Pages

sobota, 30 lipca 2011

Barbara Kosmowska, Samotni.pl

Kosmowska w swojej najnowszej powieści przedstawia historie zwykłych ludzi, których tak często spotykamy na ulicy - niecodzienne opowieści o uczuciach tak bardzo codziennych i namacalnych. Na kartach „Samotnych.pl” śledzimy więc losy Joanny i Wiktora, dwojga nastolatków, którzy zachorowali na tę samą ciężką chorobę – samotność.

Ich losy przeplatają się wraz z kolejnymi wpisami do pamiętnika Zosi – starszej siostry Joanny i jednocześnie nauczycielki Wiktora. Chłopak opiekuje się swoją schorowaną babcią i codziennie, nieustannie oczekuje kolejnego telefonu od matki, która mieszka w Anglii i już od kilku lat obiecuje synowi, że niedługo się spotkają. Sama przeżywa kolejne miłosne rozczarowania, wzloty i upadki. W jej zabieganym życiu nie bardzo znajduje czas, by zainteresować się jedynym dzieckiem. Joanna mieszka wraz ze starszą siostrą, która zastępuje jej matkę. W pudełku trzyma zdjęcia ze swojego „wcześniejszego życia” w Syrii oraz listy do matki, w których wszystko opowiada.

Pomysł niebanalny. Temat, który ciągnie za sobą dziwną trudność, a mimo to przepiękna opowieść o tym, że czasami wystarczy jedynie rozejrzeć się dookoła, żeby dostrzec, jak wiele samotności drzemie w każdym z nas. I żeby ją pokonać trzeba zrobić tylko jeden krok w stronę innych.

Autorka posługuje się lekkim językiem, dzięki czemu cała historia jest przyjemna i ciekawa, aczkolwiek po przeczytaniu jej nasuwa się wiele pytań dotyczących przede wszystkim innych i całego otaczającego nas świata. Bo, czy ktokolwiek jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, ilu takich jak Joanna i Wiktor spotykamy codziennie na ulicach? Czy istnieje liczba, która potrafiłaby ich opisać?

W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami (…). Samotni. Kropka. Peel. Czy tu, czy tam, samotność nosi się jednakową. Jakby była jakimś ciuchem pasującym na każdego.”. Jakby była chorobą, którą można zarazić się tak łatwo i właściwie nie nikt nie wie, czy to od bakterii, czy od wirusów, od kompleksów, a może od tęsknoty? Całe szczęście, że jest to choroba uleczalna.

nasza ocena: 6/10
W.A.B, 2011
232 strony

do kupienia: Empik

środa, 27 lipca 2011

Victoria Holt, Indyjski wachlarz

Dość długa powieść angielskiej pisarski skrywającej się pod pseudonimem Victorii Holt jest niebywale interesującą książką.

Akcja powieści przypada na I połowę dziewiętnastego wieku. Druzylla Delany jest córką pastora. To poukładana, rozsądna i konsekwentna młoda dama. Od dzieciństwa przyjaźni się z Lawinią -zupełnym przeciwieństwem swojego charakteru. Lekkomyślna i rozpieszczona panna Framling wraz z wielopokoleniową rodziną zamieszkuje ogromną posiadłość zwaną przez mieszkańców Wielkim Domem. Imponująca rezydencja kryje w sobie setki tajemnic i panna Delany już na wstępie powieści wspomina o swojej fascynacji tym miejscem. Mimo niepokaźnej gościnności i uprzejmości Lawini lubiła tam przychodzić. Na jednym ze spotkań, jedna z rozrywek miała być –zaproponowana przez pannę Framling -zabawa w chowanego. Druzylla nie znając domu udała się do pierwszego lepszego pomieszczenia. Nieświadoma, trafiła do wschodniego skrzydła posiadłości i znalazła tam, powalający swym urokiem, przepiękny wachlarz z pawich piór. Otumaniona jego urokiem nie była w stanie się powstrzymać i wzięła go do ręki, nie widząc w tym nic złego. Drugie spotkanie z wachlarzem przyniosło nieco poważniejsze konsekwencje - Druzyllę wezwano do panny Lucylli, mieszkanki wschodniego skrzydła domu. Dowiedziała się , że ów przedmiot przynosi pecha, każdemu, kto go dotknie. Nie przejęła się tym zbyt szczególnie, ale w jej późniejszym życiu nic nie wychodzi: kłopoty z przyjaciółką, śmierć ojca, odrzucenia przez obiekt westchnień… Nie wie, czy jest to spowodowane owym przedmiotem, więc szybko o tym zapomina. Ale czy słusznie? Czy nieszczęście w miłości to zwykły zbieg okoliczności? Czy uda się jej pokonać rzekome złe moce zaklęte w wachlarzu?

Bez wątpienia mogę stwierdzić, że książka jest wyjątkowa. Ma wiele plusów, dlatego też zasłużyła na taką, a nie inną ocenę.

Podczas czytania powieści bardzo przywiązałam się do bohaterów. Przeżywałam wraz z nimi wzloty i upadki. Szczególnie polubiłam Druzyllę oraz jej opiekunkę, Polly, które okazały się przesympatycznymi postaciami. Nie można tez przejść obojętnie obok przepięknej istoty, którą jest Lawinia oraz jej brat Fabian, który okazał się być ironiczną, ale niezwykle barwną postacią.
Bardzo tez spodobał mi się sposób opowiadania o zdarzeniach: swobodny styl oraz narracja pierwszoosobowa sprawiły, że czyta się szybko i przyjemnie.

Nie przypadła mi do gustu jednak dość znaczna namiastka historii zawarta w tej książce. Momentami nie wiedziałam o co chodzi w dialogach, ale po setnej stronie już się do tego przyzwyczaiłam.
Nie jestem zaskoczona zakonczeniam książki, gdyż zakończyła się mniej więcej tak, ja to sobie wyobrażałam.

Podsumowując - ”Indyjski wachlarz” to zebranie miłości, szczęścia, wojny, morderstw, niepowodzeń, ale i szczęśliwego zakończenia. Polecam każdemu, kto nawet choć trochę lubi Daleki Wschód i

„(…) kraj egzotycznych przypraw i niezbadanych tajemnic”.

nasza ocena: 7/10
 Prószyński i S-ka, 2008
488 stron
do kupienia: Empik