Alice Munro, Taniec szczęśliwych cieni

„Co miał na myśli autor?” – właśnie to pytanie nasuwa się na myśl podczas czytania. 

 „Taniec szczęśliwych cieni” Alice Munro to nie jest pozycja dla miłośników sensacji czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Poszukiwacze miłosnych uniesień, zagadek czy pościgów z pewnością będą zawiedzeni. Ten zbiór opowiadań to lektura wyjątkowo trudna. Wymaga ogromnej wrażliwości, niezwykłego zaangażowania czytelnika. „Tańca szczęśliwych cieni” nie można tak po prostu PRZECZYTAĆ. 

Niech nikogo nie zwiedzie pozornie prosty tytuł i okładka. Tak jak anonimowa jest kobieta na obwolucie, tak samo „Taniec szczęśliwych cieni” pozostaje obcy dla czytelnika, jeśli nie uda mu się spojrzeć dalej niż słowa – wykroczyć wzrokiem za ramy kartek. 

Alice Munro maluje słowem. I nie jest to metaforyczne porównanie. Każde z piętnastu opowiadań, które znajdują się w „Tańcu…” jest niczym obraz. Zaczyna się niespodziewanie i niespodziewanie się kończy. Tak jak na obrazie, w każdej opowieści widzimy postacie, krajobrazy opisane z niezwykłą starannością i wydarzenia, które tylko z pozoru nie mają żadnego znaczenia. 

Opowiadania Munro są bardzo specyficzne. Praktycznie nie mają fabuły, o bohaterach wiemy bardzo niewiele – tylko tyle, ile zdołamy wychwycić z ich zachowania, pobudki ich decyzji nie zawsze są jasne. Żadne z opowiadań nie kończy się puentą, co tworzy – zależnie od czytelnika – albo niedosyt, albo niezrozumienie. 

Żadnym z tych opowiadań Munro nie wywołała u mnie skrajnych emocji. „Taniec szczęśliwych cieni” jest książką sterylnie czystą. Uczucia są ukryte głęboko, jak głęboko ukrywa się kurz, zamiatając pod dywan. Był to dla mnie spacer przez życie bohaterów powołanych do życia przez autorkę. Widziałam, ale nie mogłam poczuć. Na początku byłam w szoku. Nigdy nie czytałam czegoś podobnego – czegoś, co jest tak odległe i bliskie zarazem. Sporo czasu zajęło mi zrozumienie, że tak naprawdę nie chodzi o fabułę, nie chodzi nawet o bohaterów czy ich myśli. Munro posługując się prostymi przykładami z życia prostych ludzi ukazuje prawdy głębokie i bolesne. Opowiadania Munro są jak biblijne przypowieści – można je rozumieć dosłownie, ale wtedy nie wnoszą zupełnie nic do naszego życia. Dopiero kiedy odrzucimy pierwszą warstwę, naszym oczom ukazuje się prawdziwy krajobraz, jaki stworzyła.

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LITERACKIEGO

nasza ocena: 10/10
Wydawnictwo Literackie, 2013
351 stron
do kupienia: Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz