Alice Munro, Przyjaciółka z młodości

Biorąc do ręki „Przyjaciółkę z młodości” nie sposób nie zachwycać się piękną okładką. Nie sposób również nie zachwycać się tym jak ładnie na półce prezentują się minimalistyczne grzbiety poszczególnych zbiorów opowiadań Munro. Jednak tym, co zawsze najbardziej urzeka w tych książkach jest wnętrze.

 „Przyjaciółka z młodości” to przede wszystkim opowiadania pełne retrospekcji. Aczkolwiek znajdziemy w niej opowiadania zupełnie niepasujące do tej konwencji – chociażby „Meneseteung” – próba odtworzenia życiorysu zmarłej poetki z małego miasteczka. Bohaterowie znajdują się między teraźniejszością a przeszłością. Ich wspomnienia zajmują więcej miejsca niż rzeczywista akcja. I chyba właśnie na tym polega niesamowity urok tych opowiadań.

Narracja Munro zawsze tchnie spokojem. Wszystkie krajobrazy, które opisuje są ubrane w idealne słowa. I chociaż niektórych widok taki, o: „Pola były dobrze zmeliorowane i wolne od prekambryjskiej skały osadowej”  albo „ta linia jest śladem po uskoku tektonicznym i głaz musi pochodzić z tarczy kanadyjskiej” może wydawać się nieco zbyt drobiazgowy lub wręcz przerysowany, podczas czytania staje się zupełnie naturalnym językiem.

W „Przyjaciółce z młodości” autorka zaskoczyła mnie swoim niebanalnym poczuciem humoru. I chociaż rzadki, humor ten jest jednym z lepszych, jakich dane mi było doświadczyć.
„- Naprawdę? Jakże ona ma na imię? Tania.
- To nie jest takie znowu dziwne imię. A przynajmniej nie w obecnych czasach.
- Tak, wiem. Teraz wszystkie dzieci noszą obco brzmiące, cudzoziemskie imiona. (…)
- Moja wnuczka ma na imię Brittany. Słyszałam też, jak na jakąś dziewczynkę wołano Cappuccino.
- Cappuccino? Naprawdę? A może by tak dać na imię Cassoulet [ciężkie i tłuste danie, złożone głównie z fasoli i mięsa]? Fettucini [włoskie danie z makaronu typu wstążki]? Albo Alzacja-Lotaryngia? (…) A Szleswig-Holstein? To jest dopiero świetne imię!”
Ten najnowszy tom to chyba moje najprzyjemniejsze spotkanie z twórczością Munro. Tutaj proza nie jest tak ‘nachalna’ jak w dwóch poprzednich. Opowiadania płyną lekko, zadziwiają formą i treścią, zmuszają do rozmyślań i wymuszają myślenie, ale czytając „Przyjaciółkę z młodości” nie czułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę. A wcześniej niejednokrotnie się to zdarzało. Ten zbiór polecam więc tym, którzy będą czytać Alice Munro po raz pierwszy. A tym, którzy Munro już czytali, „Przyjaciółki z młodości” nie trzeba polecać. 

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LITERACKIEGO

nasza ocena: 9/10
Wydawnictwo Literackie, 2013
434 strony
do kupienia: EmpikWydawnictwo Literackie

2 komentarze:

  1. Faktycznie, dobre poczucie humoru. Chodzę po blogach i czytam recenzje, żeby któraś przekonała mnie do tej książki tak na 100%. I Tobie się to udało:) Dziękuje i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń