Zrób kilka kroków, zamknij oczy, przejdź przez króliczą norę…Przed Tobą ukształtuje się inny świat. Świat Elvisa i rock&rolla. Świat bez Internetu i telefonów komórkowych. Świat, w którym nikt nie wie kim są „The Rolling Stones”, a słówka jak ‘wyluzuj’ czy ‘odjazdowy’ są zupełnie obce. Świat, w którym ludzie nie boją się globalnego ocieplenia i zagłady nuklearnej. Świat, w którym jest teraz Jake Epping, nauczyciel angielskiego. Świat, w którym może on zmienić losy Ameryki. Świat w 1958 roku. Lecz czy jest to możliwe? Czy Jake’owi uda się powstrzymać Lee Oswalda? Czy pokona przeciwności stające mu na drodze w latach 60. minionego wieku?
Czytając dzieło,(bo dziełem mogę je nazwać bez wahania) zwyczajnie pochłaniałam kolejne strony. Książka podzielona na 6 części, kilkadziesiąt rozdziałów, które z kolei rozdzielono na kilka lub kilkanaście podrozdziałów. Ale nawet ten-na swój sposób dziwny, osobliwy sposób Kinga, nie przeszkadzał w czytaniu. Wręcz przeciwnie, dzięki temu w powieści panowało uporządkowanie, jeśli w prozie Kinga jest w ogóle miejsce na porządek.
Urzekła mnie-może to zbyt duże słowo-podobała mi się różnorodność wątków. Dzięki opowiadaniu autora o wielu historiach, każdy znajdzie coś dla siebie. Spodoba się zarówno romantykom, jak i miłośnikom polityki. King też potrafi(czasem bezczelnie, strasznie i boleśnie) miotać uczuciami czytelnika. W jednej chwili ze zdenerwowania przechodzimy w sielankę, a potem znów biegniemy w pościgu pełnym napięcia. W wielu momentach sytuacje sprawiają wrażenie, jakby były „na żywo”, a strzały pistoletów i dźgnięcia nożem są wyjątkowo rzeczywiste.
Kilkakrotnie King używa stwierdzenia „Nie jestem skłonny do łez”. Jednak ja tezę tą obaliłam n razy. Po raz pierwszy podczas lektury z oczy wypłynęły mi szczere łzy. Nigdy dotąd nie poruszyła mnie śmierć, niepowodzenia i upadki bohaterów. Przeżywałam niemalże razem z nimi życiowe realia. A kiedy nadeszła chwila szczęścia - cieszyłam się wraz z postaciami, jakbym znała i lubiła tych ludzi od lat.
Gigantycznym plusem powieści Stephena Kinga jest sposób pisania. Jak zwykle to bywa u tak charakterystycznych postaci jaką jest King-może go pokochać lub znienawidzić. Ja zdecydowanie, od momentu skończenia czytania tej pozycji nalezę do tej pierwszej grupy. Pan King uwiódł mnie niezwykła swobodą wypowiedzi w stronę czytelnika, luźnymi dialogami i „podwórkową” gwarą. Nie szczędzi lekkich zwrotów, przekleństw i przezabawnych(często niecenzuralnych) neologizmów, których raczej cytować nie wypada.
Podczas czytania tej pozycji Kinga, odkryłam, że gościu ma talent do układania niezwykłych myśli, stwierdzeń, które mogą nabrać uniwersalnej wymowy. Niektóre z nich są naprawdę godne uwagi.
Jej. Przeczytałam taką grubą książkę. Takiego znanego autora. O takim znanym tytule. Sprzedaną w milionach. Zrobić to może każdy. Lecz ważne jest, jakie wywarła wrażenie. Jak dotąd, nie potrafię go opisać. Pozostawiła we mnie emocje, po których nie byłam w stanie zasnąć. Zagnieździła się w mojej pamięci jak żadna inna. Nieprędko o niej zapomnę, bo takich książek się nie zapomina. Obraz prób ocalenia, miłości i życia w nieogarniętej czasoprzestrzeni ujął moje serce, moją dusze i zawojował moimi uczuciami. Liczę na to, że kolejne powieści Kinga, po które sięgnę będą równie dobre. Ale chyba jeszcze nie wiem, co mu w duszy gra.
nasza ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz