Poznajemy Julię i P. . Dzieli ich ocean, mnóstwo kilometrów,
tęsknota i szereg słów, które kierują do siebie w formie e-maili. Pomimo tego,
że znajdują się na dwóch końcach świata pozostaje między nimi łączące ich
uczucie, intymność i bliskość. Dystans
pomiędzy kochankami nie próbuje zniszczyć ich związku. Ciągle piszą. I pisząc
wyrażają swoje uczucia: tęsknotę, smutek, radość, a przede wszystkich
zjednoczenie ze sobą…
W powieści można jednak wyczuć pewną wyjątkowość. Jet to
zasługa z pewnością klimatu oraz bohaterów, które w największej mierze
kształtują tę powieść. A także przez historię, która jest chyba jednym(pomijając okładkę) plusem tej powieści.
Historia ta – to trzeba przyznać została skonstruowana w
sprytny i ciekawy sposób, który przyciąga uwagę czytelnika. Dwoje ludzi
połączonych ze sobą listami, które tworzą między nimi uczucie. Ludzie, których
uczucie to wypełnia od środka. Mają swoje życie, rodziny, pracę i codzienne
obowiązki, a nawet pomimo to piszą do siebie. Nie zapominają o przeszłości i
starają się na nowo jednoczyć się ze sobą i odbudowywać więzy miłości.
Jednakże słowa zawarte w e-mailach były według mnie zbyt
filozoficzne i nienaturalne. Zabrakło mi tutaj zwykłych i prostych słów,
którymi można wyrazić drugiej osobie miłość. Już na samą myśl, że kolejne
zdanie będzie wyglądało identycznie jak poprzednie, a tekst będzie obfitował w
różnego rodzaju sentencje i myśli przyprawiała mnie o zawroty głowy, ale tylko
i wyłącznie w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Ważną i dla mnie bardzo istotną cechą powieści jest jej
przewidywalność. Tutaj, choćbym bardzo chciała nie potrafię określić, czy utwór
ten lokuje się na plus czy minus. Kolejne strony ciągnęły się dla mnie jak
flaki z olejem. Przez większą część książki nic ciekawego się nie wydarzyło,
nawet niczego ciekawego nie dało dowiedzieć się z listów kochanków. Bywały
momenty, w których czytałam z
zaciekawieniem, ale zaginęły one w gąszczu przemyśleń i wywodów
filozoficznych, które snuły się niezwykle wolno i bez żadnych poważniejszych skutków.
Liczyłam na zwroty akcji, interesujące wątki, a otrzymałam jedynie nudny dialog
dwóch stęsknionych osób, który momentami przypominał mi wypowiedzi bohaterów
teatru elżbietańskiego.
Z książki tej po pewnych
modyfikacjach można by zrobić naprawdę dobry film. Póki co pozostanie ona dla
mnie kolejną pozycją książkową, która ani specjalnie mnie nie załamała, ani nie
pozostawiła większych wrażeń. Po prostu
była przecinkiem między innymi powieściami i w takim świetle mogę ją polecić-
jako przerywnik pomiędzy lekturami bardziej zobowiązującymi. Jeśli jednak
oczekujemy czegoś bardziej poruszającego – zdecydowanie polecam szukać gdzie
indziej, na pewno nie w Bordeaux o piątej rano.
EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ALBATROS
nasza ocena: 5/10
Wydawnictwo Albatros, 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz