Markus Zusak, Złodziejka książek

Często płaczę z powodu rzeczywistych wydarzeń, które osaczają mnie wokoło. Czasami płaczę, oglądając poruszające filmy. Ale nigdy nie ronię łez, czytając książki.

Dla „Złodziejki książek” zrobiłam wyjątek.
Markus Zusak udowodnił, że jest pisarzem zupełnie nieprzeciętnym i zasługującym na uwagę. „Złodziejka książek” opowiada historię dziewczynki Liesel Meminger, której dzieciństwo przypada na jeden z najbardziej burzliwych okresów współczesnej historii – II wojnę światową. Jej narratorem jest Śmierć, a bohaterami mieszanka ludzkich barw, osobowości i charakterów. W powieści odnajdziemy zagubioną w świecie słów i ludzi dziewczynkę, pełnego marzeń i radości chłopca, zastraszonego, lecz przyjaznego Żyda i kochającego akordeonistę, który połączy wszystkie aspekty książki.

Liesel Meminger podczas podróży na Himmelstrasse, do nowych rodziców traci brata i kradnie książkę. „Podręcznik grabarza” stanie się pierwszym jej „łupem” i pierwszą okazją do zakochania się w słowach. Następnych książek, które ukradnie będzie pilnować jak oka w głowie i nie zostawi ich nawet, kiedy rozpoczną się bombardowania i razem z innymi będzie chowała się w piwnicy domu pod numerem 45. To właśnie ta zaskakująca „umiejętność” stanie się pratekstem do nazwania jej „Złodziejką książek” przez Rudego – przyjaciela, który nie opuści jej do śmierci. Chłopak, który „ma włosy żółte jak cytryna” i który kilkakrotnie będzie ją prosił o pocałunek, nie otrzymując go i dostając stanowczo za późno.

Powieść ta jest opowieścią o przyjaźni, która przekształca się w miłość, strachu, który czasami nie pozwala zasnąć, oddaniu i wierze, która sprawia, że można przetrwać nawet najgorszy dzień. Jest to historia o tym, jak często odkładamy na później wypowiedzenie na głos dwóch słów – słów zbyt banalnych, aby ich powiedzenie mogło cokolwiek zmienić. Jak robimy to tak długo, że jest już za późno. A wtedy można tylko szeptać: „Kocham Cię” do martwych uszu, które już nic nie usłyszą. Jest to książka o ludziach, którzy chociaż na pierwszy rzut oka wydają się twardzi i nieprzejednani w rzeczywistości są najlepszymi opiekunami – nawet wtedy jeśli cały czas klną, mówiąc. O tym, że od melodii wygrywanych przez zawodowych muzyków piękniejsze są fałsze amatorów, których muzyka płynie prosto z serca. I o tym, jak wspaniale smakuje cukierek ssany przez dwojga.

Nie jestem pewna co jest największym atutem „Złodziejki książek” – nieprzeciętna narracja, błyskotliwe żarty i dialogi, fantastycznie skrojeni bohaterowie czy niezwykła fabuła? Wszystko to zasługuje na uznanie i aż prosi się o wyższą notę, której niestety nie mogę jej przyznać. Chętnie w miejsce z moją oceną wpisałabym 11, ale nasza skala kończy się zaledwie na 10 :D

Po tej powieści Markus Zusak zyskał w u mnie przeogromną sympatię i jestem pewna, że przygodę z tym autorem nie zakończę tylko na „Złodziejce książek” – a właściwie ‘Złodziejce serc’, bo ukradła moje serce.

nasza ocena: 10/10
Nasza Księgarnia, 2008
495 stron

do kupienia: Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz