Szczerze mówiąc, na
początku nie porwała mnie perspektywa recenzji tej książki. Stało się to z
prostego powodu, nie lubię kiedy autor łączy polskie krajobrazy i zagraniczne
nazwiska. Kiedy więc przeczytałam, że będę czytać o Dagmarze Frost dosłownie zmroziła
mi się krew w żyłach. Po chwili jednak zaintrygowało mnie to
że książka połączona jest z aplikacją. Jak to? Książka mobilna? Książka do
której potrzeba telefonu? Jak już się napaliłam i wyobraziłam sobie że będzie
super okazało się, że życie jednak nie jest takie kolorowe...
Pełna optymizmu
zapakowałam książkę do plecaka i postanowiłam ją przeczytać podczas wyjazdu do
lasu. Pewnie znacie ten klimat, drewniany domek, poranna kawa i książka. Czego jeszcze
chcieć od życia? Cóż moi drodzy, odpowiedź w przypadku tej książki jest prosta:
zasięgu albo WIFI. Moje zaskoczenie było nie do opisania kiedy specjalnie
wstałam o 5.30 żeby mieć pół godziny na
kawę i lekturę. Czytam i okazuje się że aplikacja nie wczytuje pierwszego
zdjęcia, bo przecież nie mam zasięgu. Drugie podejście miałam przed chwilą, jadę
właśnie pociągiem nad morze pohasać trochę po wydmach i nawdychać się jodu.
Jadę z ludźmi który spożywają alkohol i kanapki z kotletami schabowymi i myślę
że zaraz się rozpłaczę albo ucieknę przez okno. Aby nie odpowiadać na kolejne pytania z cyklu „Kaj Pani jedzie?” „Te
włosy to farbowane czy naturalne?” „Może piwka?” zakładam słuchawki, otwieram
książkę, czytam, skanuję obrazek który ma być filmikiem i co? Znowu porażka.
Dziękowałam wszystkiemu czemu mogłam za to, że wzięłam laptopa bo bez niego ta
podróż wykończyłaby mnie psychicznie. To nie tak, że jestem aspołeczna albo mam
problem z nawiązywaniem kontaktu. Nic bardziej mylnego. Problemem był
wszechobecny smród alkoholu który nie dość że był w krwiobiegu moich współpasażerów to jeszcze został rozlany na podłodze.
Aplikacja Viuu czyli skanujemy obrazki.
Wracając do książki
postanowiłam, że nie nastawiam się źle. Może to kwestia pecha. ewentualnie los
wystawia mnie na próbę. Jestem w trakcie
kolejnego podejścia do tematu. Siedzę na tarasie z dostępem do WiFi i zaczynam
kolejną rundę. Akcja mnie wciąga, podoba
mi się to że ciągle słyszę myśli głównego bohatera. Poznaję jego psychikę i
sposób rozumowania. Jestem wniebowzięta, czyta się płynnie, aż do kolejnego
obrazka. Za każdym razem boli mnie odrywanie się od historii, od Dagmary i jej
tajemnic. Wiem że obrazki, filmy miały być udoskonaleniem tej powieści, ale dla
mnie okazały się klapą. Jeśli chodzi o treść to książka jest dobra.
Radosław
Bolesta prokurator z Piotrkowa zostaje wezwany do wypadku samochodowego w
którym giną dwie osoby w tym piękna Dagmara Frost. Mężczyznę od początku
intryguje ta sprawa. Na miejscu wypadku znajduję laptopa który należał do
dziewczyny. Już po chwili dowiadujemy się, że nie miała ona rodziny, przyjaciół
a nawet nie istniała w mediach społecznościowych. Jedynym kluczem do
rozwiązania sprawy wydaje się być zniszczony Notebook znaleziony obok
samochodu. Prokurator od początku angażuje się emocjonalnie w śledztwo i pomimo ewentualnych konsekwencji postanawia kontynuować je na własną rękę. Z czasem zwykły wypadek samochodowy
przeobraża się w skomplikowane i pełne akcji śledztwo. Mamy tu do czynienia ze skomplikowaną siecią intryg, które zdają się nie mieć końca.
Autor pokazuje świat z jakim zwykły czytelnik nie spotyka się na co dzień.
Wysoko postawieni ludzie, przestępczy świat i brutalna prawda o tym ile znaczy
człowiek, kiedy w grę wchodzą pieniądze. Lipko dzięki swojemu dziennikarskiemu
doświadczeniu stworzył skomplikowaną i wciągającą fabułę.
Pomimo dobrze
prowadzonej akcji książka mnie nie wciągnęła i miałam bardzo duże trudności ze
skończeniem jej. Jak już pewnie zdążyliście się zorientować, w dużej mierze jest
to spowodowane aplikacją. Myślę, że wrócę do Notebooka, ale zrobię to na
spokojnie bez żadnych udziwnień. Może to kwestia mojego tradycjonalizmu lub
zacofania, ale moim zdaniem czasem lepiej jest pewne rzeczy pozostawić wyobraźni
czytelnika.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.
Słyszałam o tej książce i strasznie zaciekawiło mnie to połączenie książki z aplikacją, ale po Twojej recenzji jestem nieco rozczarowana, liczyłam, że to będzie coś nowatorskiego i naprawdę fajnego, a okazało się klapą, szkoda... może przeczytam jak znajdę chwilę, ale mój entuzjazm osłabł...
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Mnie pomimo wszystko ta książka bardzo intryguje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
No ale te obrazki są tylko dodatkiem, nie trzeba na siłę ich oglądać
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się intrygująca :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji :)
http://artemis-shelf.blogspot.com
Super książka
OdpowiedzUsuńA ja właśnie jestem na spotkaniu z autorem i jestem bardzo zaciekawiona, nie zniechęciła mnie ta recenzja. To, ze cos Ci technicznie nie dzialalo, nie oznacza, ze pomysl jest zly. Tradycyjnych ksiwzek jest na tyle duzo, ze fajnie jest poznac i sprobowac czegos nowego. Na pewno sobie ksiazke kupię :-)
OdpowiedzUsuńWartontez dodac, ze autor zaznaczyl, iz to byl jeden z warunków wydawnictwa - ksiazka musi byc "czytalna" nawet bez multimedialnych dodatków. Czytelnik nie moze miec wrazenia, ze cos stracil tyljo dlatego, ze nie odczytał dodatków.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń