Santiago Posteguillo, Africanus. Syn Konsula.

Na wstępie muszę zaapelować, że po przeczytaniu, (jeśli czytaniem nazwać to można) fragmentu pierwszego tomu „Krzyżaków” Sienkiewicza od powieści historycznych trzymam się z daleka i unikam ich jak ognia. Nie przepadam ( ba, nienawidzę!) długich, ciągnących się jak falki z olejem opisów, ogromu postaci przedstawionych w tekście… Może wynika to z faktu, że historia to raczej nie mój konik i po prostu nie lubię czytać książek, które traktują o czasach starszych niż, powiedzmy XIX wiek. Jednak postanowiłam się skusić na pozycję „Africanus…”. Czy było warto, przekonałam się dosyć szybko.

W książce pokazano nam obraz, na którym namalowane jest życie jednego z największych wodzów w dziejach świata-Scypiona Afrykańskiego. Pokazano tu jak dorastał i kształcił, by zostać cenionym i godnym trybunem. Od początku wykazywał się wybitną inteligencją, odwagą i honorem. Oprócz drogi młodego Africanusa mamy do czynienia tutaj z przedstawieniem różnych bitew czy oblężeń. Na dodatek poznajemy obyczaje, tradycje i kulturę starożytnego Rzymu. Sielankowy i sympatyczny nastrój? Otóż nie. Za rogiem czai się wróg-Hannibal. Jednak na drodze do opanowania przyszłego imperium staje przeciwnik, tytułowy Africanus.

Na początek powiem może, co mi się podobało. Przede wszystkim fabuła. Nie do opisania jest ogrom przedstawionych w powieści wydarzeń, wątków, postaci i zwrotów akcji. Autor tworząc je, przyłożył się do tego, co widać na każdej z kart powieści. Musiał też co do milimetra poznać starożytne czasy, co wymaga niemałych zdolności i przede wszystkim chęci. Jest to dla mnie największy plus tej pozycji-zaangażowanie i ogromna wiedza autora.

Podobały mi się też wzmianki o tradycji i stylu życia w starożytnym Rzymie. To chyba, ze względu na to, że lubię poznawać kulturę innych krajów. Jednak tych fragmentów i informacji było jak dla mnie zbyt mało, bo.. .

... skarbnicę wiedzy o zamierzchłych czasach-według mnie-zdominowały zbyt obszerne i nudnawe(choć wyczerpujące do granic możliwości) opisy zamysłów militarnych, planów walk czy obrad senatu. Historyk ze mnie żaden, więc być może dlatego strasznie gubiłam się w ogromie pojęć, mnogich nazwisk (często kilka potomków miało identyczne imiona) i innych ‘rzymskich’ ozdobników. Tutaj można wspomnieć o słowniczku pojęć innych dodatkach podarowanych nam przez autora powieści. Jednak na ich przeczytanie zabrakło mi już cierpliwości.

Zastanawiałam się po przeczytaniu tego utworu, czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę coś, co w swojej nazwie będzie zawierało wyrażenie powieść historyczna” I po głębszych refleksjach, jedno wiem na pewno-być może, ale niech nie będzie ona związana ze starożytnością. Okresem wielbionym przez miliony, ale przeze mnie znienawidzonym od początku mojej nauki historii. Po lekturze Africanusa muszę się oderwać od historii i wrócić do moich ‘ulubieńszych’ gatunków. Jednakże pomimo złu, jakie zostało tu powiedziane polecam książkę osobom cieniącym bogatą fabułę, szczegółowe opisy i ciekawe postaci.

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ESPRIT

nasza ocena: 6/10
450 stron
Esprit, 2012
do kupienia: Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz