Guillaume Musso, Jutro


Widzieliście kiedyś "Deja vu" Tony’ego Scotta? Akcja filmu rozpoczyna się od eksplozji na promie, w wyniku której ginie kilkaset osób. W śledztwie okazuje się, że wybuch był dziełem terrorysty, a w odnalezieniu sprawcy ma pomóc specjalna technologia, która pozwala na obejrzenie zdarzeń z niedalekiej przeszłości (zawsze oddalonych o ten sam okres od teraźniejszości i tylko raz, bez możliwości powtórek).  Chociaż film wywołuje wiele dyskusji, czy jest dobry, czy może wcale nie i zdania na jego temat są podzielone, Musso swoją najnowszą książką udowadnia, że tematu zaginania czasoprzestrzeni nie można zrobić lepiej. 

Matthew Shapiro, profesor i najbardziej oblegany wykładowca filozofii na Harvardzie, rok temu w śmiertelnym wypadku stracił ukochaną żonę. Od tamtego czasu wciąż zmaga się z depresją i żyje tylko dla czteroletniej córki, Emily. Przez przypadek trafia na garażową wyprzedaż mebli i przedmiotów i kupuje używanego Macbooka. Na komputerze znajduje kilka zdjęć, a wszystkie w opisie mają adres mailowy, na który Shapiro postanawia napisać. Emma Lovenstein wydaje się być zaskoczona jego pytaniem o zdjęcia, ale wymiana emaili szybko przeradza się w flirt, a Shapiro zaprasza Emmę na randkę. Oboje kupują na tę okazję nowe ubrania, zachowują się, jakby czekała na nich miłość życia, tuż za rogiem, za drzwiami restauracji, za kilka godzin. Oboje docierają na miejsce (to samo) na umówioną godzinę (tą samą), ale się nie spotykają. Musso funduje nam kilka stron suspensu, rozdrażnienia i ciekawości. A potem okazuje się, że za pomocą laptopa mogą wymieniać maile pomimo tego, że jedno z nich żyje w roku 2010, a drugie w 2011.

W „Deja vu” mamy tajną rządową technologię, w „Jutrze” uszkodzonego Macbooka. W porównaniu do wielkich komputerów i urządzeń, które są w stanie pozbawić prądu całe miasto, laptop prawie budzi litość, ale generalnie pomysł zostaje ten sam: zmienić przeszłość. Shapiro kurczowo chwyta się myśli, że Emma mogłaby uchronić jego żonę przed śmiercią. Kiedy Lovenstein (raczej niepocieszona, bo oto mężczyzna jej życia prosi ją żeby wróciła do życia jego zmarłą żonę) decyduje się pomóc Matthew, okazuje się, że nie wszystko jest tak proste i jednoznaczne, jak wcześniej oboje sądzili.

kadr z teledysku "Don't Stare At the Sun", Richard Hawley, reż. George Belfield
Musso ma skłonność do dramatyzowania. Z jednej strony działa to na tempo akcji i rozwój wydarzeń, z drugiej – czasem przesadza. „Jutro” ma elementy romansu, thrilleru, kryminału i (jakby) fantastyki. Niby nie ma tragedii i wszystko się ze sobą łączy i nawet (po części) z siebie wypływa, ale coś w tej powieści nie gra; pomysł jest dobry, ale wykonanie siada i zamiast świetnej książki, dostajemy efektownie zapakowaną w wartką akcję i suspens powieść. Całość wychodzi lekko mdła albo nieumiejętnie przyprawiona (zależy jak na to spojrzeć) i generalnie ciężko strawna.

„Była tak wściekła, że wyłamała obcasy w obu pantoflach i wrzuciła je do metalowego kubła. Śliczny płaszcz podarła gołymi rękami i również cisnęła do śmieci”.

Perełką w tej powieści jest Emma Lovenstein. Samotna, w stanie poddepresyjnym  i nieszczęśliwym związku z żonatym mężczyzną. Ale kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma szczęście… w życiu zawodowym, które układa się po jej myśli; jest cenioną sommelierką, pracującą w znanej nowojorskiej restauracji. Emma jest emocjonalna, gwałtowna i trochę infantylna, i wszystkie te cechy kłócą się trochę z rolą detektywa, w jakiej umieścił ją Musso. Bo (co należy zaznaczyć) jako detektyw prowadzący śledztwo na własną rękę (rękę swoją i obie ręce szesnastoletniego Romualda, Francuza, w dodatku nielegalnie przebywającego na terytorium Stanów, uosabiającego typ hakera amatora, którego Emma pieszczotliwe nazywa ‘karaluszkiem’, a co dla mnie było określeniem dość nieprzyjemnym) jest odważna, pewna siebie i zachowuje zimną krew, kiedy trzyma pistolet w ręce (szkoda, że nie potrafi zachować jej, kiedy facet nie przychodzi na randkę).

„Jutro”, mimo ciekawie skonstruowanej intrygi, bardzo dużo traci przez niedopracowanych bohaterów. Samo krążenie emaili w czasoprzestrzeni jakoś niespecjalnie do mnie przemawia, nie mówiąc o ‘powrocie do przyszłości’, który dla mnie powinien mieć nieco więcej cech z przeszłością. „Jutro” to tylko czytadło, czyta się je dobrze, pod warunkiem, że nie zwraca się uwagi na nic poza akcją. Szade, naprawdę miałam nadzieję na tę książkę. 

EGZEMPLARZ ZRECENZOWAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ALBATROS

nasza ocena: 4/10
Wydawnictwo Albatros, 2014
395 stron
do kupienia: Empik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz