Katarzyna Maicher, Persymona

Synestezja to zdolność łączenia ze sobą różnych zmysłów i w konsekwencji postrzegania świata w inny sposób. Synestetycy widzą dźwięki i smakują kolory. Powieść Katarzyny Maicher jest zapisana właśnie takimi myślami.

„Ciało ma wyraźne granice, ale tuż poza skórą istnieje jeszcze warstwa wydzielanego ciepła, wiązki energii, którą wypuszczamy bezwiednie. Sygnały świetlne. Przypominamy miliardy żarówek tlących się w ciemności”.

Powieść czy wiersz? Niby jest zapisana prozą, ale pełno w niej niedokończonych myśli, myśli poszarpanych, niepasujących metafor. Na fabułę składają się wspomnienia, i tak jak wspomnienia jest ona złożona z różnych, zbyt często niepasujących do siebie elementów. „Persymona” to rozedrgane próby pogodzenia się z przeszłością. Krytyczna ocena, przełamana ciągłym brakiem pewności, czy subiektywne odczucia dziecka właściwie oddają rzeczywistość.

„Rzecz nazwana po imieniu przestaje nią być, zmienia znaczenie, przyjmuje inny kształt. Podobnie musi być z uczuciami i wydarzeniami. Teraz już wcale nie jestem pewna, co mi się przytrafiło, a co tylko przewidziało”.

Bohaterka ukształtowana przez matkę artystkę i ojca psychiatrę. Jego całymi dniami nie ma w domu. Ona zapada się w sobie i przechodzi kryzys. W takim domu nie ma miejsca na dziecko. Postaci z „Persymony” są jakby nie do końca ukształtowane, jakbyśmy poznawali je w pewnym momencie. Śledzimy ich życie, ich decyzje, ich zachowania, ale nie możemy się cofnąć. Płyniemy z prądem, unoszeni, nieregularnie falując. Bohaterzy są bezimienni – są nikim, więc mogą być każdym.

„Persymona” to opowieść o dojrzewaniu. Przemianie dziecka w młodą dziewczynę. Przemianie dzikiej, wyrwanej schematowi, bez klucza. Historia pełna emocji, nie zawsze emocji właściwych, ale zawsze właściwie nazwanych. Dziewczyny istniejącej jakby na pograniczu rzeczywistości. Dziewczyny najlepiej czującej się w ciszy. Dziewczyny wymykającej się ciepłymi nocami do ogrodu przesyconego zapachem kwitnących owocowych drzew.

 Jeszcze nigdy czas nie wydawał mi się tak rozciągliwy, łatwowierny i mi oddany. Mam go wręcz za dużo i muszę upychać po kieszeniach niepotrzebne godziny”.

Nie wiem, czy w „Persymonie” więcej jest zdarzeń czy obrazów. Sama autorka mówi, że: „obrazy są tu równie istotne, co słowa”. Czy nie są one istotniejsze? Właśnie na obrazach opiera się cała książka. Słowa jedynie je opisują.

Czytanie „Persymony” było dla mnie dziwnością i ciekawością. Przypominało bardziej brodzenie w słowach niż poznawanie fabuły. Nie mam nic przeciwko skąpej dawce historii i dialogów, a przy tym rozbudowaniu opisów i rozmyślań. Ci, którzy bez tych dwóch elementów nie wyobrażają sobie lektury, będą rozczarowani i niezadowoleni, mimo tego, ile „Persymona” ma do zaoferowania. Mnie osobiście nie porwała, nie oceniam jej też mianem ‘wybitnej’, ale pozwoliła mi odszukać w sobie jakiś zagubiony sposób odkrywania książek.

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LITERACKIEGO

nasza ocena: 6/10
Wydawnictwo Literackie, 2013
259 strony
do kupienia: EmpikWydawnictwo Literackie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz