga ucieka w metafory, tworzy słowa. Wszystko jest mniej rzeczywiste, a bardziej literackie. Nie jestem pewna, czy jest to zamierzony cel czy jedynie wynik tego, jak bardzo hospicjum przytłacza. A może tego, że Kaluga w końcu godzi się z tym, że jej pomoc nie sprawi, że ludzie chorzy na raka przestaną umierać. Nadal jest - otwarta i ciepła, pisze o tym, co ważne, rozgrzesza swoje serce, ale nie ma w niej nastoletniej wiary. Chyba po prostu po pewnym czasie nie można już jej mieć. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">„Mam obowiązek WIDZIEĆ rzeczy, smakować rzeczy, cieszyć się nimi.</span></div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">Bo jestem. </span></div>
<div class="p2">
</div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">Póki jestem”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdmhPvjpmMwPeGiZN95uedt-wSUEcEZn119kowutwWbCSnVyrTIMbMISbWkjC54HEb2wpPqMcUypad4A6tVWfRAR_jTA-tBgByWxCb76z62DfD8OmxBhtmzdZYMQoBcXxpMpf5rfKZxHc/s1600/Zrzut+ekranu+2014-10-14+o+12.04.19.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdmhPvjpmMwPeGiZN95uedt-wSUEcEZn119kowutwWbCSnVyrTIMbMISbWkjC54HEb2wpPqMcUypad4A6tVWfRAR_jTA-tBgByWxCb76z62DfD8OmxBhtmzdZYMQoBcXxpMpf5rfKZxHc/s1600/Zrzut+ekranu+2014-10-14+o+12.04.19.png" height="356" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kadr z teledysku "Ósemko", Krzysztof Zalewski, reż. Yulka Wilam</td></tr>
</tbody></table>
<div class="p1">
„Zorkownia” to ludzie. Przez Kalugę (Kaluga świetnie pisze) opowiadają swoje historie, swoje lęki, troski, obawy, miłości, marzenia. Podzielone kropkami, spacjami, objęte ramami postu tak naprawdę niewiele różnią się od zwykłej rozmowy, a są przecież zapisem myśli, nie rozmów. Przy tak prawdziwych opowieściach ciężko się nie wzruszyć. Ciężko nie płakać kiedy oni, tam, płaczą. Mimo, że płakali kilka lat temu. W innym miejscu. Daleko i nieosiągalnie. </div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Ta książka jest trochę wierszem. Kaluga pisze metaforami, krótkimi zdaniami. Urywki, kilka słów, zdanie urwane w połowie. Trafna puenta. Umiejętnie bawi się słowami. Nie stara się zapisać wszystkiego, nie tworzy dokumentu, ‘odsiewa myśli’. Dużo widzi, stara się widzieć wszystko. Myśli o tych, którzy odeszli. Na święta życzy zmartwychpowstań. Cieszy się, że jest - „Zorkownia” to także jej życie, czasem wplata swoje historie, z wakacji, domu. Jest zbyt wrażliwa, żeby odstawić na bok emocje. Mówi, że w hospicjum odnalazła swoje miejsce, że tęskni. Pokazuje, jak ważni (i jak niedoceniani) są wolontariusze. A przecież tak niewiele trzeba, żeby nim zostać. Dać trochę od siebie - rozmowę, uścisk dłoni, chwilę wspólnej ciszy - i poczuć, że warto. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">„Jeśli jest Bóg, to jest tu właśnie”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Piękna, mocna i bardzo prawdziwa książka. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">nasza ocena: 8/10</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">Wydawnictwo Znak, 2014</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">288 stron</span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3124659018509534192.post-90141945843022749832014-10-10T19:47:00.000+02:002014-10-11T12:28:52.714+02:00Eleanor Catton, Wszystko, co lśni<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN0I2LpAVFE7UPTMrGtULIufr-BFNWYC0sCb_OuRlnewg_bgTI9m7JzRlp6u67jVzonKVKsKX-w9Sqkczg_X0Fv-15JfR359eQUXsEOxGxRe2jFZDx6Kyg5rf568fIFAgP04h-x6R4y4A/s1600/DSC01839.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN0I2LpAVFE7UPTMrGtULIufr-BFNWYC0sCb_OuRlnewg_bgTI9m7JzRlp6u67jVzonKVKsKX-w9Sqkczg_X0Fv-15JfR359eQUXsEOxGxRe2jFZDx6Kyg5rf568fIFAgP04h-x6R4y4A/s1600/DSC01839.JPG" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="p1">
Najdłuższa powieść w historii wyróżniona Nagrodą Bookera, dwanaście części, ponad dziewięćset stron i siedemdziesiąt rozdziałów, kilkadziesiąt postaci i wątków, świetne recenzje w mediach polskich i zagranicznych, miliony zafascynowanych czytelników: „Wszystko, co lśni” jest trochę przegadane.</div>
<div class="p2">
<br /></div>
<div class="p1">
Nie jest tak, że uważam, że Catton napisała złą książkę i wszystko to, co można o niej usłyszeć to tak naprawdę obłudne kłamstwa i nieumotywowane zachwyty. Chyba po prostu zapomniałam, że nie wszystkie powieści mają sens, nad którym trzeba się porządnie zastanowić i że nie lubię powieści stcricte fabularnych i historycznych (a „Wszystko, co lśni” niewątpliwie się do nich zalicza). Te szczegóły tylko w niewielkim stopniu odbierały mi przyjemność czytania, dopiero po skończonej lekturze doszłam do wniosku, że jednak czegoś mi w tej powieści brakuje. Tylko czego? skoro fabuła jest, zagadka jest, bohaterowie są zrobieni, Catton pięknie pisze, a Świerkocki pięknie tłumaczy?</div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">„Przemierzył każdy cal Zachodniego Wybrzeża pieszo, wozem, konno i w czółnie. Potrafił wyobrazić sobie pas tych ziem jak na bogato ilustrowanej mapie: na dalekiej północy Mohikiniui i Karamea, gdzie mchy były bujne i wilgotne, listowie woskowate, splątane krzewy pachniały ziemią, a spadłe z palm nikau liście wyglądały jak wielorybie ogony. Dalej na południu płynęła przypominająca brązową emalię rzeka Taramakau; ciągnęły się tam też ząbkowane wieże gór w Punakaiki. Po północnej stronie Hokitika leżały bagniste równiny, na których niezmiennie snuły się dymne opary wilgoci, niemal mżawki. W tej okolicy były także nieckowate jeziora, milczące, gęste od zieleni doliny i kręte flanki lodowców, pomarszczonych błękitem i szarością. Dalej wznosił się grzebień wysokich Alp, a na końcu, na dalekim południu, Okahu i Mahitahi - szerokie, łupkowe plaże, usiane kośćmi potężnych drzew, nieustannie smagane przez fale i ryczący wiatr. Za Okahu wybrzeże stawało się strome i nieprzebyte. Tauwhare wiedział, że jeszcze dalej leżą głębokie wody południowych fiordów, gdzie słońce wcześnie zachodzi za wyrastającymi niespodzianie wierzchołkami gór, woda przybiera więc ten sam sczerniały kolor zaśniedziałego srebra, a cienie rozlewają się niczym oleiste kałuże.” </span></div>
<div class="p2">
</div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">(gdybym potrafiła pisać jak Catton, opisałabym jak pięknie pisze, ale nie umiem, więc muszę zadowolić się najdłuższym cytatem świata)</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Po mistrzowsku skonstruowana narracja przywodzi na myśl przygodowe powieści sprzed kilkunastu dekad; rękę dałabym sobie uciąć, że napisał ją jakiś Verne albo inny. Tymczasem Catton nie ma nawet trzydziestu lat, a „Wszystko…” jest dopiero jej drugą powieścią. Narrator w liczbie mnogiej okazał się jeszcze bliższy czytelnikowi niż pierwszoosobowy, a oddziaływania gwiazd, planet i nieba z rozgrywającymi się właśnie wydarzeniami bardzo spójne i naturalne. Ciągle smuci mnie to, że nie znam się tak dobrze na astrologii, żeby zdać sobie sprawę na ile wszystko jest tu powiązane. Największą zagadką tej książki nie były dla mnie znaki zodiaku, ale ‘fontaź’, bo nie miałam zielonego pojęcia co to może być, a z kontekstu nigdy nie mogłam wyłapać o co dokładnie chodzi. (Oprócz astrologii nie znam się też na dziewiętnastowiecznej modzie, szukaniu złota i innych rzeczach, o których mówi Catton.) Trochę nie rozumiem też długości poszczególnych części, bo kilka ostatnich ma mniej więcej tyle stron co rozdziały w pierwszej i tego, jak wszystko wymyka się na koniec, pozostawiając uczucie czegoś niedokończonego i błahego. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1LLXjZuNfuRGbgOZjPt7TyhFC52QS76MF3lSlvasov63gfgov_ZXOwo1vOm9ywzdt224PgH6J25Jd6PJIXrE4gCp_5kwckZiuTaufMVFznCMZu7tborJwKLKNY2YWLUFMkg6K1vVOxiw/s1600/driven+to+explore,+Amish+Solanki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1LLXjZuNfuRGbgOZjPt7TyhFC52QS76MF3lSlvasov63gfgov_ZXOwo1vOm9ywzdt224PgH6J25Jd6PJIXrE4gCp_5kwckZiuTaufMVFznCMZu7tborJwKLKNY2YWLUFMkg6K1vVOxiw/s1600/driven+to+explore,+Amish+Solanki.jpg" height="358" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Driven to Explore, Amish Solanki</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div class="p1">
Największym osiągnięciem Catton jest dla mnie pierwsza część, „Kula w kuli”, czyli przeszłość w teraźniejszości. Mężczyźni z miasta Hokitika, zebrani na tajnym spotkaniu w obskurnym hotelu Korona, rozmawiają o podejrzanej śmierci Crosbiego Wellsa, nieudanej próbie samobójczej Anny Wetherell (najlepszej dziwki w mieście), nagłym zniknięciu Emerego Stainsa i skarbie znalezionym w domku Wellsa. Historia ta jest opowiedziana głosem Thomasa Balfoura i innych mieszkańców. Catton z niesamowitą gracją manewruje między poszczególnymi postaciami, całkowicie oddaje im głos, pozwala im mówić przez ich osobowość, a jednocześnie zatrzymuje wszystko dla siebie, długo nie ujawniając prawie niczego. Wprowadza kolejno nowych bohaterów, buduje między nimi relacje, nie popędza akcji, snuje ją zamiast przyspieszać. Roztacza cudowną aurę tajemniczości, rozlewa mgłę nad przepięknymi pejzażami Nowej Zelandii, wpisuje w tło poszukiwaczy złota w moleskinowych spodniach, kapeluszach, z płuczkami w dłoniach. Sprawia, że czytanie przypomina przesypywanie przez palce złotego piasku, drobnych kawałeczków złotego pyłu w poszukiwaniu samorodków. Przez to wszystko mimo, że to zupełnie nie mój klimat i tematyka, czytałam ją z ogromną przyjemnością, a czasami nawet z zapartym tchem, pospieszając oczy, żeby szybciej pochłaniały kolejne linijki i przenosiły mnie na kolejne strony. Nosiłam ją prawie wszędzie, nie przejmując się tym, że jedyne do czego się ta książka nie nadaje to noszenie jej ze sobą i wyjmowanie jej w tramwaju (ludzie naprawdę potrafią dziwnie patrzeć). </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
</div>
<div class="p1">
<span style="color: #4c1130; font-family: Verdana, sans-serif;">„Walter Moody wstał przed świtem (…), a potem umył się, stojąc przy oknie, wychodzącym na okoliczne dachy, gdy granatowe jeszcze niebo tuż przed wschodem słońca zblakło w szarość, następnie przybrało kolor jasnoniebieski, a w końcu wspaniale żółty niczym żółtko jajka. Wtedy jednak Moody był już ubrany, schodził po schodach i wolał, żeby posmarować jego grzanki masłem, a jajka ugotować na twardo”</span></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
Bez szału, ale za to w pięknej scenerii i niebanalnie. </div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1">
<i>*„Wszystko, co lśni” przeczytałyśmy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego</i></div>
<div class="p1">
<br /></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">nasza ocena: 7/10</span></i></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">Wydawnictwo Literackie, 2014</span></i></div>
<div class="p1" style="text-align: right;">
<i><span style="color: #4c1130;">931 stron</span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />Asiahttp://www.blogger.com/profile/04939827775607105695noreply@blogger.com10