„Znaki szczególne” czytałam, jakbym była rówieśniczką
autorki, a nie osobą o pół życia od niej młodszą. Opisy przeszłości Pauliny
Wilk sprawiały, że ja też wracałam w swoją przeszłość i swoje niedawne
dzieciństwo. Mimo że moje wspomnienia nie sięgają dalej niż do początku tego
milenium, w zabawach dzieciaków lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych
odnajdywałam swoje zabawy. Paulina Wilk bawiła się ze znajomymi przed blokiem,
ja na drodze przed domem (najpierw zwykłej, piaskowej, wiejskiej, potem na
utwardzonej asfaltem). Ona kładła złotówki na torach i obserwowała, jak
przejeżdża je pociąg, ja jako pieniędzy używałam wielkich liści leszczyny. Ona zwiedzała
stary budynek basenu, ja grałam w wymyślne gry rysowane kredą – a częściej
białymi kamyczkami, które za nią służyły. Nie doświadczyłam wielkich przemian
gospodarczych ani pierwszych demokratycznych wyborów, ale „Znaki szczególne”
oprócz przeszłości przenikliwie oceniają teraźniejszość. A z tą częścią mogą
utożsamiać się wszyscy, bez względu na to, kiedy przyszli na świat.
„Nie znam swoich sąsiadów z czteropiętrowego powojennego
bloku, choć widuję ich od dekady. Kłaniamy się sobie, mieścimy w
konwencjonalnej uprzejmości, ale nic o sobie nie wiemy. Prędzej pojedziemy taksówką
do supermarketu, niż zapukamy do swoich drzwi z prośbą o pożyczenie szklanki
cukru. (…) Zamiast zaprzyjaźnionych sąsiadów mam więc niewielki kawałek
plastiku, którym płacę za zaspokojoną potrzebę, zapewniając sobie samotność o
każdej porze dnia i nocy”.
Paulina Wilk stawia przeszłość w konfrontacji z
teraźniejszością. Jej dzieciństwo, dorastanie i dorosłość nie stanowią jedynie
fabuły, ale przede wszystkim są punktem wyjścia dla dyskusji o Polsce, o
świecie przed i po przełomie z ’89 roku. Jaki jest współczesny świat? Jak bardzo
się zmienił? Czy to, co zaliczamy mu na plus rzeczywiście jest plusem? Coraz częściej
gubimy się w świecie przepełnionym informacjami, potrzebami, konsumpcjonizmem. Kawałek
plastiku zastępuje pobrzękujące w kieszeni drobne, coraz rzadziej słychać ‘mogę
być winna grosika?’, komunikatory internetowe, smsy i maile spychają na bok
długie rozmowy telefoniczne, spotkania twarzą w twarz, pocztówki z wakacji. Świat
stał się czystszy o słowa wykasowane i usunięte z ekranu komputera. Chyba nie
pamiętam, czy podczas któregokolwiek spotkania z przyjaciółmi ktokolwiek z nas
zupełnie zrezygnował z korzystania z telefonu komórkowego. Ludzi częściej można
spotkać w Internecie niż w życiu. Za telefonem ZZ4 wchodzi telefon ZZ5 -
wymieniać czy zaczekać pół roku na ZZ6? Smartfony, tablety, notebooki,
czytniki, iPody, iPady, iPhony. Tak niewiele dziedzin życia jeszcze nie jest
cyfrowych. Zaczynam brzmieć nostalgicznie, a tak naprawdę tęsknię tylko za
niecyfrowością drugiego człowieka. Świat pędzi zbyt szybko czy to my mamy słabą
kondycję? Technologia już dawno nas wyprzedziła, pytanie czy warto ciągle
ją gonić.
fotografia pochodzi z książki (str. 172) |
„Mówi się, że w internecie nic nie ginie. I że ginie w nim
wszystko. Nasze zdjęcia, udostępnione w wirtualnym widzom, składowane w
cyfrowej chmurze, jednocześnie są i nie są. Być może w przyszłości posłużą do
odtworzenia naszych biografii. Może już teraz trafiają do osobistych akt,
kompilowanych z fragmentów danych i śladów, które zostawiamy, poruszając się w
– znamienne słowo – sieci. Ale jeśli nie zapisały się w nich drogie chwile,
warte snucia wątki, czy nie pozostaną jedynie świadectwem trywialności, jaką
sami na siebie sprowadziliśmy?”
EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LITERACKIEGO
nasza ocena: 7/10
Wydawnictwo Literackie, 2014
249 stron
do kupienia: Empik, Wydawnictwo Literackie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz