Malwina Kowszewicz, Bordeaux piąta rano

Sięgając po najnowszą powieść Malwiny Kowszewicz nie wiązałam z nią żadnego konkretnego celu. Liczyłam na lekką, niezobowiązującą lekturę, która pozwoli odetchnąć. Niewielka ilość stron, lekki, aczkolwiek bardzo ciekawie ujęty temat, przyjemnie wyglądająca okładka zapowiadały wiele miłych chwil z książką. Ale czy na pewno?

Poznajemy Julię i P. . Dzieli ich ocean, mnóstwo kilometrów, tęsknota i szereg słów, które kierują do siebie w formie e-maili. Pomimo tego, że znajdują się na dwóch końcach świata pozostaje między nimi łączące ich uczucie, intymność i bliskość.  Dystans pomiędzy kochankami nie próbuje zniszczyć ich związku. Ciągle piszą. I pisząc wyrażają swoje uczucia: tęsknotę, smutek, radość, a przede wszystkich zjednoczenie ze sobą…

W powieści można jednak wyczuć pewną wyjątkowość. Jet to zasługa z pewnością klimatu oraz bohaterów, które w największej mierze kształtują tę powieść. A także przez historię, która jest chyba jednym(pomijając okładkę) plusem tej powieści.

Historia ta – to trzeba przyznać została skonstruowana w sprytny i ciekawy sposób, który przyciąga uwagę czytelnika. Dwoje ludzi połączonych ze sobą listami, które tworzą między nimi uczucie. Ludzie, których uczucie to wypełnia od środka. Mają swoje życie, rodziny, pracę i codzienne obowiązki, a nawet pomimo to piszą do siebie. Nie zapominają o przeszłości i starają się na nowo jednoczyć się ze sobą i odbudowywać więzy miłości.

Jednakże słowa zawarte w e-mailach były według mnie zbyt filozoficzne i nienaturalne. Zabrakło mi tutaj zwykłych i prostych słów, którymi można wyrazić drugiej osobie miłość. Już na samą myśl, że kolejne zdanie będzie wyglądało identycznie jak poprzednie, a tekst będzie obfitował w różnego rodzaju sentencje i myśli przyprawiała mnie o zawroty głowy, ale tylko i wyłącznie w negatywnym tego słowa znaczeniu. 

Ważną i dla mnie bardzo istotną cechą powieści jest jej przewidywalność. Tutaj, choćbym bardzo chciała nie potrafię określić, czy utwór ten lokuje się na plus czy minus. Kolejne strony ciągnęły się dla mnie jak flaki z olejem. Przez większą część książki nic ciekawego się nie wydarzyło, nawet niczego ciekawego nie dało dowiedzieć się z listów kochanków. Bywały momenty, w których czytałam z  zaciekawieniem, ale zaginęły one w gąszczu przemyśleń i wywodów filozoficznych, które snuły się niezwykle wolno i bez żadnych poważniejszych skutków. Liczyłam na zwroty akcji, interesujące wątki, a otrzymałam jedynie nudny dialog dwóch stęsknionych osób, który momentami przypominał mi wypowiedzi bohaterów teatru elżbietańskiego. 

Z książki tej po pewnych modyfikacjach można by zrobić naprawdę dobry film. Póki co pozostanie ona dla mnie kolejną pozycją książkową, która ani specjalnie mnie nie załamała, ani nie pozostawiła większych wrażeń.  Po prostu była przecinkiem między innymi powieściami i w takim świetle mogę ją polecić- jako przerywnik pomiędzy lekturami bardziej zobowiązującymi. Jeśli jednak oczekujemy czegoś bardziej poruszającego – zdecydowanie polecam szukać gdzie indziej, na pewno nie w Bordeaux o piątej rano. 

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ALBATROS

nasza ocena: 5/10
Wydawnictwo Albatros, 2013
304 strony
do kupienia: Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz