Pages

niedziela, 30 czerwca 2013

zapowiedzi wydawnicze - LIPIEC 2013

Niezwykle smakowita powieść, lekka jak suflet i aromatyczna jak najlepszy winegret.
Czy można napisać powieść, która rozśmiesza do łez, chociaż opowiada o rozpadzie idealnego małżeństwa? „Zgaga” jest najlepszym przykładem na to, że owszem. Tworząc tygiel zdrady, zemsty, terapii grupowej, garnków, talerzy i duszonego mięsa, specjalistka od czarnego humoru przypomina nam, że podstawą każdej komedii, szczególnie romantycznej, są męki duszy i ciała…
Ciężarna Rachel Samstat przypadkiem odkrywa, że jej mąż kocha inną. Niestety fakt, że rywalka jest wysoka jak wieża, ma szyję jak żyrafa i nos jak trąbę słonia niespecjalnie ją pociesza. Ucieczki szuka za to w kuchni, gdzie realizuje przepisy z książek kucharskich własnego autorstwa. Czy Rachel uda się uratować małżeństwo?





C. J. Clark, Cień pamięci 
Niedawno owdowiała Annabelle Storm odnajduje list zmarłego męża, Stanleya, do ich córki, Lily. Mężczyzna pisze w nim o druzgocącej lekarskiej diagnozie: początkach choroby Alzheimera wykrytej u żony. Annabelle drze list na drobne kawałki. W jej głowie rodzi się niedająca spokoju myśl, że powinna jak najszybciej zniszczyć zawartość czerwonego pudełka, w którym umieściła swoje najmroczniejsze wspomnienia z dzieciństwa, zanim dotrze do nich Lily. Chociaż nie pamięta, co dokładnie znajduje się w pudełku, wie, że nie powinno się ono dostać w ręce córki. Poszukiwania skrytki stają się coraz bardziej chaotyczne i rozpaczliwe, choroba pochłania bowiem kolejne warstwy wspomnień Annabelle.
„Cień pamięci” to wstrząsające studium podstępnej choroby odzierającej człowieka ze wszystkiego, co kochał, wplecione w historię rodziny skrywającej mrożącą krew w żyłach tajemnicę.

Boris Vian, Piana dni
Colin jest wynalazcą, twórcą „pianoktajlu” – połączenia instrumentu muzycznego i maszyny do przygotowywania koktajli. Inny bohater powieści zajmuje się głównie trwonieniem pieniędzy na rękopisy i pamiątki po swoim idolu Jeanie-Solu Partrze (ewentualnie jego partnerce – księżnej de Bovouard). Z kolei służący Colina jest chlubą swojej rodziny, której wielu innych członków stoczyło się w godny pożałowania sposób – zostali absolwentami filozofii lub, o zgrozo, profesorami matematyki.
Historia miłości Colina i Chloe jest prosta, ale trafia w najczulszy punkt. Miłość, choć odarta z mitycznej podniosłości, okazuje się tutaj główną siłą napędzającą wszystkich bohaterów do działania. W dodatku kończy się źle – i przez to Piana dni porusza jeszcze bardziej.
I choć wydana po raz pierwszy w 1947 roku nie traci na świeżości, o czym najlepiej świadczy to, że doczekała się właśnie drugiej adaptacji filmowej – na początku lipca 2013 wchodzi do polskich kin Dziewczyna z lilią w reżyserii Michela Gondry’ego z Audrey Tautou i Romainem Durisem w rolach głównych.


Laura Esquivel, Przepiórki w płatkach róży
Płatki róż należy obrywać bardzo ostrożnie, starając się nie ranić palców, bo oprócz tego, że jest to bardzo bolesne, zaplamienie płatków krwią może zmienić smak przepiórek. Jednak w tamtej chwili Tita zapomniała o bożym świecie i mocno ściskała róże, tuląc je do piersi. Pierwszy raz w życiu dostała kwiaty, poza tym – dostała je od Pedra! Ponieważ nie mogła ich zatrzymać, postanowiła wykorzystać je w potrawie, która – jak żadna inna – zaświadczy o jej uczuciach.
Tita kochała Pedra miłością gorącą i odwzajemnioną, niestety od początku było to uczucie skazane na niespełnienie. Jako najmłodsza córka w rodzinie, zgodnie z meksykańską tradycją, nie mogła wyjść za mąż. Jej obowiązkiem była opieka nad matką, a z czasem także rola głównej kucharki domu. Jedynie przez smak przyrządzanych potraw mogła wyjawić ukochanemu, co naprawdę czuje.

 
W małym Gosztowie życie toczy się wolno i przewidywalnie. Policja nie ma zbyt wiele pracy. Ale pewnego dnia jedno – z pozoru błahe – wydarzenie pociągnie za sobą dużo bardziej poważne wypadki. Na zawsze zmienią one losy kilku rodzin, a sielska osada utraci swoje niewinne oblicze.
Maria, policjantka z lokalnego posterunku, oraz szkolna pedagog Anita znajdą się w samym centrum niepokojących zdarzeń. Kobiety będą musiały zmierzyć się także ze swoją przeszłością i poznać losy rodziny, w której wiele starano się ukryć. Bo w tej historii nic nie jest tym, czym się z początku wydaje.
Starannie skonstruowana powieść psychologiczno-obyczajowa, od której nie można się oderwać.





Lee Child, Nic do stracenia 
Nadzieja i Rozpacz. Dwa miasteczka połączone dwudziestoma kilometrami nieuczęszczanej szosy gdzieś pośród pustynnych bezkresów Kolorado. I przemierzający je samotnie Jack Reacher, który chce tylko napić się kawy. Rozpacz okazuje się mało gościnnym miejscem. Bez żadnego powodu czterech osiłków próbuje wyrzucić Jacka z miasta. Policja odstawia go do granicy grożąc, że jeśli wróci, trafi do aresztu. Czy mieszkańcy czegoś się boją? Mają coś do ukrycia? Jeśli tak, to się przeliczyli. Bo Reacher nie ma nic do stracenia. Ani żadnych zahamowań. Dziwne zachowanie przedstawicieli lokalnej władzy wzmaga tylko jego determinację, by wyjaśnić ponure tajemnice, skrywane przez miasto i położony w pobliżu potężny zakład recyklingu złomu. Tajemnice, które mogą mieć związek z odległą wojną, w której giną tysiące ludzi. Jedynym sojusznikiem Jacka będzie młoda policjantka z Nadziei...



środa, 26 czerwca 2013

Stephen King, Joyland

Wraz z ukazaniem się najnowszej powieści mojego ulubionego z ulubionych autorów – Stephena Kinga „Joyland” nie wahałam się długo z zakupem. Musiałam mieć tę pozycję w swojej biblioteczce. Byłam bardzo ciekawa co tym razem zgotuje nam mistrz grozy i horroru. Jednak jeśli ktoś oczekuje owych zjawisk może się rozczarować. W Krainie Radości doświadczymy zupełnie czegoś innego: zabawy, zaskoczenia, intrygujących wydarzeń.

 Devin Jones – główny bohater książki zatrudnia się w wesołym miasteczku tratując te posadę jako pracę wakacyjną. Zapoznaje się ze wszelkimi zasadami pracy jako ‘człowiek od wszystkiego’. Poznaje typowe słownictwo, zasady działania wszystkich urządzeń oraz sposoby opieki nad odwiedzającymi. Lecząc złamane serce po rozstaniu z dziewczyną wraz z przyjaciółmi próbuje rozwiązać zagadkę śmierci(morderstwa, samobójstwa, zniknięcia?) młodej dziewczyny… Po drodze czeka go wiele ‘pierwszych razów’, nowych ludzi oraz niespodziewanych zdarzeń, które nie zawsze przysporzą  mu zabawy, jak na Joyland przystało. I mogą zmienić bezpowrotnie jego życie. 

Jak już wspomniałam „Joyland” to nie horror – to bogata mieszanka innych, różnorodnych gatunków literackich. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Miłośnicy romansów w pełni nasycą się wątkiem Devina i jego ukochanej. Pasjonaci kryminałów będą zachwyceni zagadkami i próbującymi je rozwiązać bohaterami. Nie zapomniano też o sympatykach powieści obyczajowej – pojawią się tutaj zdarzenia i ludzie, które podziałają silnie na nasze uczucia i nie pozostaną też bez wpływu na losy bohaterów. Stephen King stworzył zupełnie coś innego i niepodobnego do swoich poprzednich dzieł. Połączył wiele wątków tworząc ciekawą powieść.

Doskonale wykreował bohaterów i małomiasteczkowy klimat, co jest już absolutną tradycją. Dzięki temu łatwo było się oswoić z książką i bez pamięci zanurzyć się w jej niezwykłym klimacie. Wraz z bohaterami dorastamy, przemijamy, przeżywamy. I to największy plus – metamorfozy postaci, których za żadne skarby bym się nie spodziewała. Niezwykłe jest też to, jak King potrafi zaciekawić i zwyczajnie zagadać czytelnika, który zapomina o otaczającym go świecie. 

Historia, którą przedstawił nie jest byle jaka. Nie należy do tych, które po przeczytaniu uciekają z naszej pamięci. Wręcz przeciwnie pozostają w naszych głowach na długi czas. Pozwalają zastanowić się nad otaczającą nas rzeczywistością. 

Książka jest niesamowicie lekka i przyjemna – da się ją bez problemu pochłonąć w kilka chwil. Czyta się szybko, a miłym zaskoczeniem były również przerywniki między kolejnymi partiami tekstu w postaci czarnych, małych serduszek. Joyland wciąga, bawi, intryguje, trochę przeraża i zmienia. Każdego pochłania tam JOY, którą nieprędko się zapomina. 

„Mamy jednak nadzieję, że zawsze będziecie wspominać czas spędzony w Joylandzie jako coś wyjątkowego. Nie sprzedajemy mebli. Nie sprzedajemy samochodów. Nie sprzedajemy ziemi, domów ani funduszy emerytalnych. Nie mamy żadnych celów politycznych. Sprzedajemy zabawę.”

I ja chyba na małą porcję takiej zabawy bym się skusiła. Pod warunkiem, że dostarczy mi takiej przyjemności, jak dzieło Kinga.

nasza ocena: 9/10
Prószyński i S-ka, 2013
336 stron
do kupienia: Empik

niedziela, 23 czerwca 2013

Gillian Flynn, Ostre przedmioty

Gillian Flynn coś bierze. To nie ulega żadnym wątpliwościom. Nikt przy zdrowych zmysłach nie byłby w stanie stworzyć tak przerażająco niepokojącej fabuły i takich bohaterów. 


Na początku wszystko wydaje się nieco przerysowane. Główna bohaterka, Camille Preaker (której nazwisko z uporem maniaka próbowałam przerobić podczas czytania na ‘Parker’) nigdy nie zaznała matczynej miłości i nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Była odsuwana na bok przez matkę, która opiekowała się tylko i wyłącznie chorowitą siostrą Camille – Marian. Kiedy Marian umarła, Camille długo nie mogła otrząsnąć się po jej śmierci. Jej problemy stały się fizyczne, kiedy zaczęła się okaleczać – całe jej ciało zdobią blizny słów, które wycinała. Blizny, które zapalają się niczym lampki, zamieniając jej odczucia w słowa. Miałam wrażenie, że Camille jest… nieco zbyt bardzo pokrzywdzona przez los. Później jednak  zdałam sobie sprawę, że wszystkie zachowania bohaterki są wynikiem tego, co spotkało ją w dzieciństwie. A przez to stały się jeszcze okropniejsze.  


Camille wyjeżdża do Chicago, tam dostaje pracę jako reporterka w gazecie „Daily Post”. Jej szef zleca jej artykuł na temat tajemniczych zabójstw dziewczynek w Wind Gap. Preaker wraca do rodzinnego miasteczka i zamieszkuje u matki. Spotykając się z wyraźną niechęcią części mieszkańców do artykułu, próbuje dowiedzieć się, kto jest winny śmierci dziewczynek.

Flynn po mistrzowsku dawkuje napięcie. Nie robi tego za pomocą często spotykanego suspensu. Zamiast ‘zawieszenia akcji’ po prostu powoli odkrywa przed czytelnikiem (i bohaterami) swoje karty. I świetnie blefuje. 


Podczas czytania miałam niejasne wrażenie, że coś w niektórych bohaterach ‘nie gra’. To uczucie towarzyszyło mi aż do samego końca. I nadal uważam, że wiele z postaci jest dość niewyraźnych. Ich zachowania zbyt często kłócą się z naturą, ich dwulicowość jest nieco przejaskrawiona. Najlepszym przykładem jest przybrana siostra Camille, Amma – z jednej strony jest malutką dziewczynką uczesaną w dwa warkoczyki, z drugiej wredną pyskatą dziewuchą z zamiłowaniem do alkoholu i narkotyków, z trzeciej zagubioną nastolatką, która potrzebuje ciepła i miłości. Amma stanowi swoje zaprzeczenie i przez to bardzo ciężko uznać ją (a także kilka innych postaci) za prawdopodobne. 

Autorka podeszła z wielką rezerwą do wszelkich opisów i w powieści nie doświadczymy porywających serce krajobrazów czy uczuć. Flynn skupiła się przede wszystkim na akcji i pokazaniu myśli głównej bohaterki. Jeśli już przywołuje jakieś emocje Camille to robi to za pomocą blizn z jej ciała, przez co otrzymujemy zlepek kilku niezupełnie związanych ze sobą słów, które możemy dowolnie interpretować. „Gorset, brudny, jędza, wdowa” – kiedy ma ochotę utopić się w wannie. "Ssanie, zdzira, kondom" - kiedy jest zirytowana. "Klucha" - kiedy się kocha.
Harlan Coben (jak wynika z okładki) określił tę powieść jako „dowcipny debiut”. Nie wiem, co można określić jako zabawne, ale ja nie znalazłam zbyt wielu okazji do ukradkowego uśmiechu. 


Bardzo podoba mi się w „Ostrych przedmiotach wyczucie ilości seksu. Romanse w powieści są tak naturalne, że wynikają same z siebie, nic nie jest wymuszone, przesłodzone jak w powieściach dla nastolatek czy wyszukane jak w „Pięćdziesięciu twarzach Greya”. Flynn świetnie wymanewrowała między drażliwością Camille, jej poranionym ciałem i oddaniem „klimatu” scen łóżkowych. Nie  spodziewajcie się po tej powieści miłosnych wyznań i romantycznych uniesień.


Ostre przedmioty” to kawałek niezłej literatury. Podczas czytania przyda się smykałka psychologiczna, a przy niektórych rozdziałach także pusty żołądek, bo osoby z bujną wyobraźnią będą miały kłopoty. 

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA G+J

nasza ocena: 7/10
G+J, 2013
358 stron
do kupienia: Empik

niedziela, 2 czerwca 2013

Gennifer Albin, Przędza

Z informacji na okładce wynika, że Gennifer Albin zajmuje się wychowywaniem dziećmi i (w przerwach między wychowywaniem) pisarstwem.  No cóż… to widać.

Arras. Świat złożony w całości z włókien czasu, powstały nad Ziemią, aby chronić ludzi przed przemocą i samozniszczeniem. Władzę nad nim sprawuje Glidia wraz z Kądzielniczkami – kobietami, które posiadają dar splatania ze sobą włókien czasu. Każdego roku z różnych części Arrasu Glidia wydobywa dziewczyny, które przejawiają zdolność do tkania. 

Adelice Lewys odkryła swój dar bardzo wcześnie. Jej rodzice przez kilkanaście lat uczyli ją niezdarności i tego, jak go ukrywać. Jednak podczas egzaminu Adelice nie udaje się ukryć potężnego talentu i jej ręka zahacza o włókna czasu. Zostaje zwerbowana przez Glidię i umieszczona w Zakonie Zachodnim, gdzie odkrywa prawdę o swojej niewyobrażalnej mocy i musi zdecydować, po czyjej opowiedzieć się stronie.

Autorka „Przędzy” wrzuca nas do misternie utkanego przez nią świata bez instrukcji. Najpierw zasypuje nas setkami niezrozumiałych słów, które nazywają wynalazki Arrasu. Można się poczuć trochę jakby czytało się „Bajki robotów” Lema. Reguły, które rządzą Arrasem są bardzo skomplikowane, ale nikt nie trudzi się, żeby nam je wytłumaczyć. Zamiast tego, do wszystkiego musimy dojść zupełnie sami: taryfy ulgowej najwyraźniej brak. Albin zupełnie zapomniała o opisach, przez co bardzo ciężko wyobrazić nam sobie niektóre przedmioty czy miejsca. Kiedy jednak zorientujemy się, że motopowozy i motopaki to pojazdy, a digiplik to rodzaj współczesnego tabletu, „Przędza” okazuje się być całkiem wciągającą lekturą. 

Stopień skomplikowania u Albin osiąga maksymalny poziom. Świat po świecie, świat zbudowany nad Ziemią. Rzeczywistość, w której ludzie nie umierają – są ‘spruwani’. Miejsce, gdzie wszystko jest czasem i wszystko jest z niego zbudowane. Gdzie Glidia podejmuje wszelkie decyzje: począwszy od rozdzielania żywności, aż po wyroki śmierci na obywatelach. Im bardziej zagłębiamy się w „Przędzę” z tym większym zaskoczeniem się spotykamy. 

Oprócz lekkiej infantylności Adelice, postaci stworzone przez autorkę mają ciekawą osobowość i nierzadko zaskakują. Kilka z nich ma naprawdę nietuzinkową naturę i wydają się jakby żywcem wyjęte z naszego świata. Niedopracowana jest tylko – paradoksalnie - główna bohaterka.  Adelice brak rozwagi między tym co myśli, a tym co robi. Śmierć rodziców niemal spływa po niej jak po kaczce. Jedynym przywiązaniem do rodziny jest jej więź z siostrą i troska, jaką ja otacza. Poza tym obdarzona niezwykłym darem dziewczyna zachowuje się ni mniej, ni więcej jak obrażone dziecko, które zawsze chce postawić na swoim i ma przy tym niewyparzony język. Wbrew pozorom, nie wnosi to do akcji za dużo pikanterii. 

Czymże byłaby powieść bez trudnego wyboru między dwoma mężczyznami? Miłośnicy romantycznych uniesień na pewno znajdą coś dla siebie. I tym razem przynajmniej główna bohaterka nie wybiera między ‘tym dobrym’ a ‘tym złym’.

A co to za powieść, która nie jest początkiem trylogii? Dość przykre i zaczynające lekko irytować zjawisko, które dziesiątkuje współczesną literaturę. 2 facetów + 1 obdarzona niezwykłym talentem/darem/ charyzmą dziewczyna = 3 tomiszcza? Czy to naprawdę jest tak skomplikowane? A "Przędza" kończy się tak intrygująco…

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LITERACKIEGO 

nasza ocena: 7/10
Wydawnictwo Literackie, 2013
387 stron
do kupienia: Empik