Widzieliście kiedyś "Deja vu" Tony’ego Scotta? Akcja filmu
rozpoczyna się od eksplozji na promie, w wyniku której ginie kilkaset osób. W
śledztwie okazuje się, że wybuch był dziełem terrorysty, a w odnalezieniu sprawcy
ma pomóc specjalna technologia, która pozwala na obejrzenie zdarzeń z
niedalekiej przeszłości (zawsze oddalonych o ten sam okres od teraźniejszości i
tylko raz, bez możliwości powtórek). Chociaż film wywołuje wiele dyskusji, czy jest
dobry, czy może wcale nie i zdania na jego temat są podzielone, Musso swoją
najnowszą książką udowadnia, że tematu zaginania czasoprzestrzeni nie można
zrobić lepiej.
Matthew Shapiro, profesor i najbardziej oblegany wykładowca
filozofii na Harvardzie, rok temu w śmiertelnym wypadku stracił ukochaną żonę.
Od tamtego czasu wciąż zmaga się z depresją i żyje tylko dla czteroletniej
córki, Emily. Przez przypadek trafia na garażową wyprzedaż mebli i przedmiotów
i kupuje używanego Macbooka. Na komputerze znajduje kilka zdjęć, a wszystkie w
opisie mają adres mailowy, na który Shapiro postanawia napisać. Emma Lovenstein
wydaje się być zaskoczona jego pytaniem o zdjęcia, ale wymiana emaili szybko
przeradza się w flirt, a Shapiro zaprasza Emmę na randkę. Oboje kupują na tę
okazję nowe ubrania, zachowują się, jakby czekała na nich miłość życia, tuż za
rogiem, za drzwiami restauracji, za kilka godzin. Oboje docierają na miejsce
(to samo) na umówioną godzinę (tą samą), ale się nie spotykają. Musso funduje
nam kilka stron suspensu, rozdrażnienia i ciekawości. A potem okazuje się, że
za pomocą laptopa mogą wymieniać maile pomimo tego, że jedno z nich żyje w roku
2010, a drugie w 2011.
W „Deja vu” mamy tajną rządową technologię, w „Jutrze”
uszkodzonego Macbooka. W porównaniu do wielkich komputerów i urządzeń, które są
w stanie pozbawić prądu całe miasto, laptop prawie budzi litość, ale
generalnie pomysł zostaje ten sam: zmienić przeszłość. Shapiro kurczowo chwyta
się myśli, że Emma mogłaby uchronić jego żonę przed śmiercią. Kiedy Lovenstein
(raczej niepocieszona, bo oto mężczyzna jej życia prosi ją żeby wróciła do
życia jego zmarłą żonę) decyduje się pomóc Matthew, okazuje się, że nie
wszystko jest tak proste i jednoznaczne, jak wcześniej oboje sądzili.
Musso ma skłonność do dramatyzowania. Z jednej strony działa
to na tempo akcji i rozwój wydarzeń, z drugiej – czasem przesadza. „Jutro” ma
elementy romansu, thrilleru, kryminału i (jakby) fantastyki. Niby nie ma
tragedii i wszystko się ze sobą łączy i nawet (po części) z siebie wypływa, ale
coś w tej powieści nie gra; pomysł jest dobry, ale wykonanie siada i zamiast
świetnej książki, dostajemy efektownie zapakowaną w wartką akcję i suspens powieść.
Całość wychodzi lekko mdła albo nieumiejętnie przyprawiona (zależy jak na to
spojrzeć) i generalnie ciężko strawna.
„Była tak wściekła, że wyłamała obcasy w obu pantoflach i
wrzuciła je do metalowego kubła. Śliczny płaszcz podarła gołymi rękami i również cisnęła do śmieci”.
Perełką w tej powieści jest Emma Lovenstein. Samotna, w
stanie poddepresyjnym i nieszczęśliwym
związku z żonatym mężczyzną. Ale kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma szczęście…
w życiu zawodowym, które układa się po jej myśli; jest cenioną sommelierką,
pracującą w znanej nowojorskiej restauracji. Emma jest emocjonalna, gwałtowna i
trochę infantylna, i wszystkie te cechy kłócą się trochę z rolą detektywa, w
jakiej umieścił ją Musso. Bo (co należy zaznaczyć) jako detektyw prowadzący
śledztwo na własną rękę (rękę swoją i obie ręce szesnastoletniego Romualda,
Francuza, w dodatku nielegalnie przebywającego na terytorium Stanów, uosabiającego
typ hakera amatora, którego Emma pieszczotliwe nazywa ‘karaluszkiem’,
a co dla mnie było określeniem dość nieprzyjemnym) jest odważna, pewna siebie i
zachowuje zimną krew, kiedy trzyma pistolet w ręce (szkoda, że nie potrafi
zachować jej, kiedy facet nie przychodzi na randkę).
„Jutro”, mimo ciekawie skonstruowanej intrygi, bardzo dużo
traci przez niedopracowanych bohaterów. Samo krążenie emaili w czasoprzestrzeni
jakoś niespecjalnie do mnie przemawia, nie mówiąc o ‘powrocie do przyszłości’,
który dla mnie powinien mieć nieco więcej cech z przeszłością. „Jutro” to tylko
czytadło, czyta się je dobrze, pod warunkiem, że nie zwraca się uwagi na nic
poza akcją. Szade, naprawdę miałam nadzieję na tę książkę.
EGZEMPLARZ ZRECENZOWAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ALBATROS
nasza ocena: 4/10
Wydawnictwo Albatros, 2014
395 stron
do kupienia: Empik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz