Pages

czwartek, 11 sierpnia 2011

Donato Carrisi , Zaklinacz

"Zaklinacz" to moja pierwsza powieść włoskiego autora, jak dotąd nie zetknęłam się jeszcze z książką, która przed przekładem była napisana w tym języku.

Sześć rąk zakopanych w ziemi, pięć zaginięć młodych dziewczynek... Wszczęto śledztwo. Kilkuosobowa grupa kryminologów prowadzi dochodzenie w owej sprawie. Na jej czele stoi Goran Gavila, a do stałych członków dołącza młoda policjantka Mila Vasquez-ekspert w odnajdywaniu zaginionych dzieci. Morderca, dziedzicząc imię po poprzednim zbrodniarzu, Albercie, pozostawia po sobie ślady, bez przerwy ujawniają kolejne tropy... Grupa prowadząca dochodzenie znajduje poszczególne ciała w starannie dobranych miejscach. Zabójcy są ukryci pod porządnymi obywatelami, a śledztwo powoli zamienia się w krwawą wyprawę w przeszłość morderców... Czy agentom w końcu uda się odnaleźć szóstą, niezidentyfikowaną ofiarę? Czy dziewczynka jeszcze żyje? Czy tak naprawdę zespół śledczych jest wobec siebie uczciwy?

Odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania znajdziemy w powieści Carrisi'ego. I trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo na każdą z nich trzeba baaardzo długo czekać. Bowiem akcja powieści rozwija się w żółwim tempie. Dopiero po 200 stronie zaczyna dziać się coś ciekawego. Ale mimo nieznacznego rozwinięcia akcji do tekstu wkradają się niepotrzebne-według mnie- ogólne rozmyślania. Sprawiają, że poszczególne rozdziały są okropnie flegmatyczne i czytelnik chce jak najszybciej przejść do następnego, a chyba nie o to chodzi w dobrej powieści. I jest to wg mnie największy minus tej książki.

Kolejną rzeczą, która mi się nie spodobała było ogólne zagmatwanie wśród bohaterów. Nawet po przeczytaniu powieści nie do końca wiedziałam kim jest Stren, a kim Boris. Ogólnie bohaterowie niezbyt przypadli mi do gustu. Najbardziej jednak polubiłam patologa biorącego udział w śledztwie, Changa. Nie odegrał w powieści dużej roli, ale był OK.

Na plus w powieści można(a nawet trzeba) zaliczyć pomysł. Pomysł! Gdyby nie on, z pewności książka nie znalazłaby się w moich rękach. Niesamowicie spodobała mi się koncepcja-sześć rąk, pięć ofiar, gra w "kotka i myszkę"... I za to autorowi należy się ogromna pochwała. Genialnie wymyślone!
Pozytywem w tej książce było niezwykle zaskakujące zakończenie większości rozdziałów.

Dodam, że po raz kolejny nie spodziewałam się takiego zakończenia. W tym wypadku było dla mnie całkowicie zdumiewające. Byłam przekonana, że książka skończy się inaczej. Powieść z pewnością nie jest przewidywalna, bo nie udało mi się niczego trafnie wytypować.

Ogólnie rzecz biorąc, "Zaklinacz" ma tyle superlatyw, co minusów. Dlatego też w naszym notowaniu daję mu taką ocenę. Gdyby nie ten flegmatyczny, parusetstronicowy początek, thriller mogłabym zaliczyć do wartych przeczytania. Ale niestety, jeśli chcemy poznać zakończenie, trzeba przebrnąć przez żółwi początek, by znaleźć się przy rozwiązaniu "systemu mordowania" Alberta.

EGZEMPLARZ OTRZYMAŁYŚMY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA ALBATROS


nasza ocena: 5/10
 Albatros, 2011
480 stron
do kupienia: Empik

wtorek, 2 sierpnia 2011

Dan Brown, Kod Leonarda da Vinci

Pewnie jak każdy, przygodę z Brownem zaczynam od „Kodu…”. Już od dawna chciałam przeczytać tę powieść, ale książka nie miała okazji dostać się w moje ręce. Mimo długiego oczekiwania nie żałuję, że w końcu zdobyłam i przebrnęłam przez tę pozycję. I wcale tego nie żałuję.

W Luwrze zostaje popełnione morderstwo, którego ofiarą pada Jacques Sauniere, kustosz muzeum. Jego zwłoki układają się na kształt jednego z dzieł Leonarda da Vinci- człowieka witruwiańskiego. Na miejsce brodni wezwano Roberta Langdona, historyka, który zauważa wiele śladów, które może wiele znaczyć dla popełnionego mordu, a także dla tajemnicy związanej z Zakonem Syjonu. Pozostała tylko jedna doba, by rozwiązać zagadkę, inaczej sekret na zawsze pozostanie tajemnicą… Istotne elementy dochodzenia ukryte są na największych dziełach Leonarda. Czu uda się rozwiązać szereg precyzyjnie skonstruowanych zagadek? Czy wszystko okaże się bezcelowym śledztwem?

Powieść Browna zrobiła na mnie zaskakujące wrażenie. Już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron odkrywamy główne cechy powieści pisarza: doskonale skonstruowane spiski, zagmatwane tajemnice i powiązane ze sobą zagadki. Umieszczenie tego w świecie przedstawionym wymaga niemałych umiejętności, przez co bardzo przypadło mi do gustu i z niecierpliwością oczekiwałam następnego kroku w śledztwie.

Jednak nie przywiązywałam się zbyt do bohaterów powieści. Nie twierdzę jednak, że byli nadzwyczaj bezbarwni. Każda z osób miała swój charakter i własną osobowość, ale nie utożsamiałam się z żadną z nich. Byli dla mnie po prostu neutralni.

Jeśli chodzi o moje zainteresowanie książką bywało różnie. Momentami po prostu nie potrafiłam oderwać oczu od lektury, a chwilami tekst ciągnął się jak flaki z olejem i pragnęłam, aby się jak najszybciej skończył. I tu na plus można zaliczyć krótkie rozdziały.

Do sposobu opowiadania wydarzeń przez narratora nie mam żadnych zastrzeżeń - czas przeszły i narracja trzecioosobowa sprawiają, że karty powieści pokonuje się szybko.

Ale elementem, który spodobał mi się najbardziej jest umieszczenie w książce wielu interesujących faktów historycznych i dotyczących religii chrześcijańskiej. Owe fragmenty czytało się z największym zaciekawieniem.

Ogólnie rzecz biorąc „Kod…” nie należał do najgorszych przeczytanych przeze mnie pozycji, nawet wręcz przeciwnie książka była jak dla mnie zaskakująca. Cytując jedna z bohaterek, Sophie: „Nie takiego zakończenia się spodziewałam”

nasza ocena: 6/10
Albatros/Sonia Draga, 2004
568 stron
do kupienia:  Empik