Anna Ficner-Ogonowska, Krok do szczęścia


Po świetnej pierwszej części opowieści o Mikołaju i Hance (recenzja tu), „Krok do szczęścia” został przeze mnie oficjalnie zaliczony do największych książkowych pomyłek. Akcja może i trochę przyspiesza (o czym świadczy chociażby JEDYNE CZTERYSTA STRON), ale przez większość czasu i tak nic się nie dzieje, przez co w pewnym momencie czytałam tylko po to, żeby ją skończyć.

Szczęściu Mikołaja i Hanki znowu przeszkadzają życiowe zawirowania. Mikołaj z Przemkiem wyjeżdżają do Afryki, aby nadzorować budowę dwóch hotelów, a plany o wspólnych wakacjach zamieniają się w gruzy. Dla Dominki wielkimi krokami zbliża się czas rozwiązania. Jakby tego było mało, Hania odkrywa rodzinny sekret, a w jej życiu pojawia się osoba, o której istnieniu nie miała pojęcia.

Po świetnie wypromowanym  „Alibi…”, „Krok do szczęścia” jest kolejną bestsellerową pozycją. W środku opinie o pierwszej części, na okładkach Anna Dereszowska i Artur Żmijewski znów porównujący Ficner-Ogonowską do Agathy Christie (ja osobiście nie potrafię znaleźć żadnej cechy wspólnej kryminałów Christie i prozy Fincer-Ogonowskiej).

„<Obiecaj, że się odezwiesz, jak dojedziesz.>
<Obiecuję.>
<Będę z Tobą.>
<Wiem.>
<KCb>
<JCt>”

Nie wiem, co irytowało mnie bardziej: ciągłe krążenie wokół siebie Hanki i Mikołaja, wiersze Hanki (dla mnie niezbyt udane, ale przecież nie recenzuje poezji tylko prozę) czy ckliwe smsy zakochanych w „młodzieżowym slangu”. Młodzieżowy slang celowo piszę w cudzysłowie, bo nie wiem, czy ktokolwiek z młodzieży jeszcze tak pisze smsy. Ani to urocze, ani zabawne, a zakochani chyba rzadko porozumiewają się telegraficznym skrótem (istnieją pakiety, no.).

 „Wypracowali już swój własny, prywatny i bardzo intymny kod emocji, którym porozumiewali się nieustannie, a zwłaszcza wtedy gdy nie mieli czasu na słowa (…). Najbardziej lubiła ten moment, gdy otwierała wiadomość i znajdowała w niej kilka wiele jej mówiących liter: „kCbit”, których zlepek oznaczał: kocham Cię bardzo i tęsknię. Zazwyczaj odpisywała wtedy: „jCtitt”.

Czytałam kilka recenzji „Kroku do szczęścia” i wszystkie zgodnie twierdzą, że druga powieść Ficner-Ogonowskiej jest znacznie lepsza niż pierwsza. Wygląda na to, że tylko ja uważam zupełnie odwrotnie. Po trzecią część cyklu z własnej woli nie sięgnę. Nie i już. 

nasza ocena: 4/10
Wydawnictwo Znak, 2012
415 stron
do kupienia: EmpikWydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz