Dan Brown, Kod Leonarda da Vinci

Pewnie jak każdy, przygodę z Brownem zaczynam od „Kodu…”. Już od dawna chciałam przeczytać tę powieść, ale książka nie miała okazji dostać się w moje ręce. Mimo długiego oczekiwania nie żałuję, że w końcu zdobyłam i przebrnęłam przez tę pozycję. I wcale tego nie żałuję.

W Luwrze zostaje popełnione morderstwo, którego ofiarą pada Jacques Sauniere, kustosz muzeum. Jego zwłoki układają się na kształt jednego z dzieł Leonarda da Vinci- człowieka witruwiańskiego. Na miejsce brodni wezwano Roberta Langdona, historyka, który zauważa wiele śladów, które może wiele znaczyć dla popełnionego mordu, a także dla tajemnicy związanej z Zakonem Syjonu. Pozostała tylko jedna doba, by rozwiązać zagadkę, inaczej sekret na zawsze pozostanie tajemnicą… Istotne elementy dochodzenia ukryte są na największych dziełach Leonarda. Czu uda się rozwiązać szereg precyzyjnie skonstruowanych zagadek? Czy wszystko okaże się bezcelowym śledztwem?

Powieść Browna zrobiła na mnie zaskakujące wrażenie. Już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron odkrywamy główne cechy powieści pisarza: doskonale skonstruowane spiski, zagmatwane tajemnice i powiązane ze sobą zagadki. Umieszczenie tego w świecie przedstawionym wymaga niemałych umiejętności, przez co bardzo przypadło mi do gustu i z niecierpliwością oczekiwałam następnego kroku w śledztwie.

Jednak nie przywiązywałam się zbyt do bohaterów powieści. Nie twierdzę jednak, że byli nadzwyczaj bezbarwni. Każda z osób miała swój charakter i własną osobowość, ale nie utożsamiałam się z żadną z nich. Byli dla mnie po prostu neutralni.

Jeśli chodzi o moje zainteresowanie książką bywało różnie. Momentami po prostu nie potrafiłam oderwać oczu od lektury, a chwilami tekst ciągnął się jak flaki z olejem i pragnęłam, aby się jak najszybciej skończył. I tu na plus można zaliczyć krótkie rozdziały.

Do sposobu opowiadania wydarzeń przez narratora nie mam żadnych zastrzeżeń - czas przeszły i narracja trzecioosobowa sprawiają, że karty powieści pokonuje się szybko.

Ale elementem, który spodobał mi się najbardziej jest umieszczenie w książce wielu interesujących faktów historycznych i dotyczących religii chrześcijańskiej. Owe fragmenty czytało się z największym zaciekawieniem.

Ogólnie rzecz biorąc „Kod…” nie należał do najgorszych przeczytanych przeze mnie pozycji, nawet wręcz przeciwnie książka była jak dla mnie zaskakująca. Cytując jedna z bohaterek, Sophie: „Nie takiego zakończenia się spodziewałam”

nasza ocena: 6/10
Albatros/Sonia Draga, 2004
568 stron
do kupienia:  Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz