Stephen King, Desperacja

Król horroru, niekwestionowany mistrz grozy... Istnieje wiele synonimów określających słynnego Stephena Kinga. Zbierałam się już od dłuższego czasu, żeby przeczytać jakąkolwiek pozycję tego autora. I w moje ręce dostała się właśnie"Desperacja". Zastanawiałam się, czy po jej przeczytaniu zakocham się w Kingu, czy też nie będę chciała więcej patrzeć na książki napisane przez jego osobę. Jednak po zakończeniu powieści, czytelnik pragnie więcej, bez względu na to, czy utwór odpowiada mu w stu procentach.

Tytułowe miasteczko Desperacja staje się miejscem strasznych wydarzeń. Opuszczone miejsce zostaje zawładnięte przez przerażające kojoty, ścierwniki pragnące zabić każdego, kto wejdzie im w drogę, a tym "miłym" zwierzątkom towarzyszy Collie Entragian, równie "przemiły", dwumetrowy, stupięćdziesięciokilowy chłystek. Patroluje on prowadzącą do mieściny drogę numer 50. Każdy z podróżnych przebywających przez ten odcinek nie może szczęśliwe dotrzeć do celu. Cwaniakowaty policjant podejmuje wszelkie działania, aby sławny psiarz, zwykła rodzina i małżeństwo nie dotarło do celu. Pragnie stworzyć z nich drużynę, uśmiercając niepotrzebnych. Chce, aby poznali sens słowa "desperacja".

Szczerze powiedziawszy notka wydawnicza niezbyt zachęcała mnie do przeczytania tej pozycji, lecz skusiłam się. I tu spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Momentami nie mogłam się oderwać od lektury, co zasługuje na wielki plus. Jednak było też wiele fragmentów, przy których nie dało się nie ziewać. Lecz większość z nich szybko się kończyła, całe szczęście.

W książce co chwila natykamy się na chwile, w których autor nie stroni od wypowiedzeń na temat religii i Boga. Było to dla mnie dużym zdziwieniem- niestety-negatywnym. Miałam poczucie, jakbym słuchała nudnego i nieciekawego kazania.

Całokształt jednak bardzo mi się podobał. Chętnie obejrzałbym ekranizację tego utworu-jestem przekonana, że zakrywałabym oczy rękoma, bo wiele momentów opisanych w "Desperacji" przyprawi o dreszcze każdego czytelnika. I tego nie da się nie zaliczyć na plus-King naprawdę potrafi w osobliwy sposób opisać nawet zwykły przedmiot. Sposób, dzięki któremu bałam się spać w nocy przy zgaszonym świetle i czułam robactwo na całym ciele.

Z drugiej jednak strony-akurat w tej pozycji-było jak dla mnie zbyt wiele fantastyki, stworów i kreatur. Osobiście wolę, jak horror działa bardziej na psychikę. A takie wytwory nie oddziałują na mnie w żaden sposób. No może poza ziewaniem i nudą.

Ogólnie rzecz biorąc "Desperację" mogę określić na wzór szkolnej wycieczki: zaczyna się rewelacyjnie, później zaczyna nudzić, jesteśmy nią zmęczeni, a pod koniec tak się rozkręca, że żal ją zakończyć. Mam nadzieję, że po sięgnięciu po inną książkę Kinga będę bardziej zadowolona i wystawię wyższą ocenę. Póki co muszę odpocząć od jego prozy(mimo, że przeczytałam tylko jedną książkę autora; ale żadna jeszcze mnie tak nie wykończyła), jednakże na dwieście procent do niej powrócę.

 nasza ocena 7/10
Albatros, 2011
544 strony
do kupienia: Empik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz