Jane Graves, Mąż z ogłoszenia

Dlaczego właściwie sięgnęłam po pozycję „Mąż z ogłoszenia”? Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że zauroczyła mnie kolorowa, świetnie zrobiona okładka - balony w kolorach tęczy i uśmiechnięta kobieta (mężatka, stara panna, rozwódka?) przemawiały do mnie bez dwóch zdań. Ale przede wszystkim potrzebowałam chwili odpoczynku od thrillerów, kryminału i sensacji. Potrzebowałam oddechu między zabójstwami śledztwami, a taki zapewniła mi właśnie ta książka.

Dość intrygujący, choć ryzykowny(modliłam się, żeby to nie był przesłodzony romans) jeszcze bardziej zachęcił mnie do przeczytania. Poznajemy Alison. 31-letnią kobietę, która poszukuje szczęścia - zarówno w miłości, jak i rodzinie oraz gronie przyjaciół. Po doświadczeniach z kilkoma facetami, o bardzo osobliwych upodobaniach, ukrywanej orientacji seksualnej czy innych wariacjach, przestaje wierzyć, czy jakikolwiek związek zakończy się sukcesem. Nawet jej ostatnie doświadczenia z Randym okazały się katastrofą, może nie będę pisać dlaczego ? Alison zdaje sobie sprawę z tego, ze czas nie stoi w miejscu i zaczyna działać. W dość nietypowy-ale może skuteczny-sposób. Kontaktuje się ze swatką. Okazuje się jednak, że swatka to nie dawna Rochelle, lecz Brandon, jej wnuczek. Do tego niewyobrażalnie przystojny wnuczek. Co stanie się dalej? Przekonajcie się sami.

Jak można określić tę książkę? To po prostu lekka i przyjemna opowieść, którą czyta się z ogromną przyjemnością. Widać, że autorka pisać potrafi i nie mamy do czynienia z jakimś niedołężnym i słabym autorem-wręcz przeciwnie i wbrew wszelkim pozorom, można się zatopić w perypetiach Alison, Brandona i reszty bohaterów tak bardzo, że książkę przeczytamy w kilka chwil.

Dawno się nie uśmiałam tak, jak podczas czytania tej książki. Niektóre teksty są po prostu tak świetnie napisane, że nie sposób się nie uśmiechnąć, a nawet wybuchnąć i dostać głupawki. Jest to mocna strona tej pozycji, szczególnie dla tych, którzy są przygnębieni i smutni, (czyli na przykład dla mnie). Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron poznajemy główny zamysł Garves-nie pozwoli czytelnikowi na nudę, żale i smutki. A swoboda, luz i język, jakimi się posługuje są tak lekkie, że odnosimy wrażenie, jakbyśmy znali każdego bohatera od lat, a czytanie książki byłoby kolejnym spotkaniem z tymi ludźmi.

Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała,(mimo iż jest to mały, choć znaczący mankament) była znana i powszechnie nielubiana przewidywalność. Od początku wiedziałam, że losy bohaterów potoczą się w ten, a nie inny sposób. Byłam przekonana, że książka zakończy się właśnie tak, i tak też się zakończyła. Ale nawet pomimo zła, jakie wyrządza powieści owy czynnik, nie odczułam tego w jakiś znaczący sposób. Może po prostu taki był celowy zabieg autorki.

Książka przekonuje, ze „bratnie dusze istnieją”. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wierzyć w ten cytat. „Mąż z ogłoszenia”to pozycja, która nie jest może zbyt poczytna, ani nawet bardzo znana. Jednak bardzo się z nią polubiłyśmy i polecam każdemu(nie tylko płci pięknej), aby przeczytał i trochę się pośmiał, i przeżył razem z bohaterami drogę przez, wydawałoby się, bezcelowe swatania, które mogą mieć różne rezultaty, którymi nie jest zawsze małżeństwo.

nasza ocena: 7/10
Otwarte, 2012
350 stron
do kupienia: Empik

1 komentarz:

  1. Miła i przyjemna książka. Z humorek. Ale tak jak piszesz. Łatwo było przewidzieć wątki. :)
    Ale i tak warto było poczytać. :)

    OdpowiedzUsuń