Dlaczego nie czytasz lektur?


Gdybyście mieli stworzyć listę najgorszych rzeczy w szkole, co umieścilibyście jako pierwsze? (Jeżeli już nie jesteście uczniami, to wyobraźcie sobie, że znowu nimi jesteście, chociaż nie czarujmy się, nikt w swoich wyobrażeniach jakoś specjalnie nie chce wracać do szkoły). Prawdopodobnie na samym szczycie, obok wstawania cztery razy w tygodniu na zerówkę i wuefu na pierwszych godzinach, znalazłyby się sprawdziany z lektur. Może dlatego że nikt nie lubi sprawdzianów, a może dlatego że te sprawdziany nie są układane dla normalnych ludzi.

Bohaterowie, którzy w książce istnieli przez trzy zdania, kolor włosów i oczu, kto to powiedział i inne szczegóły, na które nikt nie zwraca uwagi - to pytania, które dowiodą, że nie przeczytałeś lektury, nawet jeśli ją przeczytałeś. Wiedzę świetnie sprawdzają także szczegółowe plany wydarzeń z powieści, których akcja nie jest linearna. W innych szkołach działa to w odwrotną stronę: brak jakichkolwiek klasówek, pobieżne omawianie lektur, praca w grupach. Znalezienie złotego środka nigdy nie było łatwe, ale w tym przypadku wydaje się być niemożliwe. Przyczyna nieczytania lektur nie leży tylko w lenistwie i nieczytaniu ‘dla zasady’, a omijanie szkolnej biblioteki jest coraz prostsze. (Omijanie biblioteki oczywiście nie obowiązuje jeśli w bibliotece jest darmowe wifi albo strony z opracowaniami nie są zablokowane).

Dlaczego nie czytasz lektur? Odpowiedzi jest wiele, ale często po prostu nie ma na to czasu. Jeśli nie jest się na profilu humanistycznym, to brakuje doby nie tylko na czytanie lektur, ale także na wyrobienie się z obowiązującym materiałem. A jeśli ma się rozszerzony polski to tempo przerabiania lektur jest takie, że bez kursu szybkiego czytania przeczytanie wszystkich książek jest niemożliwe. Nie ma też po co. Pytała mnie ostatnio, więc teraz już nie zapyta, jak będzie sprawdzian to zawsze można ściągnąć, a jak będzie trudny to przeczytanie lektury właściwie niczego nie zmieni. Przeczytanie streszczenia szczegółowego nie różni się za bardzo od przeczytania lektury, a przynajmniej nie trzeba się męczyć z dwustronicowymi opisami przyrody i nudnymi dialogami. Właściwie streszczenie krótkie też się nada, żeby tylko wiedzieć mniej więcej, o co chodzi. A czasami nie trzeba nawet czytać streszczeń (sic!). Do matury potrzebne są motywy, a pytania z ustnego są w internecie.

Nieczytanie książek zaczyna się od nieczytania szkolnych lektur. Nie ma się co dziwić, że młodzi ludzie nie czytają, skoro jeszcze w podstawówce muszą przeczytać śmiertelnie nudne „Wspomnienia niebieskiego mundurka” albo „W pustyni i w puszczy”, które - oprócz przeraźliwie długich opisów wszystkiego - jest bardzo ciekawą powieścią. Zaraz potem „Stara baśń” Kraszewskiego, „Krzyżacy” (do tej pory się nie lubię z Sienkiewiczem), wszystkie części „Dziadów” przez które nie przebrnęłam, „Kordian” (i podróże na chmurze), „Wesele” (najlepszy przykład że przeczytanie lektury zupełnie nic nie daje, chyba nikt tego nigdy nie przeczytał), „Nad Niemnem”, „Cierpienia młodego Wertera”. Jeżeli ktoś porwie się na czytanie dramatów romantycznych to przestanie się zastanawiać, dlaczego wszyscy wtedy chcieli się pozabijać.
Takie książki są w programie, a program trzeba zrealizować. Aż przykro to stwierdzić, ale scena z „Ferdydurke” w której Bladaczka przekonuje, że „Słowacki wielkim poetą był” do złudzenia przypomina rzeczywistość, w szkole brakuje tylko akcentów humorystycznych.


Mówi się, że lektury czyta się dla samego siebie, a nie dla nauczycieli i ocen. To oczywiste, wiadomo, ile korzyści niesie ze sobą czytanie, ale nikt nie lubi czytać nudnych rzeczy, z których nic nie można zrozumieć. A jeśli do tego wszyscy mówią o matko jakie to nudne, beznadziejne i w ogóle i zupełnie nie można przez to przebrnąć, usnęłam jak czytałam to zapał do przeczytania czegokolwiek wyparowuje zaraz po tym jak powstanie. Nikt natomiast nie wspomina, że owszem, może czasami przynudza, ale tym ludzie zachwycali się ileś-tam lat temu, to było ‘bestsellerem’ i gdyby wtedy istniały empiki to byłoby na półeczkach najlepiej sprzedających się książek. Nie musi ci się spodobać, nie musisz przeczytać do końca ani wiedzieć, że Sonia Marmieładowa była blondynką. Nikt też nie mówi, jak pięknie niektóre te książki są napisane. Prus w „Lalce” przepięknie hejtuje, Schulz robi takie porównania, że można się go czytać w kółko i w kółko, „Zbrodnia i kara” jest po prostu super, a „Tango” można poczytać tak sobie, dla przyjemności. Najgorsze podczas ich czytania jest to, że ktoś potem będzie odpytywał ze wszystkich szczegółów, więc lepiej wziąć porządne streszczenie i skupić się na faktach niż czytać książkę, przy której tyle rzeczy może rozproszyć uwagę i dużo bardziej prawdopodobne jest to, że zapamięta się, że Rzecki pod pachą niósł poduszkę pneumatyczną albo bigos*, niż to w jakim hotelu mieszkał Wokulski w Paryżu.

Nie próbuję usprawiedliwiać innych ani siebie. Wiem też, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim sposób omawiania lektur w szkole ulegnie zmianie, ale nie znam ani jednej osoby, która przeczytała wszystkie (albo prawie wszystkie) lektury, a przecież znam ludzi obytych i zdolnych. Jeśli takie jest promowanie czytelnictwa, to szkoło, robisz to źle.


*mowa o scenie, w której Rzecki przynosi do teatru album dla Rossiego (tom I, rozdział 18)

6 komentarzy:

  1. Czytam dużo, ale niektórych lektur nie przebrnęłam ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie do lektur zniechęcała archaiczność i wymyślny język. do dziś Sieniewicz kojarzy mi się z nudą, a Żeromski i jego Syzyfowe prace to szczyt wszystkiego, co najgorsze. najmilej wspominam rosyjskich pisarzy - Zbrodnia i kara, Mistrz i Małgorzata - nieliczne przykłady, które naprawdę mnie zainteresowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. próbowałam przebrnąć przez Syzyfowe prace w gimnazjum i nadal nie wiem dlaczego chciałam to zrobić, nawet nie pamiętam imienia głównego bohatera. Moim faworytem wśród szkolnych lektur jest Lalka, chcę sequel.

      Usuń
  3. Ja miałam problem z tym, że to były książki, których nie wybrałam sobie sama. Mi je czytać kazano. Nigdy ich nie kończyłam albo czytałam po łebkach. Nie raz, nie dwa zastanawiałam się, co by powiedziała moja ówczesna polonistka na wieść o "Wełniastym...". Pewnie by wiary nie dała. Przecież ja "nie znosiłam czytać". No, tak. Ale podkreślmy, że lektur (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja w liceum przeczytałam może ze cztery, kilka zaczęłam i nie skończyłam. chociaż teraz kiedy już nie muszę ich czytać, mam większą ochotę je dokończyć :D

      Usuń
  4. Lektury mi nie siadały ( z pewnymi wyjątkami). Denerwowało mnie to, że były narzucone i lektury i czas, w jakim należało je przeczytać.

    OdpowiedzUsuń