Jestem pewna, że istnieje coś takiego jak powinowactwo pechu
do człowieka . Na tej postawie można zmierzyć wartość nieszczęścia jakie pech
powoduje u ludzi i określić ją dla każdego człowieka. Powiedzmy: w skali od
jeden do dziesięciu. Mnie przypisaliby dziesiątkę. Wiem to, ponieważ kupiłam
książkę bez trzech rozdziałów. I tą książką nie był idiotyczny romans, nie była
to książeczka kupiona za pięć złotych na promocji ani powieść kupiona w
księgarni za rogiem. Nie. Ja musiałam kupić uszkodzone „Wyznaję”. Przy okazji
wizyty w innym mieście. W wakacje.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że „Wyznaję” mnie
zachwyciło. Skłamałabym też, gdybym powiedziała, że Cabré jest świetnym
pisarzem. Skłamałabym, bo chyba żadnymi słowami nie da się wyrazić tego, co ta
książka robi z człowiekiem. Podchodziłam do tej powieści kilka razy, po
pierwsze dlatego, że jest taka gruba (i niewygodnie ją brać do autobusu), a po
drugie - że „Wyznaję” nie da się przeczytać – tą powieść się smakuje, tą
powieścią się nasyca i nie ma się ochoty na nic więcej. Jest tak skomplikowana,
że czytanie partiami, o ile świetnie wychodzi mi przy innych książkach, tutaj
okazało się niemożliwe. Na początku wydawało mi się, że nigdy jej nie skończę i
będę ją czytać do końca mojego marnego życia i ta myśl wcale mnie nie
przygnębiała. Ba, im byłam dalej, tym chciałam czytać ją jak najwolniej.
„Mózg mi płonie, kiedy ją czytam” – mówiłam (smutek, że już
nie mówię). Jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu i wyobraźni Jaume’a Cabré,
byłam kiedy dzisiaj po północy kończyłam ostatni rozdział i będę kiedy sięgnę
po nią po raz kolejny. Już mam ochotę do niej wrócić (sic!).
Modest Urgell, Santa Maria de Gerri |
„Wyznaję” nie jest historią człowieka tylko skrzypiec. Wielu
pokoleń ludzi, przez których ręce przeszedł ten niezwykły instrument. Zostało
skomponowane jak symfonia, z ciągłymi zmianami tempa i nastroju. Jak w wielkiej
orkiestrze, ciężko wyłapać w nim poszczególne instrumenty, które nakładają się
na siebie, tworząc niesamowity koncert dialogów, historii, myśli i uczuć. Rozmowa
głównych bohaterów przechodzi w dialog średniowiecznych mnichów i znów powraca
od współczesności, a wszystko oddzielone jest od siebie jedynie klawiszem ‘enter’.
Przemyślenia narratora przerywa kamienowanie, inkwizycja, Auschwitz i szpital w
Afryce. Czasami opowieść przypomina tekst Biblii: charakterystyczny opis
stworzenia świata czy trzykrotne pytanie Jezusa ‘Piotrze, czy mnie miłujesz?’. Czasami
zmienia się język - łacina, francuski, [jeszcze
coś, czego nie potrafię rozpoznać]. „Wyznaję” to połączenie wszystkich epok,
wszystkich religii, wszystkich ideologii, języków– fuzja świata.
Najtrudniej w całej recenzji przychodzi mi pisanie o treści,
a streszczanie „Wyznaję” byłoby największą zbrodnią przeciwko tej powieści. Nigdy
jednak nie miałam problemów z wyborem cytatów, które chciałabym umieścić. Ale
to, co zaznaczyłam w tekście jest tak osobiste, że nie chcę się z nikim tym
dzielić. Egoistycznie pragnę, żeby pozostało tylko moje.
Żałuję jedynie, że „Wyznaję” nie było pierwszą książką jaką
przeczytałam w życiu i nie może być ostatnią jaką przeczytam.
Wspaniałe. Przenikliwe. Piękne. Nieprzewidywalne. Poruszające. Wybitne. Niezwykłe. Oszałamiające.
Najlepsze.
Moje.
nasza ocena: 10/10
Wydawnictwo Marginesy, 2013
767 stron
do kupienia: Empik, Wydawnictwo Marginesy
Podzielam zachwyt :D Z niecierpliwością czekam na maj!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, nie da się tego czytać "na raty". Też byłam zachwycona. Dla mnie to było jak układanie mozaiki - zbieram malutkie fragmenty układanki i tworzę wspaniały obraz całości :) pozdrawiam i zapraszam na swoją recenzję (tam jest jeden tylko malutki cytacik, mam nadzieję, że mi wybaczysz ;-) ). http://pozycjeobowiazkowe.blogspot.com/2016/02/wyznaje-jaume-cabre-wydawnictwo.html
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam
OdpowiedzUsuńPiękne,niezwykłe
Zapiera dech
Oj, ten Cabre. Potrafi wykończyć psychicznie ;)
OdpowiedzUsuńDobrze ktoś napisał, że im dalej w las z Cabre, tym wolniej się czyta...